Pan prezydent Lech Kaczyński lubi wypoczywać w Juracie. Ale przyjemności kosztują. Przed sądem rejonowym w Warszawie, w ubiegłym tygodniu, nie doszło do ugody sądowej pomiędzy Kancelarią Prezydenta RP, Biurem Ochrony Rządu a szpitalem MSWiA w Gdańsku w sprawie zapłaty za dyżury karetki podczas pobytów Głowy Państwa w tym nadmorskim kurorcie. A chodzi o 214 tysięcy złotych, jakie powinny wpłynąć na konto szpitala. Dla Kancelarii to parę groszy, ale dla szpitala to dużo. Dlatego dyrektor szpitala, Grzegorz Sut, zapowiedział dalszą walkę sądową z dłużnikiem. ?W odpowiedzi na to?, Pan Prezydent zapowiedział upaństwowić wszystkie szpitale, bo – jak można się domyślać – za karetkę z państwowego szpitala nie musiałby płacić! Pomysł ten ogłosił w telewizyjnym orędziu i wezwał naród, by go poparł w referendum. Do referendum, mimo to, nie dojdzie, bo koszt przeprowadzenia głosowania to 80 milionów złotych a niezapłacony rachunek to tylko 214 tysięcy. Nawet, gdyby tę kwotę mieli zapłacić podatnicy, to i tak powinni być zadowoleni.
Pan Prezydent lubi też jeździć do Brukseli. Jest tam cenionym politykiem, bo wiedzą tam, że nie grymasi i bez zbędnych dyskusji podpisuje podsuwane mu dokumenty. Gdy ostatnio podpisał pakiet energetyczno ? klimatyczny, to okazało się, że to Polacy zapłacą najwięcej w Unii Europejskiej za ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Pan Prezydent zapomniał bowiem, że polska energetyka oparta jest na węglu, a ten, jak go spalamy, to truje! W efekcie, energia elektryczna byłaby w Polsce droższa o 100 %. Próbę uratowania naszych portfeli podjął rząd Donalda Tuska. Od kilku miesięcy buduje on koalicję państw niezadowolonych, tzw. mniejszość blokującą. Już za kilka dni okaże się, czy ta mniejszość zablokuje natychmiastowe wejście w życie pakietu energetycznego czy też pakiet trafi do poprawki i ponownych negocjacji. Nie powinna więc nas dziwić walka Rządu z Prezydentem o prawo reprezentowania Polski na szczycie Unii Europejskiej.
Podobnie, jak Pan Prezydent, zachowuje się radny powiatowy Paweł Solis. Jak wiemy, Pan radny reprezentuje w radzie powiatowej całą gminę Wołomin. Tymczasem już drugi rok z rzędu swoje zainteresowanie problemami wyborców ograniczył do dwóch, czy trzech ulic. W ubiegłym roku była to ulica Geodetów, a w tym są to Piłsudskiego i Radzymińska. Oczekiwania Pana radnego są duże. Odwodnienie, chodniki, ścieżka rowerowa, a do tego modernizacją jezdni, pełnowymiarowe rondo i droga do kościoła w Kobyłce. Nie mam nic przeciwko tym planom, ale szkopuł w tym, że te wszystkie ulice prowadzą do posiadłości Pana radnego, nawet droga do Kobyłki, to nic innego, jak wygodny wyjazd z Czarnej na Warszawę. Tymczasem największym problemem drogowym Wołomina nie jest Piłsudskiego czy Radzymińska a droga nr 631, Nieporęt ? Rembertów, od pewnego czasu, ?modna?, wschodnia obwodnica Stolicy. W efekcie, jadąc z Wołomina do Warszawy drogą nr 634 stoimy godzinę w Zielonce, by przejechać rondo. I tu mamy, jak w pigułce, rozumowanie Pana radnego. Zamiast pomyśleć o rozwiązaniu problemu utrudniającego codzienne życie mieszkańcom powiatu wołomińskiego, za co zresztą bierze co miesiąc niemałe pieniądze, zainteresowania swoje ograniczył do własnego podwórka. Dosłownie!
Edward M. Urbanowski
BREDNIE