Pochodzi z Jeleniej Góry, od kilku lat mieszka z rodziną w Zielonce. I wciąż nie ma czasu ? gdzieś koncertuje, nagrywa, przygotowuje nowe projekty. Z Tomkiem Krawczykiem rozmawia Łukasz Rygało.
? Pamiętam jakieś twoje stareńkie zdjęcie, na którym grasz na basie. Zazwyczaj w amatorskich zespołach na basie gra najgorszy gitarzysta…
? Dawne czasy, ósma klasa podstawówki… W moim pierwszym, jeszcze takim ?młodzieżowym? zespole gitarzyści kłócili się, który będzie solowy, a który rytmiczny. Jak już to sobie wyjaśnili, to zorientowali się, że nie mają basisty. Akurat byłem pod ręką, wyczarowali jakąś basówkę i tak się zaczęło… Po roku jeden z gitarzystów stwierdził, że on jednak będzie grał na basie i wręczył mi gitarę. To nie były moje decyzje, rozumiesz… Tak jak i ta, że w 1991 r. wygraliśmy przegląd zespołów amatorskich ? chcieliśmy grać instrumentalnie, ale nasz instruktor z domu kultury zasugerował, że bez wokalisty to nie ma sensu. No to… wziąłem sobie tekst Metalliki, poskładałem różne frazy tak, żeby mi pasowało do utworów ? i wygraliśmy jakoś.
? Potem niespodziewanie zająłeś się jazzem…
? Jakoś tak mi się wydawało, że to jest dla mnie najlepsza droga. Po krótkim epizodzie wrocławskim pojawiłem się w Warszawie i to był bardzo ważny dla mnie czas: poznałem masę ludzi, zagrałem dziesiątki koncertów i byłem członkiem niezliczonej ilości zespołów ? to rozwija. Próbowałem się uczyć jazzu na najróżniejszych warsztatach, ale na początku zupełnie nic nie kumałem! Byłem też takim jazzowym purystą ? grałem na półakustycznej gitarze, nie używałem żadnych efektów dla poprawienia brzmienia ? i tak dalej… To zresztą spowodowało u mnie olbrzymie zapóźnienie sprzętowe. Ale przydarzyła mi się ważna przygoda ? zagrałem na warsztatach gitarowych z Johnem Abercrombiem, ważną postacią w świecie jazzowej gitary. Wprawdzie tylko dwa utwory, ale jego opinia o mojej grze dodała mi skrzydeł. Uratowała mnie jego stopa, bo gra w tak dziwnej rytmice, że gdyby nie przytupywał sobie delikatnie, to zgubiłbym się po kilku sekundach. To było chyba moje najlepsze granie, po raz pierwszy czułem się na scenie naprawdę pewnie, po prostu świetnie…
? Skąd nawrót do muzyki ro-ckowej?
? Kolejny przypadek… Zespół Mafia potrzebował gitarzysty ? byli w trakcie przemeblowania po odejściu Piaska. Na przesłuchaniu się spodobałem, ale na pierwszej próbie okazało się, że rocka to ja gram raczej słabo. Dało o sobie znać kilka lat parania się jazzem… Ale przyłożyłem się mocno ? to była dla mnie szansa na regularne granie, przyzwoite dochody, lepszy sprzęt i przede wszystkim doświadczenie. Pięć lat z Mafią nauczyło mnie bardzo dużo, zacząłem komponować pierwsze piosenki, wciąż rozwijałem technikę gry. Ale w końcu poczułem, że coś trzeba zmienić… Rozstaliśmy się kulturalnie.
? Od kilku lat grasz w Zakopower, ale zaczęło się dość nietypowo…
? Tak, potrzebowali gitarzysty do czterech utworów na dwóch koncertach. Zadzwonił do mnie klawiszowiec z pytaniem, czy pomogę? Czemu nie… Szybko przygotowałem te cztery utwory, ale jakoś tak siłą rozpędu opanowałem też materiał z całej płyty. Spodobało się, zostałem. Nagrałem z nimi dwie płyty, koncertujemy, gitara jest coraz ważniejsza w brzmieniu tego zespołu.
? Jesteś żywym dowodem na to, że z muzyki można się utrzymać.
? Udowadniam to od 19. roku życia. Bardzo przepraszam kolegów, którzy mają pokończone szkoły i różne dyplomy na koncie ? ja po prostu mam niesamowite szczęście, a jedyny mój dyplom to ten z technikum gastronomicznego. Nie jestem może sidemanem z prawdziwego zdarzenia, ale ludzie często zapraszają mnie do udziału w nagraniach. Współpracowałem w ten sposób między innymi z Justyną Steczkowską, Mariuszem Lubomskim, Urszulą Dudziak, Kayah, Mirą Kubasińską. Nie umiem odmawiać i choć czasem okazuje się, że początki współpracy są trudne, to na dłuższą metę właśnie takie kontakty i zlecenia odmieniają moje życie na lepsze. Może dlatego, że angażuję się mocno w każdy zespół? Skutkiem takiego zaangażowania była bodaj ośmioletnia współpraca z Urszulą Dudziak, podobny staż w zespole Mariusza Lubomskiego czy tworzenie zespołu Miki Urbaniak.
? Muszę o to zapytać: co z Bisquitem? Założyłeś ten zespół z Joanną Włodarską, wołominianką, nagraliście dwie znakomite płyty ? i nie słychać o was od dłuższego czasu…
? Ostatnio skupiliśmy się na swoich rodzinach, co nie znaczy, że nie tworzymy! Mamy gotowe piosenki na płytę, postaramy się tylko zsynchronizować kalendarze i zaraz coś nagramy. Może znowu zagramy w Wołominie? Tu daliśmy przecież pierwszy koncert pod nazwą Bisquit…
? Zostaliście też producentami muzycznymi…
? Owszem, wydaliśmy ciekawą płytę z piosenkami Henryka Warsa, autora wielu szlagierów, które możemy usłyszeć w przedwojennych, polskich filmach. Często oryginalnie są one wykonywane z orkiestrą ? my zrobiliśmy to po swojemu. Zaśpiewała Anna Dereszowska, która ma wspaniałe, naturalne wibrato, kojarzące się z polskimi wokalistkami z lat powojennych.
? Nie słychać też nic o Skrzatach z Pępka, minizespole występującym podczas koncertów Zakopower…
? Sebastian Karpiel-Bułecka nas zawiesił. Troszkę za dobrze się bawiliśmy na jednym koncercie i dostaliśmy ultimatum… Ale wersja oficjalna jest taka, że na takiej jednej reklamie telewizyjnej zarobiliśmy tyle, że już nam się nie chce grać. Jedyna sztuczka, jaką teraz wykonujemy z perkusistą Łukaszem Moskalem, to taka ?nieoczekiwana zmiana miejsc? ? Łukasz w jednym utworze gra na skrzypcach, a ja siadam za bębnami.
? Brałeś ostatnio udział w interesującym debiucie…
? Nagrałem ciekawą płytę z Melą Koteluk. Zupełnie niezwykła współpraca ? rok intensywnych prób, duże emocjonalne zaangażowanie, wreszcie ? wejście na dwa dni do studia. Nagrywaliśmy ?setki?, grając całym zespołem, dzięki czemu w tym czasie nagraliśmy materiał na całą płytę. Warto posłuchać, bo to powiew świeżości na polskim rynku muzycznym. To doświadczenie cieszy mnie o tyle, że dawno nie byłem tak po prostu gitarzystą ? elementem większej całości. Tym fajniejsze, że często gram dosłownie jednym palcem ? nie z lenistwa, ale dlatego, że tyle mojego grania jest akurat potrzebne. Polecam tę płytę ? premiera wiosną!
? Dziękuję za spotkanie ? i życzę zerwania struny!