– Zastanawiające z jaką lekkością przychodzi niektórym uczestnikom życia publicznego przerzucać odpowiedzialność za coś co sami nabroili na innych. Czy nikt już nie widzi, że ten X.Y., był sam za to odpowiedzialny? – zapytała kilka dni temu podczas kameralnego spotkania jedna z moich znajomych. To stwierdzenie wywołało krótką acz burzliwą dyskusję, po której padło pytanie: – No dobrze, masz taką wiedzę, to może napisz o tym do gazety, idź na policję, powiadom odpowiednie służby? zapanowało niezręczne milczenie i w zasadzie był to już koniec dyskusji i zarazem postawione na wstępie pytanie zawisło w próżni.
Wołomin, o czym już niejednokrotnie pisałam, to miasto pełne sprzeczności. Z jednej strony to miasto ludzi, którym ciężko jest związać koniec z końcem, którzy nie radzą sobie z trudami przetrwania, ale też miasto ludzi, z polotem, inwencją, pomysłowych, potrafiących dojść wysoko w hierarchii społecznej, zgromadzić niemałe fortuny.
I wreszcie Wołomin to miasto, któremu tak trudno jest pozbyć się etykietki złej sławy i nikt nie wie jak się tej etykietki pozbyć.
Kilka lat temu jedna z osób bliskich memu sercu przeniosła swoje funkcje życiowe we wschodnie rejony kraju. Podczas rozmowy jaką odbyliśmy po kilku dniach od tej przeprowadzki usłyszałam stwierdzenie: – Słuchaj, jacy fajni są ludzie tu, gdzie teraz mieszkam. Życzliwi, pogodni, uśmiechają się do siebie na ulicy, pozdrawiają, są chętni do pomocy. – A u nas są inni? – zapytałam lekko zażenowana. W odpowiedzi zostałam obdarzona ironicznym spojrzeniem z nutą politowania i na tym wówczas nasza rozmowa się zakończyła.
Kilka tygodni temu znowu miałam okazję porozmawiać z autorem przytoczonej powyżej wypowiedzi, który odwiedził na krótko nasze/swoje miasto po dłuższej nieobecności. Tak się jakoś złożyło, że rozmowa znowu zeszła na wołomińskie tematy. Kończąc spotkanie mój rozmówca podsumował: – Wiesz cieszę się, że mogłem poodwiedzać stare kąty, ale nie zamierzam jednak tu wracać. I w zasadzie był to koniec naszej rozmowy. Chyba nie chciałam usłyszeć z jakiego powodu?
Czy faktycznie gdzie indziej jest lepiej? Nie wierzę, że nie ?tam? trzeba mierzyć się z podobnymi problemami.
Czego nam brakuje? A może potrzebujemy jedynie więcej odwagi, aby nie bać się czarne nazywać czarnym, a białe białym?