Potępiamy postawę Rosji względem Ukrainy. Nie kryjemy tego, że działania wojenne za naszą wschodnią granicą są dla nas nie do przyjęcia. Ta wojna to kolejna gorzka lekcja w jakiej przyszło nam brać udział. Czy jednak potrafimy wyciągać wnioski ze zdarzeń, których doświadczamy od kilku dekad?
Czy potrafimy weryfikować swoje własne postawy względem historii i innych osób? Nie myślę tu tylko o politykach, rządzie czy nawet samorządzie, ale o nas, całej rzeszy mieszkańców/obywateli chcących codziennie korzystać ze wszystkich swobód obywatelskich i przywilejów, do których przez lata zdążyliśmy przywyknąć.
Potrafimy żądać! Potrafimy dążyć do tego, by nasze własne prawa były respektowane! Czy jednak w równej mierze dbamy o to, aby nie odbierać tych samych praw innym? Nie wiem jakie jest Wasze zda- nie w tej kwestii. Ja uważam, że mamy z tym problem, i to wcale nie mały. Problem nie tylko globalny ale również, a może nawet przede wszystkim, problem, który jest najbardziej odczuwalny lokalnie w małych środowiskach. Lubimy być w roli tych, którym się należy. Nie potrafimy jednak odnieść należnych nam praw i przywilejów do nowych realiów i zmieniających się sytuacji zewnętrznych.
Chcemy mieć przystanek pod domem ale nie przy naszej furtce. Chcemy mieć ładne otoczenie, czysty las, powietrze, wodę, ale uważamy, że dbanie o dobrostan tego otoczenia należy do obowiązku innych. ?INNYCH? czyli ?KOGO?? Przecież to MY, mieszkańcy, produkujemy śmieci (w nomenklaturze urzędowej określane jako odpady komunalne). To nie kto inny tylko właśnie MY, mieszkańcy wywozimy je do naszych lasów! To MY, mieszkańcy, jesteśmy współodpowiedzialni za to jak funkcjonuje nasz dom. To MY, mieszkańcy, użytkownicy, jesteśmy współodpowiedzialni za nasze osiedle, miasto, nasz kraj. To MY, mieszkańcy, jedynie żądając, a nic w zamian nie dając, sprawiamy, że dobra, które powstają dzięki naszej wspólnej pracy, dzięki naszym ciężko zapracowanym pieniądzom, o których tak często przypominamy, są bezmyślnie marnotrawione przez wandaliczne niszczenie. To MY, mieszkańcy, domagamy się coraz częściej odpowiadania na pytania zadawane wielokrotnie, gdy odpowiedzi są na wyciągniecie ręki. Nie czytamy ze zrozumieniem. Nie wyciągamy wniosków. Nie dostrzegamy, że takie działania generują dodatkowe koszty, odciągają różne osoby od innych, często bardziej kreatywnych działań. Możemy, więc żądamy… nie bacząc na konsekwencje. To MY, mieszkańcy, nie przestrzegamy zasad, które sami, jako społeczność ustaliliśmy, lub daliśmy przyzwolenie na ich ustanowienie. Nie szanujemy pracy innych, żądając jednak, by szanowano naszą. Chwilowe opamiętanie w świetle wydarzeń takich jak postrzelenie i śmierć Ojca św. Jana Pawła II czy tragedia smoleńska, w dłuższej perspektywie czasowej nie przyniosły, niestety, niczego budującego.
Czy doświadczenie pandemii i wojny w Ukrainie potrafi to zmienić? Ja już w to przestaje wierzyć? choć chciałabym myśleć, że nie są to całkowicie zmarnowane lekcje.