Polska drużyna piłkarska, po raz pierwszy uczestnicząca w Mistrzostwach Europy, po raz pierwszy musiała je szybko opuścić. Stało się to po strzeleniu pierwszego gola. Niestety, gol pierwszy był również golem ostatnim i jedynym. Gdyby policzyć, ile kosztowały przygotowania do mistrzostw, obozy, honoraria, treningi, wyjazdy i wszystko, co niezbędne – ten jedyny gol okaże się najdroższym golem w historii światowego piłkarstwa.
Stało się to pod rządami premiera, który obiecywał tanie państwo. Jakie tanie? Naturalnie, wielką część kosztów ponieśli sponsorzy, reklamodawcy, telewizje i Bóg wie kto jeszcze, ale i tak warto się zadumać ile może kosztować jeden gol. W dodatku zdobyty przez bardzo świeżego Polaka Rogera z pozycji spalonej.
Trochę sobie żartuję, ale nie piszę tego by dokuczać piłkarzom i trenerowi Leonowi. Polubiłem pana Beenhakkera. I teraz gdy jest smutny jak chmura gradowa, bardziej mu współczuję niż mam za złe. Ale życie toczy się dalej, wnioski trzeba wyciągać, o następnych mistrzostwach myśleć, kombinować jak z naszej siermiężnej ligowej młócki wyciągnąć to co najlepsze.
Chłopcy, którzy za cztery lata mają zdobywać gole na polskich i ukraińskich stadionach, mają obecnie po szesnaście lat. Co zrobić, by nie marnować zapaleńców gotowych poświęcić młode lata na wyczerpujące treningi? Byśmy na nowych, pięknych stadionach, podziwiali piękną drużynę. By pieniądze inwestowane w jakość graczy przyniosły efekty…
Popatrzcie ile emocji niesie sport na wysokim poziomie.
Poza chuligańskimi marginesami są to emocje na ogół pozytywne, potrzebne nam w gnuśnym świecie codziennych obowiązków. Przez lata trzymał nas przy życiu Adam Małysz, być może nadchodzi czas Roberta Kubicy, ale przy całym szacunku dla wielkich mistrzów przeróżnych dyscyplin sportowych, nie ma to jak piłka nożna! Jest w tej grze szczególna magia. Współdziałanie zawodników, a więc maszyneria drużyny i indywidualna wirtuozeria poszczególnych graczy.
Zachwycające akcje, szaleńcze rajdy, niesamowite sekundy po zdobyciu gola. Autentyczna wściekłość przegranego bramkarza, nieposkromiona radość zdobywcy. Piękne gesty fair play, a także złośliwe faule. Wszystko jak w prawdziwym życiu, tyle że w skondensowanej formie. Do tego sędzia w rodzaju Webba, potrafiący doprowadzić do furii miliony ludzi…
Długo można opowiadać o piłce nożnej. Ś.p. Gustaw Holoubek powiedział kiedyś, podczas ?piłkarskiej” rozmowy w kawiarni, że najchętniej dałby się pochować na polu bramkowym Cracovii. Niech to miłosne wyznanie kibica posłuży za pointę futbolowego felietonu.
Jan Pietrzak