Artur Zawisza – poseł PiS
W niezmiennym rytmie pór roku i kalendarza liturgicznego nadchodzą Święta. Idziemy ku nim cierpliwie poprzez czas adwentu (niektórym myli się on z gorączką zakupową), by dojść do radosnego Bożego Narodzenia. A wtedy wigilia, kolędy, choinka, pasterka i wreszcie aż dwa dni właściwych świąt, jak to przyjmujemy w polskiej tradycji długiego świętowania. Centrum Świąt jest żłóbek betlejemski z Nowonarodzonym, ale cała atmosfera świąteczna dotyczy i potraw wigilijnych, i prezentów spod choinki, i rodzinnych spotkań. W naszej kulturze narodowej właśnie rodzinny wymiar Świąt jest bez mała dominujący. Trzeba się z tego cieszyć, bo w sensie teologicznym jest to jakaś próba odwzorowania życia Świętej Rodziny.
Jako poseł muszę jednak pamiętać, że jakkolwiek życie rodzinne w sensie społecznym jest naturalne i samobieżne, to w sensie politycznym wymaga odpowiednich warunków prawnych i instytucjonalnych. Dlatego też w Sejmie poprzedniej kadencji istniała Komisja ds. Rodziny, a po jej likwidacji w obecnym Sejmie byłem współzałożycielem Parlamentarnego Zespołu na rzecz Ochrony Praw Rodziny. Dlatego też za poprzedniego Rządu powołano pełnomocnika do spraw rodziny, co obecny Rząd zamienił w karykaturę w postaci pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn zajmującego się propagowaniem ideologii feministycznej. Dlatego też razem z ostatnimi wyborami w USA w jedenastu stanach odbyły się referenda potwierdzające prawną definicję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, podczas gdy u nas senatorowie lewicy przeforsowali projekt ustawy legalizującej związki pederastów (czy też, jak ich nazywa Biblia, sodomitów).
Na szczęście rodzina ma wielu przyjaciół na świecie i w Europie. Wiosną tego roku w Meksyku odbył się Światowy Kongres Rodziny, który uchwalił deklarację „Po pierwsze rodzina!”. Deklaracja ta została podjęta przez grupę środkowoeuropejskich polityków jeszcze przed czerwcowymi wyborami europejskimi i ogłoszona wtedy w Czechach, Estonii, Litwie, Łotwie, Słowacji i Polsce. W naszym kraju jej sygnatariuszami byli dwaj posłowie: wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości pan Marek Jurek oraz kandydujący wtedy pan Marcin Libicki, który dzisiaj jest przewodniczącym komisji ds. petycji w Parlamencie Europejskim. „Będziemy współpracować na rzecz tradycyjnej rodziny, małżeństwa i wartości życia każdej istoty ludzkiej, aby w przyszłej Europie nie było miejsca dla cywilizacji śmierci, zinstytucjonalizowanego egoizmu i spadku ludności, ale chronione były religijne, narodowe i kulturowe wartości, które wspierają życie moralne we wszystkich istotnych aspektach” – pisali między innymi sygnatariusze deklaracji.
W listopadzie uczestniczyłem jako jedyny przedstawiciel Polski w środkowoeuropejskiej Konferencji o Rodzinie, która odbyła się we Wranowie na czeskich Morawach. „Przybywszy z Chorwacji, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rosji, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Węgier, przedstawiliśmy nasze wspólne doświadczenie presji, jaką wywierał na rodzinę komunizm i rozważyliśmy naszą aktualną sytuację w świetle wspólnej historii” – rozpoczyna się Deklaracja Wranowska. Pełny tekst deklaracji (do odnalezienia na stronie internetowej www.arturzawisza.pl) zawiera opis tego, jak „dyktatura komunistyczna atakowała życie rodzinne”, ostrzeżenie co do tego, że „jesteśmy dziś narażeni na dużo bardziej ukrytą manipulację zorientowanego na konsumpcję indywidualizmu poprzez pranie mózgów za pomocą reklam i mediów”, a wreszcie „wezwanie odpowiedzialnych ludzi na całym świecie” do podejmowania działań społeczno-politycznych i prawno-instytucjonalnych służących rozwojowi życia rodzinnego. Chciałbym wyrazić nadzieję, iż szczegółowo rozpisane w Deklaracji Wranowskiej rekomendacje będą mogły być podstawą polityki prorodzinnej przyszłego Rządu.
Tymczasem życzę wszystkim redaktorom i autorom, a nade wszystko czytelnikom „Życia Powiatu Wołomińskiego” spokojnych i błogosławionych świąt Bożego Narodzenia.