Koniec Świata to zespół istniejący od 2000 roku, grający mieszankę rocka, punka i reggae. Kapela pochodzi z Katowic, a już w najbliższą sobotę przyjedzie na koncert rock piątkowy do Wołomina. Poniżej wywiad z założycielem i liderem grupy Jackiem ?Dżekim” Stęszewskim.
– Za 4 lata przepowiadany jest koniec świata. Przygotowujesz się jakoś specjalnie do tego wiekopomnego wydarzenia?
– Dopiero za 4 lata? Myślałem, że już dawno był… Szczerze Ci powiem, że zbyt dużo rzeczy mam na głowie i za mało czasu, aby o tym myśleć, a co dopiero przygotowywać się na to wydarzenie. Będzie co ma być.
– Niebawem Wasz koncert w Wołominie. Powiedz, że nie kojarzysz naszego miasta tylko ze złodziejami samochodów i podejrzanym biznesem…
– Niestety… Znam Wasze miasto, ale tak jak mówisz bardziej z wiadomości prasowych czy dziennika telewizyjnego. Wiem, że sporo fanów mamy w Warszawie. Czy w Wołominie mamy równie dużo fanów nie wiem – zobaczymy na najbliższym koncercie.
– Gracie muzykę dosyć wesołą i skoczną, jednak Twoje teksty traktują często o sprawach poważnych a nawet smutnych. Czy inspiracją przy ich pisaniu jest tylko życie?
– Jakoś tak się dzieje, że nie śpiewam o kwiatkach czy zielonych łąkach, tylko w większości są to smutne baśnie. Inspiracją jest życie i wszystko co w nim zawarte, czyli codzienność, egzystencja, miłość, śmierć, etc… Z drugiej strony inspiracji trzeba szukać 24 godziny na dobę i to dosłownie wszędzie – na ulicy, w kolejce, w sklepie, na poczcie, itp. Wtedy można nazbierać naprawdę niezły worek z tekstami i muzyką, tylko trzeba być czujnym jak ptak i myśleć o tym cały czas dzień i noc.
– O Waszej nazwie piszesz ?taka sobie nazwa, bez żadnych ukrytych znaczeń, sucha, bezpłciowa”. To dość oryginalne podejście… Może jednak są tam jakieś ukryte znaczenia?
– Rozczaruję Cię, ale niestety nic więcej już nie mam do powiedzenia, ponieważ wszystko już zostało powiedziane. Dlatego śmiało możemy zamknąć ten temat.
– W historii zespołu opisałeś masę perypetii związanych z doborem odpowiednich muzyków. Myślisz, że obecny skład pozostanie już na zawsze?
– Nie mam pojęcia, najstarsi Indianie tego nie wiedzą. Oczywiste jest to, że im dłużej grasz z pewnymi ludźmi, tym bardziej się z nimi zżywasz i przywiązujesz do nich, tworzy się po prostu kumpelska więź między wami. Dlatego też przykro ci, jak ktoś, z kim spędziłeś kilka lat na scenie i w trasie, nagle odchodzi. Nie jest to miłe przeżycie i oby takich jak najmniej. Ale zawsze trzeba patrzeć do przodu za horyzont i zdawać sobie sprawę, że nie ma ludzi niezastąpionych i że nigdy nie jest na tyle dobrze, aby nie mogło być lepiej.
– Jesteście już doświadczoną kapelą. Oprócz Was na Rock Piątku zagra młody zespół Kabanos i bardzo świeżutki, istniejący zaledwie 3 miesiące nasz wołomiński Killing Silence. Jak Ty wspominasz pionierskie lata początków Końca Świata?
– Dziś całą swoją muzyczną młodość wspominam z uśmiechem na ustach i z wielkim sentymentem, jednakże jestem pewien, że nie chciałbym raz jeszcze przez to wszystko przechodzić. Przez te 8 lat każdy z muzyków Końca Świata włożył sporo pracy w to, aby zespół był w tym miejscu, w którym jest teraz. Dodam, że była to praca niewdzięczna, niezapłacona i ciężka, ale dzięki temu wiemy jak ciężko pracuje się na najmniejszy sukces w sytuacji, gdzie w dalszym ciągu pozostajesz zespołem w 100% niezależnym artystycznie.
– I na koniec: kto Twoim zdaniem, oprócz Polski, wyjdzie z grupy na Euro 2008?
– Moje typy w naszej grupie to Polska (w końcu kiedyś musi wyjść) i Niemcy (ale wolałbym Chorwację).
Rozmawiał Krzysztof Myśliwiec