W ostatnim tygodniu piłkarze Dolcanu rozegrali dwa mecze. Dwukrotnie przegrali 0:1, raz w Pucharze Polski z Wisłą Kraków, drugi w lidze z Górnikiem Łęczna.Wylosowanie w 1\16 Wisły Kraków z pewnością nie było marzeniem działaczy z Ząbek. W obecnej formie trudno było marzyć o pokonaniu tak utytułowanego rywala. Pod względem ekonomicznym było to najlepsze co mogło spotkać Dolcan. W tak trudnym meczu musiał debiutować Robert Moskal, nowy szkoleniowiec piłkarzy z Ząbek. Z pewnością smaczku dodaje fakt, że w przeszłości nowy trener Dolcanu grał pod Wawelem w barwach ?Białej Gwiazdy?. Rozegrał w niej swoje jedyne mecze w ekstraklasie.
Już w 4 minucie swoje nieprzeciętne umiejętności zaprezentował zawodnik gości Patryk Małecki. Popisał się świetnym rajdem lewą stroną, zakręcił obroną niczym ruletką, ale ostatecznie obrona dała sobie radę. W 7 minucie swoją okazję mieli gospodarze. Dobrze z wolnego dośrodkował Koziara, Pawełek, bramkarz gości pokazał jedną ze swoich cech, czyli fatalną grę na przedpolu. Mimo, że bramkarz Wisły minął się z piłką nikt skutecznie nie zamknął akcji. W 10 minucie podopieczni trenera Maaskanta już prowadzili. Świetne podanie Sobolewskiego na prawe skrzydło, podanie w pole karne, tam w zamieszaniu piłkę przejął Paweł Brożek i sprytnym strzałem pokonał Rafała Misztala. W 17 minucie po raz kolejny obronę gospodarzy fatygował Małecki. Jego techniczny strzał wylądował jednak na poprzeczce. Dolcan próbował jakoś zagrozić bramce wicemistrzów Polski, ale ich ataki kończyły się na obronie gości, albo brakowało skuteczności. W 29 minucie obrońcy zespołu trenera Moskala musieli ratować się faulem niedaleko pola karnego. Wisła ma w swoich szeregach kilku fachowców od uderzeń z wolnego. Na strzał zdecydował się Gordan Bunoza, strzał minimalnie minął bramkę gospodarzy. Następnie dalej mieliśmy spektakl pod tytułem Dolcan próbuje, Wisła się broni i czeka na kontrę. W 38 minucie odwagi zabrakło kapitanowi miejscowych – Kosiorowskiemu. Świetnie rozegrana akcja, popularny ?Kosior? miał piłkę na prawej nodze, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem i skończyło się na strachu przyjezdnych. Do końca pierwszej połowy nie działo się nic ciekawego. W drugiej połowie gospodarze spróbowali zdobyć gola na 1:1.
Minutę po rozpoczęciu drugiej części spotkania miejscowi mogli dopiąć swego. Do świetnego, kilkudziesięciometrowego podania nie doszedł jednak Stańczyk. W 50 minucie goście się zagapili.
Fatalne podanie do tyłu, do piłki wystartował Zapaśnik, ale na miejscu był świetnie dysponowany tego dnia Chavez. Między 62 a 63 minutą mieliśmy wymianę ciosów. Najpierw bardzo dobra akcja gospodarzy, potem świetna kontra gości, którą bardzo złym strzałem zakończył Mateusz Kowalski.
Później był słaby okres spotkania. Przez ponad 20 minut nie było ciekawych akcji. Dolcan grał niedokładnie, podobnie jak Wisła. W 84 minucie akcję w stylu Messiego czy Rooneya próbował przeprowadzić Kosiorowski. Kapitan gospodarzy zszedł ze skrzydła do środka i zdecydował się na strzał z około 18 metrów. Strzał daleki od strzałów wcześniej wspomnianych graczy. Minutę później strzał z lewej oddał aktywny tego dnia Małecki, ale Misztal tego dnia bronił naprawdę pewnie. Końcówka należała do gości. W 88 minucie groźnie uderzył wprowadzony w drugiej połowie Argentyńczyk Diaz, ale musiał uznać wyższość Misztala. W doliczonym czasie spróbował inny rezerwowy Boguski, ale znów bramkarz gospodarzy stanął na wysokości zadania. Wisła wygrała, ale trener Moskal nie był bardzo zawiedziony. Wiedział, że Wisła jest rywalem dużo lepszym.
Już w sobotę piłkarze Dolcanu musieli grać mecz ligowy z Górnikiem Łęczna. W pierwszej minucie gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Dobre dośrodkowanie z lewej strony i o mały włos obrońca gości nie pokonał swojego bramkarza. Taki początek zapowiadał dobry mecz. Niestety, był to typowy mecz 1 ligi. Czyli kopanina i mało składnych akcji. Gospodarze próbowali tworzyć akcję, a goście im przeszkadzali. W końcu mogła się podobać gra w defensywie Dolcanu, zespół Mirosława Jabłońskiego zatrzymywał się na około 25-30 metrze przed bramką gospodarzy.
Składną akcję mieliśmy dopiero (!!!) w 35 minucie. Ciekawa akcja lewym skrzydłem – w polu karnym powalczył Stretowicz, odegrał przed pole karne do Kosiorowskiego, ale nie udało się zdobyć bramki. W 39 minucie mieliśmy akcję, która miała znaczący wpływ na cały mecz. Sam na sam wyszedł napastnik gości Paluchowski, jego strzał obronił Misztal, ale niestety faul Dadacza i karny dla gości. Karny wątpliwy, ale bardziej kontrowersyjna była decyzja o czerwonej kartce dla obrońcy Dolcanu. Karnego pewnie wyegzekwował Niżnik i goście prowadzili. Gospodarze się nie podłamali. Dwie szanse w końcówce pierwszej połowy miał Koziara, ale najpierw jego strzał instynktownie wybronił bramkarz gości Wierzchowski. Później ten sam piłkarz tuż przed zakończeniem pierwszej połowy trafił w poprzeczkę. W drugiej połowie Dolcan próbował, a Łęczna ?broniła Częstochowy?. W 47 minucie po rożnym tuż nad bramką, głową uderzył Stretowicz. Ten sam piłkarz mógł zdobyć gola kilka minut później po zagraniu Bazlera. Tym razem w gąszczu obrońców gości uderzył lekko i Jakub Wierzchowski spokojnie złapał piłkę. W 59 minucie mieliśmy jeden z nielicznych strzałów Górnika Łęczna w drugiej połowie. Nie dał bramki gościom. Chwilę później niezłą akcję przeprowadził aktywny w tym meczu Grzegorz Piesio.
Bramki nie strzelił, ale napędził strachu ? górnikom?. Dosłownie minutę później gospodarze mieli najlepszą okazję na wyrównanie. Dośrodkowanie z prawego skrzydła minęło obronę gości, akcję zamykał Kosiorowski, niestety jego strzał z kilku metrów nie znalazł drogi do bramki Wierzchowskiego. Dolcan próbował, Górnik się bronił. Kwadrans przed końcem rezerwowy Sojka mógł wyrównać, ale jego strzał nie dał wyrównania gospodarzom. 3 minuty później ten sam piłkarz mając dużo miejsca i czasu dośrodkował w polu karnym najgorzej jak mógł… Pod nogi obrońców gości. W 80 minucie znów spróbował Piesio, ale nie miał tego dnia szczęścia. Dolcan walczył do końca o wyrównanie. Zespół Roberta Moskala robił co mógł aby wyrównać. Ale mimo ambitnej postawy, a w końcówce nawet obecności Rafała Misztala w polu karnym nie udało się zdobyć bramki dającej remis. Goście wywieźli 3 punkty z Ząbek. Dolcan walczył, ale brakowało dokładności i szczęścia. Sędzia tego dnia miał bardzo słaby dzień. Wyraźnie przeszkadzał gospodarzom, a sytuacja z karnym pokazała, że to żaden wybitny arbiter. Ten pan popełnił błąd numer jeden – był najważniejszy na boisku zamiast być w cieniu widowiska.
Przemysław Kur