Odwiedziła mnie dziś znajoma, z którą dość często rozmawiam na różne życiowe tematy, większość z nich dotyczy Wołomina i nie ma w tym nic dziwnego – wszak obie tu mieszkamy i prowadzimy swoje społeczne działania. ? Wiesz co mnie najbardziej denerwuje? ? zapytała wchodząc do naszego biura?
I zaczyna opowiadać?
– Zamieszcza ktoś różne zdjęcia na FB a pod nim narzekanie na leżące na ulicy śmieci, na poprzewracane kosze, albo porozwalane ławki, dziury w ulicy i inne drobne szkody, pisze o bałaganie o tym, że gdzieś brakuje przejścia? zamiast iść z tym tam, gdzie można te problemy rozwiązać. Czemu służy to narzekanie? Ile razy sprzątałam nie swoje śmieci z ulicy, nikomu o tym nie mówiąc? W końcu to my sami robimy ten bałagan, robią je nasze dzieci, nasi znajomi ? nikt obcy. Nie zwracamy na to uwagi bezpośrednio tym, którzy to robią tylko wylewamy żale na FB. W końcu niby kto ma zadbać o porządek wokół nas? ? irytowała się wspomniana znajoma.
W erze facebookowej narzekanie w sieci wyparło narzekanie i plotkowanie w maglu czy na targowisku i większość ludzi tak traktuje pojawiające się hejty. Dla jednych jest to również niewątpliwie swoista terapia.
Pół biedy jeśli dotyczy on tematów ogólnych pod którymi trudno zidentyfikować konkretnego ?żywego? człowieka, gorzej gdy swoim pisaniem dotykamy kogoś osobiście i naznaczamy tą osobę etykietką.
Niestety – coraz częściej hejt zbiera jednak tragiczne żniwo.
Kolejna rozmowa jaką dziś odbyłam ? tym razem telefoniczna, była z osobą dla mnie nieznajomą, podającą się za dziennikarkę telewizyjną a dotyczyła skrzywdzonego dziecka z naszego rejonu. Pani koniecznie chciała nawiązać osobisty kontakt z bliskimi ofiary gwałtu. Chciała wiedzieć z jakiej miejscowości jest skrzywdzone dziecko.
Rozumiem chęć nagłośnienia tematu, rozumiem podtekst jaki towarzyszył rozmowie ? trzeba ukarać sprawcę? Tak ? trzeba ? jeśli wyrządził krzywdę ? jak najbardziej tak.
Stała się rzecz straszna. Jednak choć sprawca uniknął na razie kary to wiadomo, że sprawa wróciła już na wokandę, jaki więc cel ma publiczne roztrząsanie jej w tej chwili? Co wniesie w życie dziecka i jego rodziny po raz kolejny powtórzona informacja? Czy konieczne jest pogłębianie i tak bolesnej rany?
Identyfikacja osoby pokrzywdzonej i nagłaśnianie drażliwej, osobistej tragedii niesie ze sobą ogromne ryzyko wystawienia na ogląd publiczny osobistych spraw, które każdy z nas chciałby zostawić tylko dla siebie. W dobie dzisiejszych technologii to nic innego jak ?wylewanie dziecka z kąpielą? i narażanie na nic nie wnoszce komentarze. Chcąc ukarać sprawcę większą krzywdę wyrządzimy jego ofierze.
Nikt z nas nie chciałby takiego losu dla swoich bliskich, nie czyńmy tego więc innym ? mają prawo do spokoju.