Wybory mamy za sobą. Sondaże, sympatia dziennikarzy, wielkie pieniądze na kampanię i wielkie zapotrzebowanie na zmiany zrobiły swoje. Mamy nowy parlament zdominowany przez Prawo i Sprawiedliwość i liberalną Platformę Obywatelską. Premier z Krakowa może być co najwyżej wicepremierem w Warszawie. Ku zaskoczeniu obserwatorów PiS na funkcję premiera desygnuje polityka z drugiego szeregu. Widać wyraźnie że PO miała tylko jeden powyborczy polityczny scenariusz: bierzemy wszystko – prezydenta i premiera.
Idziemy przez wybory bez programu bo ujawnienie co chcemy zrobić po wyborach może odebrać nam 15% głosów. Program PO to często sprzeczne wypowiedzi Jana Marii Rokity i Donalda Tuska, do końca skrywane nazwisko kandydata na ministra finansów. Miało być miło, łatwo i przyjemnie czyli 3 razy 15. Po wyborach gorycz i szok. Ambitny i dumny Rokita nie będzie odgrywał pierwszoplanowej roli w państwie. Wydawać się mogło, że zwycięskie w wyborach ugrupowania mają wszystko. Przygniatającą prawie konstytucyjną większość w Sejmie, słabą i programowo rozbieżną opozycję parlamentarną, życzliwe media i wsparcie kapitału. I tu niespodzianka. Zamiast rytmicznego i skutecznego marszu do władzy mamy spektakl jakiego nasza ponad piętnastoletnia demokracja jeszcze nie miała. PO gra na czas licząc że Tusk wygra w drugiej turze wybory prezydenckie. Nie kwapi się do szybkiego utworzenia rządu. Próbowała ośmieszyć PiS na pierwszym w dziejach świata, transmitowanych na żywo w radio i telewizji spotkaniu koalicyjnym. Czegóż tam nie było: patetyczne wypowiedzi, zacietrzewienie, marsowe miny i zaskakująca bezradność polityków PO. Wieczorem zaś w programach telewizyjnych dogrywka tego starcia, ujawniająca, że naprzeciwko sprawnych i skutecznych polityków PiS siedzą przereklamowani politycy PO z Hanną Gronkiewicz – Waltz na czele. A miało przecież być tak ładnie. Racjonalni i umiarkowani politycy PO mieli ujawnić radykalizm i głód władzy polityków PiS. Dobrze, że padły obietnice że więcej takich transmisji nie będzie. Nie tylko dla polityków i dziennikarzy, ale przede wszystkim dla obywateli. Ten spektakl nie był potrzebny. Ci którzy poszli do wyborów i głosowali, zaczęli się zastanawiać czy dobrze zrobili, a Ci którzy nie poszli utwierdzili się w swoich racjach. Zderzyły się dwie racje w powyborczym tygodniu: – pilna potrzeba utworzenia sprawnego i koalicyjnego rządu; – budowanie wrażeń i przesłań przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Szczególnie istotne w tych powyborczych przepychankach i połajankach jest tracenie politycznego impetu związanego z wyborczym zwycięstwem przez oba ugrupowania skazane na siebie. Rząd Belki, o czym wielokrotnie pisałem, nie istnieje już od maja. Niby jest a tak jakby go nie było. Przez ostatnie tygodnie wielu ministrów i wiceministrów pakuje się i szuka nowych miejsc na dalsze funkcjonowanie. Od czasu do czasu decyzją rządu minowało się kolejne pole dla następców. Polska, jak kania dżdżu, czeka na nowy rząd. Społeczeństwo i gospodarka wymagają szybkich odpowiedzi na podstawowe pytania: jaki będzie budżet nowego rządu, jakie podatki, jakie pierwsze decyzje. Skąd znajdą się pieniądze na obiecane w kampanii inwestycje, poprawę sytuacji materialnej najuboższych, co zrobi rząd ze służbą zdrowia, systemem ubezpieczeń rolniczych itd., itd. Zamiast tego mamy polityczny pokerek. A jeśli PiS i PO blefują i zamiast karety dam czy króli są po dwie pary szóstek czy siódemek? Czyżby ziścić się miał kolejny raz ponury polski cytat: „przed szkodą i po szkodzie Polak głupi”. Po politycznej kompromitacji AWS i UW z lat 1997 – 2001, po moralnym zepsuciu Państwa przez SLD w latach 2002 – 2005 wszyscy życzyliśmy i życzymy sobie rządu uczciwego, sprawnego i skutecznego. Nieudolny i nieskuteczny rząd PiS – PO kolejnej grupie Polaków może odebrać resztki nadziei i wiary w polityków i polską demokrację. Życzmy więc, aby sprawdziły się deklaracje, aby tym razem czołówka polityczna kraju miała dobry program realizacyjny dla Polski a nie listę życzeń i obietnic dla wyborców o której zapomina się szybko po ogłoszeniu wyników.
Z woli wyborców okręgu podwarszawskiego pełniłem zaszczytną funkcję posła ziemi podwarszawskiej. Spotkałem tysiące ludzi: ofiarnych, pracowitych, sumiennych, odpowiedzialnych i gotowych do współpracy. To tak naprawdę Państwo dawaliście mi siłę i oparcie w trudnej pracy poselskiej. Wiele cennych inicjatyw płynęło z Waszej strony. Na ile starczało mi sił i środków starałem się tym inicjatywom udzielić wsparcia i wspólnie je realizować. To jak sądzę, nie tylko dla mnie, nie był czas stracony. Jeszcze lepiej jak dotąd poznałem problemy gmin i powiatów podwarszawskich. Poznałem wielu ludzi z którymi kontakt na zawsze pozostanie w dobrej pamięci. Jako Przewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury nie uciekałem od trudnych problemów. Podejmowałem się, często nie zawsze popularnych działań z pełnym przekonaniem, że aby poprawić system transportowy Warszawy i najbliższych okolic ważne są szybkie decyzje. Wiemy, że nie lokalizacji, która mogłaby zadowolić wszystkich. Kluczowe dla naszej transportowej przyszłości inwestycje zostały wprowadzone do planu centralnego. Zabezpieczyłem też na ich przygotowanie i prace planistyczne oraz wykupy gruntów odpowiednie środki. Wyrażam nadzieję, że wybrani posłowie okręgu podwarszawskiego skoncentrują swoją uwagę na zrealizowaniu tych inwestycji na naszych drogach jak i kolei.
Szczególne podziękowania pragnę złożyć za współpracę samorządowcom: wójtom, starostom, prezydentom, burmistrzom, setkom radnych, tysiącom sołtysów i przewodniczącym rad osiedlowych. Jestem przekonany, że nasza wspólna praca dobrze służyła Polsce i społecznościom lokalnym. Wdzięczny jestem za kierowane do mnie wszelkie sugestie, uwagi i opinie. Starałem się być nie tylko Waszym posłem, ale też i przyjacielem. Od bardzo wielu z Was doznałem wiele dobrego. Za to wszystko jeszcze raz serdecznie dziękuję i deklaruję, że tak jak dotąd Wasze problemy nie będą dla mnie obce a w życiu Waszej społeczności, na tyle na ile będę mógł, chcę dalej uczestniczyć.