Ekologia, depresja, COVID ? to kilka słów, które w ostatnich miesiącach słyszymy coraz częściej w różnych konfiguracjach. Choć może się wydawać, że nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego to po bliższym przyjrzeniu się można dla nich znaleźć wspólny mianownik, który określiłabym jednym słowem ? niepewność.
Pojęcie ?ekologia? towarzyszy nam od dawna jednak, czy mimo to, zawsze jest właściwie rozumiane i stosowane? Coraz częściej dochodzę do wniosku, że im więcej o ekologii mówimy, tym mniej rozumiemy i tym gorzej realizujemy przesłania zawarte w różnego rodzaju dokumentach mających za zadanie wykluczyć negatywne zachowania. Czy chodzi tu wyłącznie o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem? W pewnym stopniu tak, ale czy główną przyczyną nie jest brak wypracowanych nawyków i jednoznacznych uregulowań dających możliwość różnej interpretacji i stosowania przepisów?
Zastanawiacie się pewnie skąd w tym zestawieniu znalazła się depresja, której nie regulują przepisy ? po prostu pojawia się niepostrzeżona, a gdy już ją dostrzeżemy, często nie wiemy jak się jej pozbyć. W jakże wielu przypadkach przychodzi i zostaje na zawsze niszcząc tego, u którego się zagnieździła. Ratunek, nawet jeśli przychodzi, to często za późno.
No i nasza najnowsza, ?covidowa rzeczywistość?, która panoszy się od ponad roku. Opanowała nasze myśli, stała się wyznacznikiem działań i ?kreatorem? kierunków rozwoju gospodarki. Tu, podobnie jak w ekologii ? brak jasności i coraz więcej pytań a padające na nie odpowiedzi budzą ciągłą niepewność, czy aby na pewno jest tak, jak informuje ten czy inny minister, szef tego czy innego rządu.
Czy więc pojęcie ?niepewność? powinno dotyczyć wszystkich użytych na wstępie dzisiejszego felietonu określeń i musi nam towarzyszyć zarówno w odniesieniu do ekologii, depresji i COVIDU?
Trudno jej się pozbyć w przypadku depresji. Jej obecność można zrozumieć w przypadku COVIDU, który ciągle jest mało rozpoznany.
Ale dlaczego ciągle nam towarzyszy w przypadku ekologii?