Posłanka Prawa i Sprawiedliwości do parlamentu europejskiego, Beata Gosiewska, zażądała od państwa polskiego gigantycznego odszkodowania za śmierć męża w katastrofie smoleńskiej. W tych dniach skierowała do sądu trzy wnioski: w imieniu swoim i dwójki niepełnoletnich dzieci. Wzywa Ministerstwo Obrony Narodowej – bo to ten resort nadzorował lot TU-154 – do podpisania ugód i wypłaty po 1,25 mln zł zadośćuczynienia dla niej i każdego z dzieci oraz po 400 tys. zł odszkodowania. W sumie to blisko 5 mln zł! Ponadto wnioskuje o podwyższenie o 2 tys. miesięcznie rent, które dzieci już dostają od ZUS.
To, że kilka rodzin smoleńskich zabiega o kolejną rekompensatę za śmierć bliskich było już wiadomo wcześniej. W tym celu powołany został w resorcie Antoniego Macierewicza specjalny zespół negocjacyjny dla rozstrzygania napływających roszczeń. Lecz dopiero wystąpienie Beaty Gosiewskiej, prominentnego polityka PiS, pokazało rzeczywistą skalę tego problemu. Wypłaty gigantycznych odszkodowań, rekompensat, rent, zasiłków itp. dla kilku wybranych rodzin nijak się bowiem mają ze sprawiedliwością. Bo dlaczego śmierć pod Smoleńskiem jest wyżej ?wyceniana? od śmierci żołnierza, policjanta czy strażaka poległego na służbie? Tak nie powinno być!
Rodzina Gosiewskich, podobnie jak inni bliscy ofiar tragedii, dostała niedługo po katastrofie zadośćuczynienie od Skarbu Państwa w sumie 750 tys. plus 40 tys. jednorazowej pomocy od rządu oraz 100 tys. odszkodowania z kancelarii Sejmu. Z kolei od premiera Tuska osierocone dzieci otrzymały po 2 tys. dodatkowej(!) miesięcznej renty do czasu ukończenia nauki.
Jak zauważyły media, istotniejsze jest w tym, że pani Gosiewska jak kilka innych rodzin, występuje kolejny raz po pieniądze. A przecież głodem nie przymiera, podobnie jak jej dzieci. Po śmierci męża znacząco przecież awansowała zawodowo i finansowo. Startując w jego dawnym okręgu, najpierw została wybrana do Senatu, a obecnie zasiada w europarlamencie. Już dlatego żądanie kolejnych pieniędzy od państwa jest co najmniej niestosowne!
Oto jak uzasadniła wniosek, m. in.: ?Przed katastrofą całe moje życie podporządkowane było działalności męża, a jego śmierć zniweczyła wysiłki wielu lat wspólnej pracy i wyrzeczeń całej rodziny związanych z jego działalnością polityczną. Gdyby nie katastrofa smoleńska, Przemysław Gosiewski mógłby być jeszcze politykiem przez długie lata. W momencie katastrofy znajdował się u szczytu kariery politycznej, w każdych kolejnych wyborach uzyskiwał coraz wyższe poparcie, a w najbliższych planach miał kandydowanie do Parlamentu Europejskiego co wiązałoby się z olbrzymim awansem finansowym ? jego uposażenie wzrosłoby dwukrotnie. Gdyby nie katastrofa TU-154, mój mąż miałby przed sobą 21 lat aktywności zawodowej. W chwili śmierci zarabiał 14 tys. zł brutto. Nawet gdyby pominąć dynamiczny rozwój jego kariery politycznej i za punkt odniesienia przyjąć osiągane przez niego dochody sprzed katastrofy, budżet rodzinny zmarłego zostałby przez niego zasilony kwotą ponad 3,5 mln zł.?
W najnowszym oświadczeniu majątkowym, złożonym w europarlamencie w kwietniu br., Beata Gosiewska podała, że w 2015 r. zarobiła ponad 97 tys. euro (czyli około 400 tys. zł). Zadeklarowała, że na koncie ma prawie 1,4 mln zł i 107 tys. euro (w przeliczeniu około 440 tys. zł) oszczędności oraz papiery wartościowe o wartości blisko 290 tys. zł.!