Rok 2017 przypomina rok 1982 co najmniej pod trzema względami. Odwołano festiwal w Opolu, Polska została niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, a Władysława Frasyniuka policja zatrzymała za opór przeciw władzy.
Frasyniuk ma odpowiadać za naruszenie nietykalności funkcjonariusza policji (przestępstwo ścigane z urzędu, zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności). Siedem innych protestujących z nim osób będzie odpowiadać za złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego, jakim – według policji i PiS ale nie według kardynała Kazimierza Nycza – miała być tzw. miesięcznica smoleńska.
Wyniesienie Frasyniuka przez policjantów z miesięcznicy i przetrzymywanie go na podwórzu pobliskiej kamienicy stało się wydarzeniem szeroko komentowanym. Frasyniuk to bowiem legenda walki o demokrację i praworządność w okresie stanu wojennego.
Ale czy ktoś o tym jeszcze pamięta?
Stan wojenny zastał go w pociągu do Wrocławia. Dzięki pomocy kolejarzy uniknął aresztowania na dworcu. Jeszcze w tym dniu 13 grudnia 1981 roku utworzył Regionalny Komitet Strajkowy, który wezwał mieszkańców Dolnego Śląska do strajku generalnego. Stanęły wszystkie największe zakłady regionu. W czwartek, 7 stycznia 1982 roku we wrocławskich gazetach ukazał się list gończy za Władysławem Frasyniukiem. Już wtedy władza wiedziała, kto jest jej największym przeciwnikiem.
W stanie wojennym Władysław Frasyniuk działał nie tylko w Regionalnym Komitecie Strajkowym na Dolnym Śląsku. Wraz z Bogdanem Lisem z Gdańska, Zbigniewem Bujakiem z Mazowsza i Władysławem Hardkiem z Małopolski stworzyli Tymczasową Komisję Koordynacyjną – podziemny ogólnokrajowy organ zdelegalizowanej Solidarności.
Do odnalezienia Władysława Frasyniuka zaangażowano ogromną liczbę funkcjonariuszy UB a nawet kontrwywiad wojskowy. Aresztowano go 5 października 1982 roku. W pierwszym procesie dostał wyrok sześciu lat więzienia, ale wyszedł w 1984 roku na mocy amnestii. Nie zamierzał być jednak wdzięczny władzy za darowanie mu reszty kary.
Frasyniuk wrócił do konspiracyjnej działalności i kolejny raz, już w 1985 roku, został skazany na kilkuletnie więzienie. W sumie z przerwami przesiedział prawie cztery lata. Bez przerwy miał konflikty ze strażą więzienną. Atakowano go, wyprowadzano z celi, polewano wodą, bito. Bywał zamykany w specyficznej izolatce zwanej termosem, czyli w celi bez dopływu świeżego powietrza, tak, że dwa razy w ciągu doby lekarz sprawdzał, czy więzień jeszcze żyje. Jak wspomina: – Nie ma takiej kary więziennej, której bym nie zaliczył, łącznie z takimi karami, których już nie ma dziś w polskich więzieniach, na przykład sześciomiesięczna izolacja czy odbywanie kary w kajdanach, na dzień kuty do przodu, a na noc do tyłu. Byłem też wielokrotnie pobity, wiem, co to oznacza wywalenie barku, połamanie żeber czy wykręcanie genitaliów, aczkolwiek nie mam do nikogo pretensji, dlatego że nie byłem grzeczny. W więzieniu uważałem, że to ja jestem przywódcą i ten mandat Solidarności musi być również tam widoczny. Znam więc brutalną stronę systemów totalitarnych i znam agresję, która wywołuje agresję.
Tylko on mógł więc powiedzieć w telewizji do Jarosława Kaczyńskiego: – Jarek, pier…, nie było cię tam!
Taki jest Władysław Frasyniuk. Daleki od koniunkturalizmu, wierny sobie.
A w 1989 roku biedny kierowca MPK, wyjechał z konspiracji kawalkadą tirów. Nigdy nie rozliczono 80 mln zł. pobranych na cele związkowe, i nie rozliczono ok. 700 mln $ pomocy z zachodu. Powstała z tego niejedna ” stara fortuna”. Panu Władkowi nie po drodze było z Solidarnością, ale bratał się z postkomuną i aferałami. Co na niego mają Stare Kiejkuty, że ostatecznie upadł na bruk razem Obywatelami UB?.
Frasyniuk, Wachowski, Janecki, Siemoniak, dziwne polityczne KARIERY kierowców z PRL.