Od początku września funkcjonuje w MKS Wicher Kobyłka nowa sekcja ? piłki siatkowej. Jednym z inicjatorów oraz jednocześnie trenerem jest Piotr Szymanowski. Z byłym siatkarzem, reprezentantem Polski, rozmawialiśmy o trudnych początkach, perspektywach, rozgrywkach oraz przyszłości sekcji.
– Na początek chciałbym się zapytać o początki sekcji siatkówki w Kobyłce. Kto jest inicjatorem i czy w ogóle w przeszłości były jakieś siatkarskie drużyny w klubie?
– Z tego, co się orientuję to nie było, tylko taka gra szkolna. Inicjatorem… tak w kuluarach to byłem ja wraz z prezesem klubu MKS Wicher Kobyłka Piotrem Szulcem. Natomiast oficjalnie to zarząd Wichru podjął uchwałę o powstaniu nowej sekcji. I mojej osobie zaproponowano prowadzenie tej grupy.
– Co skłoniło Pana, doświadczonego siatkarza, mającego za sobą występy w najwyższej klasie rozgrywkowej, który był pewnego czasu w szerokiej kadrze reprezentacji Polski, do szkolenia chłopców w trudnej dyscyplinie sportu, jaką jest na pewno siatkówka?
– Odpowiedź jest prosta… Jestem mieszkańcem miasta Kobyłka i to jest jedna z przyczyn, dla której podjąłem się tego zadania. Wcześniej prowadziłem różne grupy, ale głównie w Warszawie. Wyjazdy były męczące, dlatego chciałem zrobić coś tutaj. Po pierwsze ze względów lokalizacyjnych, żeby nie jeździć do Warszawy i nie stać tyle w korkach. A po drugie, żeby zrobić coś nie dla dzieci ze stolicy, ale dla tych tutaj, miejscowych.
– A kto uczestniczy w treningach? Jak wyglądała selekcja?
– Chodziłem po kobyłkowskich szkołach i wybrałem chłopców z rocznika ?97, bo ustaliliśmy, że od tego rocznika będzie najrozsądniej zacząć. Chodzi o to, żeby z punktu widzenia szkoleniowego i później ewentualnego przystąpienia do rozgrywek, miało to sens. To są chłopcy ze szkół podstawowych w Kobyłce nr 1, 2 i 3.
– Od kiedy trwają treningi i jaka jest ich intensywność w tygodniu?
– Zaczęliśmy trenować od początku września, czyli od rozpoczęcia roku szkolnego. Treningi odbywają się w poniedziałek, wtorek i czwartek od godziny 18.00 do godziny 19.30.
– A jak wyglądają? Rozumiem, że ta młodzież nie miała wcześniej do czynienia z siatkówką?
– Tak, zgadza się. Myślę, że najgorsze mamy już za sobą. Początki były ciężkie, ponieważ siatkówka jest trudną dyscypliną. W odróżnieniu na przykład, od powiedzmy piłki nożnej czy koszykówki, gdzie każdy coś tam umie, czy rzucić do kosza czy w miarę kopnąć w piłkę. W siatkówce nic nie można zrobić, nie znając podstaw. Te pierwsze kroki są najgorsze. Ale my mamy je za sobą, zrobiliśmy postęp, teraz treningi wyglądają jak siatkarski trening.
– Czy ćwiczenia na samym początku wymagały skupienia się na sprawach technicznych?
– Tak, to są podstawy szkoleniowe. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że często te podstawy są zaniedbane, nawet u zawodników, których obserwujemy w telewizji. Bardzo skupiamy się na podstawowych odbiciach, czyli sposobem dolnym i górnym.
– Czy duże jest zaangażowanie grupy w treningi?
– Tak, bardzo duże. Staramy się nauczyć, że to jest właśnie trening – w całej istocie tego słowa. Jeśli ktoś chce się powygłupiać, to nie jest miejsce dla niego. To jest tylko dla tych, którzy chcą i są chętni do trenowania oraz traktują sprawę poważnie. Udaję się powoli dojść do tego, że chłopcy przykładają się maksymalnie do ćwiczeń i wiedzą, że tutaj przychodzą pracować.
– Czy można już teraz powiedzieć, że wśród tych chłopców są tacy, którzy pójdą w ślady Pana czy nawet Ryszarda Boska – ten znakomity przed laty siatkarz także pochodzi z naszych okolic, i będą mieli szansę na grę na parkietach siatkarskiej ekstraklasy?
– Ciężko jest teraz cokolwiek powiedzieć. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia, ponieważ siatkówkę determinują warunki fizyczne, a konkretnie wzrost. Ktoś może być bardzo perspektywiczny, a nie urośnie i będzie mu bardzo ciężko zaistnieć w tej dyscyplinie sportu. Z jednej strony uczą się, żeby w przyszłości grać jak najlepiej i niektórzy nawet fajnie wyglądają, ale z drugiej strony muszą jednak urosnąć, żeby móc osiągnąć cel.
To wszystko zależy od tego, jaki mamy cel, do czego zmierzamy… Czy szukamy tutaj przyszłych mistrzów świata lub chociaż grających w pierwszej lidze – czyli poważnych siatkarzy. Czy chcemy tutaj tych chłopców, najlepszych jacy są w Kobyłce, nauczyć tej dyscypliny, żeby tylko umieli pograć w ?siatkę?. Jedni będą grali na takim poziomie, inni na innym, ale wszyscy się nauczą. To na pewno chcemy osiągnąć, żeby oni nauczyli się grać w piłkę siatkową. A czy urodzi się jakiś talent, który będzie mógł grać trochę dalej, to zobaczymy w przyszłości.
– Jak według trenera kształtują się plany i perspektywy siatkarskie na przyszłość?
– Po pierwsze, dalej pracujemy. Perspektywy są takie, że ja bym bardzo chciał, żeby ta drużyna – rocznik ?97 – tak naprawdę poważnie wzięła udział w rozgrywkach młodzików. Ich rocznik będzie młodzikiem za 3 lata. I chciałbym, żeby za te 36 miesięcy był to zespół, który w rozgrywkach wojewódzkich młodzików będzie poważnie brany pod uwagę. Pragnąłbym, żeby wtedy ta drużyna walczyła jak równy z równym z najlepszymi zespołami w województwie. Moim marzeniem jest, żeby wyszła z województwa warszawskiego do kolejnego szczebla rozgrywek.
Inicjatywa godna pochwały. Gratuluję.
Wicher odżywa….obserwuje klub i patrze, że naprawdę coś w sporcie w Kobyłce drgnęło….gratulacje i 3mam kciuki za dalszą pracę!
no z tym drganiem to bym nie przesadzał. każde miasto w powiecie ma swoją chlubę. ząbki piłkę nożną, zielonka unihokej, wołomin kosza dziewcząt, radzymin łucznikow. kobyłka ma siłaczy, ale to tylko zasługa pana Stanisława Bielewicza i chlopaków, którzy trenują w wiadomo jakich warunkach. fajnie, że siatkówka się pojawiła, ale nie ma co bić na wiwat. to dopiero początek dalekiej drogi. szkoda, że od lutego, kiedy pojawił się prezes to jedyne co się w klubie pojawiło. to mimo wszystko małe rozczarowanie. kobyłkowski sport poza podopiecznymi pana Bielewicza trzyma mok kobyłka, tam trenują ju-jitsu, kickboxerzy i tancerze. żeby wicher faktycznie się podniósł potrzebna jest infrastruktura – a tej nie ma