Przed 35. laty na ulice polskich miast wyjechały czołgi a do drzwi tysięcy Polaków zapukali funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, by ich aresztować. Nastał stan wojenny! Dzisiaj o tych dniach już mało kto pamięta, za to coraz więcej mają do powiedzenia osoby, których jedyną zasługą było to, że w ten niedzielny poranek poranek, 13 grudnia 1981 roku, mogli się wyspać do woli!
W ostatnich dniach pojawiła się w księgarniach książka Grzegorza Majchrzaka pt. ?Tajemnice stanu wojennego?. To pasjonująca lektura! Autor przypomniał bowiem ? między innymi ? historię Zbigniewa Bujaka, szefa Regionu Mazowsze NSZZ ?S?. Oto ona:
– Zbigniew Bujak, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. uczestniczył w posiedzeniu Komisji Krajowej NSZZ ?S? w Gdańsku. Jednak na wieść o pierwszych czołgach na ulicach miasta, do pociągu nie wsiadł i zaczął ukrywać się na terenie Trójmiasta.
Należał z pewnością do grona najpilniej ściganych działaczy ?S?. Jednak przez kilka miesięcy działania władz nie przynosiły skutku. Do czasu. 2 marca 1983 r. Bujak został zatrzymany przez funkcjonariuszy Departamentu II MSW podczas spotkania z Aleksandrem Małachowskim. Następnie został przewieziony do gmachu MSW przy ulicy Rakowieckiej. Sytuacja na pozór wydawała się beznadziejna. Dopisało mu jednak szczęście – w trakcie rutynowego przesłuchania przez funkcjonariuszy Biura Śledczego MSW odmówił odpowiedzi na niektóre pytania, np. ile pokoi ma mieszkanie w którym miał być zameldowany a także, czy posiada telefon. W tej sytuacji przesłuchujący go funkcjonariusz postanowił sprawdzić, czemu przesłuchiwany nie chce odpowiadać na tak niewinne, zdawałoby się przecież, pytania. Zdecydował się zabrać go do tego mieszkania. Jednak kiedy dojechali na miejsce, Bujak po wyjściu z samochodu podjął – jak się później okazało – udaną próbę ucieczki. ?Wykonałem trzy długie kroki, wchodząc na betonowe płyty. W pierwszej chwili nie mogło to zwrócić ich podejrzeń, a mi dało chyba metr przewagi nad nimi. I w tym momencie, gdy zorientowałem się, że mam tę przewagę, wykonałem skok, a potem jak w berku zmieniłem kierunek i zrzuciłem kożuch. Było to doskonałe, miałem bowiem swobodę ruchów i kilka metrów przewagi? – relacjonował po latach. Nie powstrzymały go okrzyki funkcjonariusz SB ?Stój, bo strzelam?. Miał szczęście, gdyż goniący go nie zrealizowali swojej groźby. Na jego korzyść zadziałały też panujące wówczas warunki – dwóch esbekow wywróciło się na lodzie.
Jednak i jego również dopadł pech. Uciekając, wpadł co prawda do ?Poloneza?, w którym siedziały dwie kobiety, z okrzykiem: ?Jestem z podziemia goni mnie milicja, niech mnie panie wywiozą stąd?, te jednak nie zamierzały mu pomoc! Tymczasem goniący go zbliżali się. Bujak wskoczył więc pod koła nadjeżdżającej taksówki. Na szczęście taksówkarz, mimo jego nietypowego jak na mróz ubioru, ruszył mówiąc: ?a coś pan tak jak Filip wyskoczył z krzaków w takim przyodziewku?.
Notabene jego również nie wzruszyło, że ma przed sobą ściganego członka podziemia. ?A pieniądze pan ma? Jak pan nie ma to nie wiozę!? – oświadczył mu. Na szczęście Zbigniew Bujak miał przy sobie trochę gotówki na ?czarną godzinę.
Ostatecznie Zbigniewa Bujaka aresztowano ? dopiero! – 31 maja 1986 r. i osądzono ? ale o nim, prawdziwym bohaterze tamtych dni, dzisiaj milczą rządowe media.
A potem przeprosił za „Solidarność” i oddał legitymację związkową na licytację żonie Kiszczaka.
Polecam
http://niepoprawni.pl/blog/leopold/czy-legendarni-przywodcy-byli-zadaniowani