Według kalendarza Grudniów koniec świata ma nadejść w maju – czy jakoś tak. Trąbią o tym i trąbią, sam się powstrzymać nawet przed wykorzystaniem motywu apokalipsy nie mogłem. Wszystko to marność jednak i nie warto sobie dłużej głowy zawracać. Tym bardziej, że i lada dzień czas o wiele radośniejszy i bliższy nam wszystkim nadejdzie.
Z lat szczenięcych pamiętam taką tradycję, która panowała w moim domu rodzinnym. Po wigilijnej wieczerzy razem z rodzicami udawaliśmy się na spacer po Wołominie. Spacer miał jeden cel: znaleźć Świętego Mikołaja. Jakim cudem rodzice wiedzieli, że właśnie w tym a nie innym momencie grasuje on po okolicy – nie wiem. Nigdy jednak znaleźć go nam się nie udało; za każdym razem zaś wręcz musieliśmy się z nim mijać bo i po powrocie z owego spaceru prezenty pod choinką były. Zagadka to dla mnie była niemała, jej rozwiązania zaś nie szukam do dziś.
Dziś wracam do tych chwil myślami i z niezwykłym utęsknieniem patrzę w kalendarz. Wołomin widziany moimi oczami każdego kolejnego dwudziestego czwartego grudnia był zdecydowanie uroczy. Czy to magia tych dni, czy jakaś dziecięca naiwność – z której trudno mi wyrosnąć do dziś – czy też po prostu ?to coś?, co jest w Wołominie – nie wiem. Nigdy nie prosiłem, by urodzić się w Wołominie. Przenosząc myśl znanej blogerki Segritty na wymiar lokalny powiem wprost: ja po prostu miałem szczęście urodzić się tutaj.
Wiem, że za tych kilka dni nie odmówię sobie przyjemności krótkiego spaceru wołomińskimi chodnikami. Nie odmówię sobie chwili powrotu do lat minionych. I taki też spacer polecam każdemu. Z dala od lokalnych utarczek, od wzajemnego dźgania się po żebrach sprawami okołopolitycznymi. Po prostu przejdźcie się po Wołominie w ten dzień. Bez zaprzątania sobie głowy sporami i bez przeciągania słusznej prawdy na swoją stronę.
Korzystając z okazji – tego właśnie Czytelnikom Życia życzę. Ni mniej, ni więcej – tyle właśnie. Tym, którzy lepszy Wołomin robić powinni; tym, którzy lepszy Wołomin rzeczywiście robią oraz tym, którzy o lepszym Wołominie potrafią nawet śnić. Wszystkim razem i każdemu z osobna.
Michał Zgutka (reszort.pl)