Z Tadeuszem Markiewiczem współtwórcą i wydawcą biuletynu ?Internetowa Gazeta Domowa? i zarazem autorem bloga „Jestem z Marek” rozmawia Aleksandra Olczyk.
– Piszesz o sobie ?zaręczony z samorządem, w poprzednim wcieleniu re(d)aktor, wydawca, nieustająco marecki blogger?. Czy to właśnie Twoja dziennikarska przeszłość i ?głód pisania? miały wpływ na utworzenie mareckiej Internetowej Gazety Domowej?
– Gdy koronawirus dotarł do Polski, Jacek Orych rzucił hasło, by wydawać dla mieszkańców lokalnego newslettera. Co tu dużo mówić – to było ziarno, które trafiło na podatny grunt. Gdzieś tam w głowie zakwitła myśl, by przez pięć dni w tygodniu wydawać internetowy biuletyn. Od pomysłu do realizacji droga była już naprawdę niedaleka. A że prawie 20 lat pracowałem w dzienniku i pewnie dekadę przy portalu internetowym ? sprawa wydawała się prosta. I tak powstała ?Internetowa Gazeta Domowa?, czyli okolicznościowe przedłużenie biuletynu Marki.pl
– Co było motywem przewodnim gazety? Czy Twoim celem była integracja lokalnej społeczności?
– W nadtytule umieściłem hasło ?Twoje źródło informacji w czasie epidemii?. I tego starałem się trzymać. Podawaliśmy wieści z miasta, powiatu, a także te ogólnopolskie, które mają znaczenie dla zwykłego mieszkańca. To jedna część biuletynu. Ta druga była związana z ogólnopolskim hasłem ?Zostań w domu?. Ludzie siedzą w mieszkaniach, dostają kota, zastanawiają się, co z sobą i dziećmi zrobić. A my staraliśmy się im podpowiadać ? gdzie wirtualnie się wybrać na film, gdzie do teatru, czym zająć dziecko. Jak każdy produkt ? biuletyn się zmieniał. Dodaliśmy ostatnio kącik kulinarny. Wszak gotowanie było nieodłącznym elementem codziennego rytuału w czasie pandemii.
– Ile osób było zaangażowanych w ten projekt?
– Sam nie dłuższą metę nie dałbym rady. Przygotowanie numeru zaczynało się dzień przed publikacją. Następnego dnia wstawałem o szóstej rano, by zebrać wszystko w całość. Potem czekałem na dane o poziomie zachorowań i całość szła w eter. Gdybym wszystko robił sam, nie odchodziłbym od komputera przez dziesięć godzin dziennie. Były ze mną osoby, które bardzo mi pomagały. To m.in. Aleksandra Jankowska, dyrektor Mareckiego Ośrodka Kultury, Jolanta Buczyńska-Bobel z Biblioteki Publicznej Miasta Marki, Ada Gajek i Monika Banaszek z Urzędu Miasta, a także Paweł Pniewski, radny i Przewodniczący Rady Miasta. Korzystając z okazji, publicznie wszystkim dziękuję.
– W majówkę ukazało się ostatnie wydanie gazety. Nie sądzisz, że mimo wszystko po zniesieniu restrykcji w poruszaniu się projekt powinien być kontynuowany? Ludzie przyzwyczaili się, że każdego dnia otrzymują najpotrzebniejsze informacji w „pigułce” ?
– Obserwując bliskich widziałem, że mają już po dziurki w nosie epidemii i jej ograniczeń. Marzyli o tym, by wrócić do normalności, rozumianej jako szkoła czy tradycyjna praca. Mam też wrażenie, że hasło ?Zostań w domu? zaczyna się rozmywać. Niektórzy na nie reagują alergicznie. Nie oceniam tego ? za to widzę coraz więcej osób w przestrzeni publicznej. Dlatego zakończyliśmy projekt, który nie ukrywam ? mimo pracochłonności ? dawał sporo satysfakcji.
– Prowadzisz blog Jestem z Marek. Po lekturze opublikowanych przez Ciebie postów, nazwałabym Cię ?bloggerem z misją społeczną?. Do kogo adresujesz swoje teksty?
– Najprościej powiedzieć ? do obecnych i przyszłych mieszkańców Marek. Ale z tym blogiem to mam wyrzuty sumienia. Kiedyś miałem na niego więcej czasu, dzisiaj to zaniedbane poletko. Ale dzięki blogowi rzeczywiście udało się kilka fajnych rzeczy zrobić. Tak poznałem Jacka Orycha i Szczepana Ostasza, z którymi w 2009 r. zrobiliśmy cukierkową akcję na rzecz obwodnicy Marek. Udało się przykuć uwagę rządzących i udało się. Trasa została uruchomiona, teraz trwają przy niej prace wykończeniowe, do pełni szczęścia brakuje tylko odpowiednich ekranów akustycznych. Ale i to w końcu uda się przewalczyć!
– W jakich projektach na rzecz Marek uczestniczyłeś? Co jeszcze udało się zrealizować?
– Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było 500+, ruszyliśmy z projektem ?Święty Mikołaj mieszka w Markach?. Pomysł podrzucił mój znajomy spod Kętrzyna. Namówił warszawskich przyjaciół, by spełnili marzenia dzieci z biednych i nieznanych popegeerowskich rodzin. Dzieci pisały list do Świętego Mikołaja i tak się akurat zdarzyło, że trafiał do osoby, które realizowała zakupy. I ten projekt przenieśliśmy na marecki grunt. Miałem zaszczyt być w grupie organizujących, kupujących i tych, którzy później rozwozili prezenty. Widziałem ogromną radość w oczach dzieci. I to było coś pięknego, niesamowitego. Zostanie w pamięci do końca życia.
Więcej informacji
Marki – Jarmark Świąteczny przy ciuchci
Marki – efektowne zwycięstwo na koniec rundy
Bezpłatne przejazdy „elek” w Markach – udogodnienia w komunikacji dla mieszkańców z Marecką Kartą Mieszkańca
Marki – Budowa miejskiego żłobka– większa dotacja, większe możliwości
Marki – Bogatsze półki biblioteki
Marki – zwycięstwo szczypiornistek
Marki – Czyste Powietrze – podsumowanie spotkania
Marki – Mistrz Polski zagra w MCER
Marki – na co pójdą pieniądze w 2025 r.
Marki – ostatni mecz w 2024 roku