Jedno jest pewne. Jarosław Kaczyński utrzymał władzę, ale to nie jest to już pozycja tak dominująca jak dotąd. Dopiero wynik wyborów prezydenckich może przesądzić nie tylko o tym, czy Jarosław Kaczyński będzie w stanie dalej prowadzić zmiany ustrojowe w kierunku populistycznego autorytaryzmu, ale także czy utrzyma władzę do końca kadencji!
Bez prezydenta, większości sejmowej zdolnej do odrzucenia jego weta i kontroli nad Senatem planowane zmiany ustrojowe rozwiewają się jak fatamorgana. Zamiast władzy Kaczyńskiemu zostanie administracja.
O tyle trudna, że w sytuacji nadchodzącego kryzysu, ekonomicznej zadyszki, naciągniętych do granic wydatków i coraz gorzej działającego upartyjnionego państwa, wyborców drażnić będzie jakość codziennego życia: wzrost cen, zapaść służby zdrowia, katastrofa w edukacji, smog i koszty zdrowotne jakie za sobą niesie itp. Wynik kampanii prezydenckiej może przeważyć szalę zwycięstwa w walce o władzę i przyszłość polskiej demokracji. Dlatego dla obu stron jest to kampania kluczowa. Podstawowe pytanie dla opozycji brzmi: kto powinien być jej kandydatem?
Wiadomo, że Platforma powinna jak najszybciej wyłonić swojego kandydata i kandydatem tym, a raczej kandydatką, powinna być Małgorzata Kidawa-Błońska. Zestaw argumentów przemawiających za tą kandydaturą jest dosyć oczywisty. Jak pokazują badania pani marszałek ma największe szanse – po prostu w starciu z Andrzejem Dudą, w drugiej turze, otrzymuje najwięcej głosów. Tu zwycięzca sondaży jest jeden – i jest nim Kidawa-Błońska!
Ten kandydat wygra wybory prezydenckie w maju przyszłego roku, który przekona Polaków, że jest w stanie ich zjednoczyć albo choćby, że będzie próbował.
W tym tkwi największy potencjał pani marszałek i największa słabość Andrzeja Dudy.
I choć notowania prezydenta są nadal wysokie, kampania wyborcza będzie dla niego bardzo kłopotliwa. Szczególnie, gdy po drugiej stronie stanie konkurentka nieobciążona przeszłością, z energią i uśmiechem potrafiąca obiecać Polakom lepszą przyszłość. A podstawową obietnicą opozycji w tych wyborach powinno być przywrócenie równowagi sił. Każda władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Prezydent powinien patrzeć władzy na ręce po to, by ukrócić bezkarność, powstrzymać afery. W ten sposób Duda może zostać przedstawiony jako odpowiedzialny za afery własnego obozu politycznego.
Po prostu tolerował afery, nie wyciągał konsekwencji, nie miał nawet na tyle silnej pozycji i zdecydowania, by komentować karygodne zachowania władzy. Polakom taki prezydent nie jest potrzebny!
Opozycyjny kandydat powinien pójść do wyborów pod hasłem przywrócenia jedności, szacunku, równowagi władzy. Monopol demoralizuje. Jak pokazują badania takie hasła znajdują poparcie większości, nawet wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Wbrew partyjnej propagandzie, zdecydowana większość uważa, że demokracja w Polsce jest zagrożona. Opozycja może więc przedstawić wyborcom pozytywny program pod hasłem przywrócenia polityki ?kontroli i równowagi?.
To będą najważniejsze wybory po 1989 roku. Ani władza, ani opozycja nie ukrywają, że ich stawką jest przyszły ustrój kraju.
Opozycja ma w ręku wszystkie karty: słabego konkurenta, sprzyjającą ordynację wyborczą, a przede wszystkim, jak pokazały wybory parlamentarne, o blisko milion głosów więcej. Wystarczy tylko tego nie zmarnować!