?Grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze”, zwykło się mówić o drużynie Hiszpanii. Byli zawsze w roli faworytów, ale od lat nie potrafili udowodnić swojej klasy. Szczytem możliwości był dla Hiszpanów ćwierćfinał wielkiej imprezy. Jednak od 29 czerwca wszystko się zmieniło. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego byli najlepszą drużyną Euro w Austrii i Szwajcarii i zasłużenie wygrali tę imprezę.
Pesymiści twierdzili, że Niemiecka machina rozbije pięknie grającą Hiszpanię, ale nie tym razem. W końcu zasłużoną nagrodę otrzymał trener świeżych Mistrzów Europy, Luis Aragones. Doświadczony szkoleniowiec utarł nosa hiszpańskim dziennikarzom, którzy za wszelką cenę chcieli wymusić na nim powołanie Raula Gonzalesa. Aragones nie miał zamiaru ulec. – Pokażcie mi ile tytułów zdobył z Hiszpanią Raul? – zapytał retorycznie sędziwy trener.
Zamiast niego powołał siedemnastoletniego Bojana Krkica z Barcelony. Gdy ten poprosił o zwolnienie z powołania, wszyscy byli przekonani, że Raul jednak zagra na Euro. Nic z tego. Aragones powołał Sergio Garcię ze zdegradowanego do Segundy, Realu Saragossa. A dziś ten wyzywany od ignorantów trener jest Mistrzem Europy. Zresztą styl, w jakim prowadzona przez niego drużyna zagrała cały turniej, był fantastyczny.
Ręce składały się do oklasków po znakomitych prostopadłych podaniach do Villi lub Torresa. Ten pierwszy został nawet królem strzelców imprezy z czterema trafieniami. W środku pola królowali Xavi i Senna, a na skrzydłach Iniesta i Silva, wspierani przez bocznych obrońców, Capdevillę i Sergio Ramosa. W bramce czuwał ?Święty Iker”, jak nazywają Casillasa kibice z Hiszpanii. Od zwycięstwa do zwycięstwa potoczył się dla piłkarzy Aragonesa turniej w Austrii i Szwajcarii.
Eksperci wskazywali, że tylko Niemcy są w stanie zatrzymać tę rozpędzoną Corridę. Bo jak mawia inne piłkarskie powiedzenie: ?Grają dwie drużyny, a i tak zawsze wygrywają Niemcy”. I znowu się nie sprawdziło. Trener naszych zachodnich sąsiadów, Joachim Low, zapewniał przed finałem: – Może i gramy słabiej niż nasi rywale, ale w naszych żyłach płynie krew zwycięstwa”. I co się z nią stało? Pewnie wylała się z rozciętego łuku brwiowego Michaela Balacka w trakcie meczu z Hiszpanią.
Adam Kudełka