Żyjąc w XXI wieku mówimy coraz częściej o potrzebach i pomocy osobom niepełnosprawnym, jest wiele osób, które dostrzegają ludzką krzywdę, a reportaże w telewizji ukazujące cierpienie innych nie przechodzą bez echa. Zawsze znajdą się dobrzy ludzie, którzy pomogą. Ciągle jednak okazuje się, że głupota ludzka nie zna granic.
Mieszkam na jednym z osiedli w Kobyłce, wychowujemy z mężem dorosłą niepełnosprawną córkę, borykaliśmy się od urodzenia z jej chorobą, natrafialiśmy na bezdusznych lekarzy, urzędników, a przede wszystkim na ludzi, którzy nie rozumieli, czy nie starali się zrozumieć nas rodziców i chorego dziecka, które ma prawo do godnego życia i godnego traktowania.
Choroba dziecka i ciągła ,,walka” o wszystko, trudności z załatwianiem różnych spraw powodują, że nie wszyscy rodzice wytrzymują to psychicznie. My jak dotąd jesteśmy od 33 lat wciąż razem i razem pokonujemy trudności życia codziennego, ale u innych bardzo często dochodzi do rozpadu rodziny.
Zarówno my rodzice jak i nasze młodsze dwie ,,zdrowe” córki doświadczaliśmy od ludzi wielu upokorzeń. Jedna córka była odtrącana przez rówieśników tylko dlatego, że miała chorą siostrę , wyśmiewanie, wytykanie palcami było na porządku dziennym. Ja kiedyś usłyszałam, że jedna pani nie mogła znieść jak jej syn siedział obok mojej chorej córki w samochodzie, jakby była trędowata. Miałam problemy z przyjęciem dziecka na 2-3 godziny do przedszkola, bo usłyszałam, że tu są inne dzieci i… mogłabym tak wymieniać jeszcze wiele przykładów.
Rodziny, które mają chore dzieci z czasem obojętnieją, izolują się od innych, a spotkania towarzyskie ograniczają się do osób, które mają podobne problemy. Wiele osób niepełnosprawnych całkowicie izoluje się od świata i pomimo, że powstają placówki dla nich, gdzie mogą spędzić aktywnie czas, niektórzy niestety boją się wyjść do ludzi – ludzi, którzy jeszcze teraz w XXI wieku potrafią dopiec do bólu.
Inni mają problemy gdzie wyjechać na urlop: na Kretę a może do Chorwacji? Jakie buty wybrać? Czy może zamiast butów sukienkę kupić? A nasze problemy dotyczą tego, gdzie wyleczyć dziecku zęby? Który szpital udzieli pomocy medycznej naszej córce,? Czy wreszcie to pytanie najważniejsze – co zrobimy, gdy nam, rodzicom, zacznie ,,szwankować” zdrowie i kto wtedy zajmie się naszą córką? Czeka ją dom opieki, gdzie w takim domu takich osób jak ona jest około setki i nie oszukujmy się – nie będzie w nim miała takiej opieki i miłości jaką ma w domu rodzinnym.
Ostatnio głupota ludzka osiągnęła najwyższy można rzec pułap na naszym osiedlu.
Rozpętała się awantura wywołana przez jednego pana i panią i wciąganie w nią innych mieszkańców osiedla w protest przeciw wyznaczeniu jednego z dwóch miejsc parkingowych dla osób niepełnosprawnych. Krzyki pod naszym adresem, że to bezprawnie, że załatwiliśmy sobie miejsce, a nawet groźby typu: ja was i tak załatwię i tego znaku tu i tak nie będzie .
Zostało nawet napisane pismo do administracji osiedla z prośbą o zlikwidowanie jednego miejsca, pod którym podpisali się niektórzy mieszkańcy. Słyszałam jak jedna pani narzekała, że nie będzie można teraz podjechać nawet z zakupami.
Przecież na innych osiedlach już od dawna są takie miejsca, które powinny być jak najbliżej wejścia do bloku i chyba to powinno być oczywiste dla wszystkich.
Zadaję sobie pytania: dlaczego i o co cała ta awantura? Ale zaraz odpowiedź nasuwa mi się sama – ten kto nie ma osoby niepełnosprawnej w rodzinie nie zrozumie, a dla niektórych niepełnosprawność to – tylko wózek inwalidzki.
Wyznaczone miejsca są dla tych, którzy mają uprawnienia do korzystania z nich, a na znaku nie ma przecież imienia i nazwiska osoby niepełnosprawnej.
Ta pani z panem dopięli swego, jedno miejsce zostało zlikwidowane i pewnie teraz mają satysfakcję, bo powiedziała przez telefon z triumfem: i co wygraliśmy! Ale z kim Pani wygrała proszę Pani? Z osobami niepełnosprawnymi? Takim zachowaniem Państwo pokazaliście tylko publicznie jaki stosunek macie nie do nas jako do sąsiadów, ale do wszystkich osób niepełnosprawnych, a na zlikwidowanym miejscu i tak parkują samochody osób ?zdrowych?.
Przykro, że wśród nas mieszkają tacy ludzie, którym przeszkadzają rzeczy oczywiste i chcą zademonstrować swoją wyższość, pokazać kto tu rządzi, pokazać gdzie mamy zająć miejsce
w szeregu.
Na koniec chcę dodać, że nikt nie może przewidzieć, czy w przyszłości jedno z tych miejsc nie będzie potrzebne tym, którzy tak krzyczą!
Mieszkanka Kobyłki