– Moi Drodzy, ?ARKA? to miejsce wspólnego bycia. Płynąca po spokojnej i wzburzonej toni codzienności. Chcieliśmy i tworzyliśmy miejsce, gdzie każdy przychodzący będzie mógł się znaleźć ? tymi słowami Arkadiusz Rychta, prezes Fundacji Osób Niepełnosprawnych ARKA rozpoczął wspomnienia sięgające roku 1984.
Wystąpieniu Arkadiusza Rychty, prezesa Fundacji Osób Niepełnosprawnych ARKA, towarzyszyła przygotowana z okazji 25 rocznicy powstania Fundacji prezentacja. Jednak wielu obecnych podczas uroczystości zaskoczyła informacja, że wspomnienia te sięgnęły 1984 roku, czyli 32 lata wstecz.
– To wówczas do parafii Matki Boskiej Częstochowskiej przyszedł na swoją duszpasterską posługę ksiądz Tadeusz Sowa ? i rozpoczęły się spotkania na początku po domach później w salce przy parafii ? opowiadał Arkadiusz Rychta.
– ARKA to miejsce, gdzie każdy współtworzył jego wartość, jego klimat. Każdy z nas stał się integralną częścią tego środowiska. Ale przed ARKĄ była ISKIERKA a jeszcze wcześniej spotykaliśmy się po domach.
Są tu, wśród nas, osoby o różnej niesprawności, w różnym wieku. Bogactwo osobowości i doświadczenia. Przychodzili; jedni zostawali i są do dziś, inni odchodzili. Oczywiście, jak wszędzie, gdzie są ludzi, o różnych charakterach, tak i u nas, dochodzi czasem do ?intensywnej wymiany poglądów?. Ale zawsze, przed rozejściem ?jest zgoda?.
Bowiem pamiętamy? ?niech słońce, nie zachodzi nad twoim gniewem?.
Nie zawsze byliśmy w stanie spełnić oczekiwania, czy sprostać wymaganiom. Choć staraliśmy się i staramy pomagać, w każdy możliwy dla nas sposób. Pomagać zwalczać bariery nie tylko architektoniczne, co przede wszystkim międzyludzkie. Bowiem każdy z nas, bez względu na to kim i jaki jest, nie chce być poza, nie obok, ale pośród. A miarą naszej wielkości jest to, jak odnosimy się do kogoś słabszego, mniej zaradnego, mniej umiejącego czy mogącego.
Dlatego, ?Choć to dobro, jakie może każdy z nas uczynić, jest jak kropla w oceanie, to czyńmy je, bowiem właśnie ono, nadaje sens i wartości naszemu życiu.?
Myślę, że te 25 lat, to też świadectwo wartości, siły, potrzeby istnienie ?ARKI?. Dziś, z optymizmem patrzymy
w następne lata. Dzięki Wam, którzy w różny, możliwy dla siebie sposób wspieracie, jesteście ? mówił Arkadiusz Rychta, prezes Fundacji ARKA. Po czym zaprosił do obejrzenia prezentacji? a były to wspomnienia pokazujące ponad ćwierć wieku historii Fundacji ale również historii miasta z którym ARKA jest związana nierozerwalnie.
Z okazji swojego święta Arkowicze przygotowali dające do myślenia i skłaniające do refleksji, niezwykle wymowne przedstawienie, oparte na znanych i popularnych bajkach. Serca starych przyjaciół mają od lat, ale czy dotarli do serc kolejnych, nowych, przyjaciół? W jubileuszowym spotkaniu tych starych i zaangażowanych ? często od wielu lat – przyjaciół, uczestniczyło wielu. Byli burmistrzowie, osoby indywidualne, przedstawiciele różnych organizacji, mediów i jak na urodziny przystało nie zabrakło również tortu, życzeń i prezentów. Z pewnością były też marzenia…
Refleksja: Dzięki opowiadaniu które snuł Pan Arek wróciły również moje wspomnienia, które dotyczą okresu nieco wcześniejszego niż te jubileuszowe 25. lecie. Ale mają one gdzieś mały punkt wspólny. Dziś często zapominamy, że początek lat 80. ubiegłego wieku był to czas, kiedy o osobach niepełnosprawnych zbyt wiele się publicznie nie mówiło. Nie było też w okolicy organizacji, która by działała na ich rzecz. Żyliśmy innymi problemami. Mówimy tu o latach 1980 ? 1983, kiedy odbywały się w całym kraju strajki, wprowadzono stan wojenny, życie towarzysko-społeczne odbywało się głównie w domach. Organizowaliśmy wówczas wspólnie z mężem i naszymi kobyłkowskimi znajomymi spotkania we własnym mieszkaniu, na które między innymi, przyjeżdżał jeden z naszych kolegów, chorujący od 1979 roku na SM (stwardnienie rozsiane). Miał coraz większe problemy z poruszaniem się. Bliżsi i dalsi znajomi zajęci swoimi problemami odsuwali się coraz dalej. W zasadzie, przez wiele lat, te półprywatne spotkania były dla naszego kolegi z SM-em jedyną możliwością spotkania rówieśników.
Jesienią 1983 roku przeprowadziliśmy się do Wołomina i wraz z nami przeniosły się tu również wspomniane wcześniej spotkania, które odbywały się przez kolejne 1,5 może dwa lata. Podobnie jak Pan Arek pamiętam, kiedy w Wołominie pojawił się ksiądz Tadeusz Sowa i jego czysto koleżeńskie odwiedziny w naszym domu, po których za kilka dni przyszedł do nas ponownie pojawiając się na jednym z naszych spotkań wraz z grupą młodych przedstawicieli wołomińskiej OAZY (Ruch ?Światło Życie?). Była to chyba jesień 1984 roku. My z mężem ? napływowi z sąsiedniej Kobyłki i ONI ? miejscowi, młodzi ludzie. Zastanawialiśmy się wspólnie, co zrobić, aby osoby podobne do naszego chorego na SM kolegi ?wyciągnąć? z czterech ścian, aby mogły się wymieniać z innymi adresami dobrych lekarzy, informacją o dostępnych lekach o możliwości rehabilitacji. Podczas tych ? kilku a może kilkunastu – spotkań jeden z uczestników opowiedział o chłopaku, który po skoku do wody stał się osobą niepełnosprawną ? wówczas po raz pierwszy usłyszałam o Panu Arkadiuszu Rychcie. Na jednym z kolejnych spotkań ktoś przyniósł jego adres? ktoś inny opowiedział o kolejnej osobie będącej w podobnej sytuacji.
Przez lata te wspomnienia nieco się zatarły w pamięci, więc uleciały gdzieś nazwiska i czasem dziwię się gdy ktoś przypomina, że bywał wówczas w moim domu. Wiem od Pana Arka, że ksiądz Tadeusz Sowa pojawił się w jego mieszkaniu z duszpasterską wizytą ?Po kolędzie?. Była to pewnie zima 1985 roku. Cykl opisanych tu zdarzeń pokazuje, jak mocno splatają się ze sobą losy różnych osób, pozornie nie mających ze sobą wiele wspólnego, które nic o sobie nie wiedzą.
Ale wracając do obecnej rzeczywistości – w środę (14 września) uczestniczyłam w spotkaniu na zaproszenie starosty wołomińskiego Kazimierza Rakowskiego. Jeden z poruszanych tematów dotyczył osób niepełnosprawnych. Przedstawicielki rodziców dzieci niepełnosprawnych, które zakończyły edukację (osoby po 25. roku życia) przypomniały, że osoby niepełnosprawne i ich integracja w życiu społecznym to w naszym kraju ciągle nierozwiązany problem społeczny. Dziś ? pomimo wielu systemowych możliwości ? osoby niepełnosprawne często nadal pozostają w izolacji. Matki ? dorosłych, niepełnosprawnych dzieci przypomniały, że głośne ? publiczne debaty na ten temat ? odbyły się w naszym powiecie między innymi w 2008 roku i w 2011 roku. – Ciągle brakuje miejsc w ośrodkach opiekuńczych dziennego pobytu. Miejsca, które powstały są zajęte, nowe nie powstają a osób wychodzących z systemu edukacji z każdym rokiem przybywa. Ci ludzie ? nasze dorosłe dzieci niepełnoprawne ? zostają na marginesie życia ? mówiły.
Spotkanie zakończyło się iskierką nadziei, że może któryś z samorządów podejmie rękawicę i pomoże w znalezieniu lokum dla kolejnej grupy osób, którym oprócz domu rodzinnego, potrzebne jest miejsce takie jak ARKA stworzona przez dwóch niepełnosprawnych fundatorów.
Teresa Urbanowska