Pecunia non olet – pieniądz nie cuchnie. Tak, według anegdoty Cycerona, miał powiedzieć rzymski cesarz Wespazjan do swego syna Tytusa, który stawiał ojcu zarzut z powodu opodatkowania publicznych ubikacji.
Miasto Ząbki jest znane w okolicy z wykonania w ciągu jednej dekady lat, kilkudziesięciu kilometrów kanalizacji ściekowej. Została ona stworzona wspólnym wysiłkiem władz miejskich, dysponujących skromnym budżetem kilkunastotysięcznej gminy oraz pospolitego ruszenia mieszkańców, polegającego na gremialnym i znaczącym współudziale finansowym w inwestycję. Przedsięwzięcie nie opierało się bynajmniej na powadze wysokich sejmowych ustaw, ale na podłożu zwykłej umowy cywilno-prawnej, opracowanej przez ówczesnego wiceburmistrza Jerzego Boksznajdera – między zarządem miasta a każdą ząbkowską rodziną. Chociaż jest to najprawdziwsza prawda, brzmi prawie jak bajka; działo się to bowiem w na tyle zamierzchłych czasach, że nikt jeszcze nie słyszał o funduszach z Unii Europejskiej.
Równocześnie z podjęciem wspomnianego przedsięwzięcia, na początku lat dziewiędziesiątych na terenie miasta został otwarty punkt zlewny nieczystości płynnych. Fakt ten spowodował w mieście aż dwukrotne obniżenie opłat za opróżnienie ówczesnych przydomowych szamb.
Niezadowolonym z sąsiedztwa takiego przybytku mieszkańcom, którym wypoczynek na wolnym powietrzu na własnej działce nie kojarzył się z zapachem kwiatów i wonią koszonej trawy – burmistrz obiecał, że punkt zlewny będzie miał charakter tymczasowy i funkcjonować będzie dopóty, dopóki służyć będzie mieszkańcom Ząbek, korzystających z dobrodziejstw cywilizacji według tradycyjnych metod.
Szamb jest już w Ząbkach niewiele, a z dochodów ze zlewni od tamtej pory zostało zapłaconych kilkadziesiąt milionów złotych zobowiązań. Kiedy jednak należności zostaną spłacone, to co dalej? Czy gmina powinna kontynuować działalnośćczysto komercyjną?
W połowie tego roku, burmistrz Ząbek zaproponował zamknięcia zlewni z dniem 31 grudnia 2006 r. Projekt spowodował wśród radnych konsternację, a następnie wywołał w nich odruch „ucieczki do przodu”, wyrażający się w dążeniu do gruntownej i zaawansowanej technologicznie modernizacji, która zminimalizuje dokuczliwość punktu zlewnego dla mieszkańców. Dzięki temu nie tylko pieniądz nie będzie …olet, ale i zlewnia.
Przeciwnicy zamknięcia zlewni uważają, że dochody z jej użytkowania mogłyby poważnie zasilić miejskie inwestycje w latach następnych. Czyż można takie podejście lekceważyć? Przywołując starożytne analogie przypomnijmy, że cesarz Wespazjan też nie był dusigroszem, kiedy urynę z rzymskich latryn sprzedawał farbiarzom, którzy używali tej cieczy w procesie barwienia tkanin.
Cóż jednak począć każdego dnia z tymi kilkuset szambiarkami, które coraz bardziej blokują ruch z Warszawy do Warszawy przez Ząbki, na powiatowej ulicy Piłsudskiego? Może jest to całkiem niezły argument ku temu, aby słowa danego kiedyś mieszkańcom, i cały czas ponawianego, po prostu dotrzymać. Czyż nie?…