Znana rzeźbiarka Anna Szalast wzięła udział w wystawie poplenerowej ?Dziedzictwo Nadbużańskie Pejzaże 2008″. Teraz zamierza częściej odwiedzać nasze okolice.
– Jest Pani autorką wielu rzeźb i pomników o dość pokaźnych gabarytach. Czy kobiecie łatwo wykonywać tak monumentalne prace?
-Bardzo trudno jest pracować w dużych skalach. Umiejętność taką zdobyć można po wielu latach doświadczeń zdobytych praktycznie. Kto nie wykonuje rzeźby monumentalnej, nie rozwija swojej wyobraźni przestrzennej, koniecznej do opanowania nie tylko warsztatu rzeźbiarskiego w materiale, ale również do osadzenia swego dzieła prawidłowo w przestrzeni. Relacja rzeźby z otoczeniem jest podstawą projektowania w przestrzeni publicznej.
– Swoją wiedzę i umiejętności zdobyte na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie poszerzała Pani, jako laureatka konkursu Fundacji Piero Bottoniego, w Accademia di Brera w Mediolanie w pracowni Marino Mariniego. Czego można nauczyć się o rzeźbie w Mediolanie, czego nie da się nauczyć w Polsce?
-W samej uczelni nauka przebiega podobnie. Ważne jest to, co można uzyskać z otoczenia, w którym się znajdujemy. Na pewno Mediolan bardzo rożni się od Warszawy, a zwłaszcza w latach kiedy ja tam studiowałam. Ale teraz też. Inne są muzea pełne wspaniałych dzieł sztuki, których nigdy w Polsce nie zobaczymy, np. ?Piety” Michała Anioła, czy słynnego malowidła Leonarda Da Vinci ?Ostatnia wieczerza”. Mediolan jest pełen wspaniałych dzieł sztuki w muzeach i na ulicy. W porównaniu z tym nasze muzea są skromne i ubogie, a ulice pozbawione jakichkolwiek oznak sztuki. Ulica to również taka specyficzna szkoła. W naszych szkołach też nie mówi się o sztuce, ani się jej nie naucza. W naszym społeczeństwie pojęcie sztuki jest białą plamą, niezidentyfikowanym rejonem gdzie nie ma przyzwyczajenia zaglądać.
– Czy znajduje Pani artystyczne spełnienie, jako autorka projektu i opiekunka Międzynarodowego Pleneru Rzeźbiarskiego w Orońsku?
-Zawsze cieszy mnie każda akcja poświęcona sztuce. Plenery rzeźbiarskie w Orońsku organizuję nieprzerwanie od 11 lat, tegoroczny będzie już dwunastym. Wielu rzeźbiarzom dało to możliwość poznania trudnej techniki pracy w kamieniu. Bez wysiłku poniesionego w organizację, w zdobywanie funduszy, budowanie programów, nie byłoby tych spotkań artystycznych i nie powstałoby wiele pięknych rzeźb, więc jestem zadowolona, że mój wysiłek nie poszedł na marne. Jest to mój skromny wkład do kultury. Było to również dla mnie mobilizujące, aby nieustannie ponawiać ten wysiłek i nie ustawać w pracy twórczej mimo przeszkód i często braku szansy aby z tej ciężkiej pracy dało się wyżyć.
– Realizuje Pani wiele rzeźb parkowych. W ogrodach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego pojawiło się sześć rzeźb, w tym i Pani autorstwa. Jakie plusy daje wpisywanie rzeźb w przestrzeń miejską?
– To rozległy temat. Przestrzeń publiczna to rejon wielofunkcyjny. Jest w nim wszystko. Użytkowość i wszystkie inne funkcje potrzebne do życia jej odbiorcom. Rzeźba w tym rejonie spełnia zapotrzebowanie na oderwanie się od chaosu, daje możliwość chociaż przez chwilę zatrzymania się i odpoczynku od codzienności. Wejścia w rejony ciszy, refleksji. Taki moment jest niezwykle ważny dla naszego codziennego życia. Daje odprężenie i oczyszczenie przez inność. Tu zatrzymujemy się by się skupić i odpocząć bezinteresownie dla samej przyjemności, refleksji. Śledząc dzieło, odnajdujemy siebie samych.
– Czy mogłaby Pani zaproponować którąś ze swych prac, aby wzbogaciła przestrzeń w naszym powiecie? Które miejsce wybrałaby Pani dla takiego monumentu?
– Wybrałabym miejsce bezpieczne, i na pewno nie odludne. Bo nawet najpiękniejsze rejony bez dozoru szybko stają się miejscem zagłady dla samotnie pozostawiono dzieła. W naszym społeczeństwie, niestety, tolerowany jest wandalizm i znęcanie się nad obiektami w przestrzeni publicznej. Zatem wybrałabym miejsce bezpieczne i często uczęszczane. Śródmiejski pasaż w pobliżu ważnych obiektów użyteczności publicznej, bo strzeżony. Jakieś miejsce centralne, bo tam trudniej coś zniszczyć. Jestem praktyczna i nie dowierzam tylko dobrej woli .Zatem centrum i miejsca widoczne, nie osłonięte krzakami.
– Skąd Pani uczestnictwo w wernisażu wystawy poplenerowej ?Dziedzictwo Nadbużańskie Pejzaże 2008″? Czy jest Pani częstym gościem nadbużańskich terenów?
-Wernisaż to spotkanie towarzyskie z artystami i ludźmi zainteresowanymi kulturą. Byłam gościem pleneru, a teraz uczestnikiem wernisażu. Na plenerze byłam krótko i nie miałam możliwości popisania się płodnością w dziedzinie malarstwa. Ale namalowałam jeden zabawny obrazek, raczej dla celów towarzyskich, niż osiągnięć twórczych. Jestem rzeźbiarką i ambicji w dziedzinie malarstwa nie kontynuuję, chociaż bardzo cenię malarstwo. Będąc tam, nawet tak krótko, zauważyłam niezwykłe piękno nadbużańskich terenów. Bogactwo flory i fauny. Są tam znakomite warunki do odpoczynku w pięknym krajobrazie i to tak blisko stolicy. To wielkie dobrodziejstwo, ale mało znane. A szkoda. Postanowiłam tu częściej zaglądać.
Rozmawiała Sylwia Kowalska