Beata Wardak – wielka gwiazda sceny operowej i operetkowej. Wspaniały, niespotykany mezzosopran. Choć lśni najmocniejszym blaskiem sławy, jest skromną, otwartą do ludzi osobą, która zawsze na pierwszym miejscu stawia swych słuchaczy.
– Jak Pani ocenia tegoroczny Festiwal Operowo – Operetkowy na Mazowszu i Ogólnopolski Konkurs Wokalny ?Złote Głosy Mazowsza”, których jest Pani twórczynią i dyrektorem?
– W tym roku wypadł piąty, jubileuszowy Festiwal. Corocznie prowadzimy około 20 koncertów na przełomie lipca i sierpnia. Natomiast Konkurs Wokalny w tym roku organizowaliśmy po raz trzeci. Przyznawane są trzy główne nagrody oraz specjalne: za szczególne predyspozycje estradowe, za wykonanie arii operetkowej oraz za wyjątkowe walory głosowe. Finał odbędzie się 4 września, zaś Koncert Laureatów 5 września. To jedyny tego typu konkurs w kraju. Pomału staje się wydarzeniem międzynarodowym.
W tym roku na przykład do finału przeszła Koreanka, kończąca w Polsce studium podyplomowe. Bardzo zależy mi na promocji finalistów tego konkursu. Do tego służy między innymi Festiwal, na którym występują. Dodatkowo pomaga to w decyzji jury odnośnie predyspozycji estradowych, bowiem takie zdolności można sprawdzić jedynie w czasie ich występu na scenie, przed publicznością. Ważny jest głos, ale także zachowanie za kulisami oraz to, czy dana osoba umie dobrze wtopić się w zespół, czy jest odporna na stres, otwarta do publiczności.
– Co daje Pani organizacja Festiwalu?
– Taki Festiwal to dla nas mrówcza praca. To darmowe przedstawienia i widzę, że niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, co otrzymują. Z drugiej strony, to szalenie miłe uczucie, gdy na sali widzę taki tłum ludzi. Ja wiem, że radzymińska publiczność zdaje sobie sprawę, po co przyszła, nie przyciąga ich tylko darmowa impreza. Osobiście czuję w sobie posłannictwo, by wzbudzić w ludziach miłość do sztuki, do muzyki klasycznej.
Wiele osób nie słucha takiej muzyki, bo jej po prostu nie zna. To źle, że w szkołach wycofano kulturę muzyczną. Istnieje grono ludzi, którzy nie mają możliwości wyniesienia z domu miłości do sztuki, w szkołach też zostali tego pozbawieni. Takie koncerty powodują za to, że przychodzą całymi rodzinami. Takie dziecko, przyprowadzone na Festiwal, być może w przyszłości kupi bilet na operę czy operetkę.
– Jak ważni są dla Pani słuchacze?
– Dla mnie odbiorcy są bardzo ważni. Przecież gdyby oni nie kochali artystów, nie mielibyśmy po co i dla kogo śpiewać. Aby dojść do czegoś w tym zawodzie, trzeba utrzymać pokorę i być pracowitym, ale i niezwykle szanować swych słuchaczy. To podstawa.
– Cała Pani rodzina kocha muzykę…
– Mąż jest tenorem, który na stałe współpracuje z większością polskich teatrów operowych i operetkowych. Rokrocznie koncertuje na wielu scenach świata. Jest przy tym osobą bardzo skromną. Nasza córka Aleksandra studiuje na Akademii Muzycznej. Gra na altówce i skrzypcach. Śpiewa jazzo. Dostała się do renomowanej Młodzieżowej Orkiestry ?Baltica’, do której należą najlepsi studenci akademii krajów nadbałtyckich.
– Wraz z mężem Leszkiem Świdzińskim wystąpili Państwo w serialu ?Na dobre i na złe”. Proszę opowiedzieć o tej aktorskiej przygodzie.
– Poproszono kiedyś męża, by w jednym odcinku zaprezentować jego głos. Zaprosiłam scenarzystkę na koncert. Wówczas stwierdziła, że tak przystojny mężczyzna powinien być pokazany przed kamerą. Stwierdziłam, że to będzie świetny sposób na promowanie sztuki wokalnej. Tak wpleciono w serial najpierw męża, potem mnie. Mąż gra sąsiada Moniki Zybert. Pojawiamy się co pewien czas jako rodzina śpiewaków. Okazało się, że widzowie nas zaakceptowali i są ciekawi, co słychać u nas nowego.
Dodatkowo zaczęli zachwycać się śpiewem, dopytywać o tytuły wykonywanych przez nas utworów. Ja wspominam jeden z odcinków w reżyserii Artura Żmijewskiego. Przekonałam się, że to nie tylko świetny aktor, ale i wyborny reżyser. Ten odcinek wywołał mnóstwo wzruszeń wśród widzów.
– Jest Pani mieszkanką Radzymina, dlaczego akurat to miasteczko?
– Pochodzę z tego miasta i mieszkam w nim. Bardzo dobrze się tutaj czuję. Radzymin ma fantastyczny klimat. Dodatkowo moje działania wspiera Burmistrz Radzymina – Zbigniew Piotrowski, który jest współtwórcą festiwalu i znakomicie promuje miasto. Radzymin ma fantastyczny klimat.
Rozmawiała Sylwia Kowalska