Kto nie widział, niech żałuje. Piękne zabytkowe Warszawy, Mercedesy i inne wspaniałe pojazdy zobaczyli uczestnicy i widzowie IV Zlotu Pojazdów Zabytkowych w Wołominie. Ale tak naprawdę to nie tylko o pojazdy chodziło organizatorom.
Punktualnie o godzinie 10.00 w sobotę 27 września na parkingu przed Starostwem Powiatowym ustawiły się barwne samochody mało przypominające nowoczesne auta. Ich właściciele przybyli po raz kolejny do Wołomina na Zlot Pojazdów Zabytkowych. – To już nasz czwarty Zlot. Impreza odbywa się od 2004 roku. Jak na razie ta jest największa. Chęć uczestnictwa zgłosiło ok. 100 załóg. Pogoda dopisała, więc jesteśmy bardzo zadowoleni ? mówi organizator Zlotu, Karol Boński. Jednak jak sam podkreśla, to wcale nie samochody są tutaj najważniejsze. – Ideą imprezy była od początku promocja naszego powiatu, naszych okolic. Chcieliśmy pokazywać ciekawe, pod względem historycznym i krajoznawczym, miejsca i to nam się udaje. Okolice Wołomina to nie jest tylko sypialnia. Mamy tu piękne miejsca, które warto pokazać. Widać, że taka forma rodzinnej przejażdżki, bez zmagań sportowych czy rywalizacji, jest niemniej potrzebna ? dodaje Karol Boński.
Wśród wartych zobaczenia miejsc w naszym powiecie uczestnicy Zlotu zobaczyli Muzeum Nałkowskich w Wołominie i słynny pomnik czołgu T34, upamiętniający bitwę pancerną w 1944 r. Następnie kolumna pojazdów ruszyła do Krubek Górnych, gdzie odbyło się zwiedzanie miejsca pobytu mjr. H. Dobrzańskiego PS. ?Hubal?. Nim kolumna wróciła do miejsca rozpoczęcia imprezy zatrzymała się jeszcze w Czubajowiźnie, doświadczając wspaniałych krajobrazów wsi mazowieckiej. ? Uczestnicząc w podobnych imprezach widzę, że frekwencja jest wysoka. Nasz Zlot jest bardzo duży, jeden z większych w skali kraju. Na zaproszenia odpowiedziały załogi z całej Polski. Mamy Syreny z Pomorza, Kwidzyna, Dębicy i Lublina ? cieszy się organizator Zlotu.
Z pobliskiej stolicy najstarszymi modelami Warszawy na Zlot przyjechali Robert Brykała i Dariusz Skrzypczyk wraz z rodzinami. – To auto jest w moim posiadaniu już dziesięć lat. Z tym, że pięć lat było remontowane. Można go było właściwie na taczkach przywieźć. Ciekawe jest to, że na początku Warszawa była drezyną. Nasze modele nadal jeżdżą po torach ? opowiada pan Robert. Jego dziadek i ojciec pracowali w FSO i w ten sposób zarazili go miłością do samochodów. – Finansowo remont takiego pojazdu nigdy się nie opłaca. Jedyna opłacalność to własna satysfakcja ? dodaje pan Dariusz. Miłośnicy zabytkowych aut głównie jeżdżą nimi na podobne do wołomińskiego zloty. Obaj panowie są twórcami Stowarzyszenia Miłośników Transportu Dawnego ?Nasz Tor?. – W województwie mazowieckim jest bardzo dużo nieużywanych torów, dlatego chcemy je pozyskać od PKP i sprowadzić wszystkie modele Warszawy-drezyny i w miarę możliwości sprawić, by znów jeździły po torach ? mówią twórcy Stowarzyszenia.
Ludzi, którzy w dawnych autach widzą coś więcej niż tylko cztery kółka, na zlocie było wielu. Zapewniali, że nigdy nie zamieniliby swojego kilkudziesięcioletniego auta na najnowszy model wiodącej marki. Jak sami twierdzą, te stare pojazdy mają duszę.
Adam Kudełka