Kupcy wołomińscy zamiast narzekać na cały świat mogliby się uaktywnić przy promowaniu naszego miasta, bo kupienie prezentu „z Wołomina” jest praktycznie niemożliwe, a wiadomo, że najlepszą pamiątką dla każdego wołominiaka, który osiadł gdzie indziej jest koszulka z herbem miasta, gadżety z Huraganu, książka o Wołominie itp.
Wakacje są zazwyczaj sezonem ogórkowym, zazwyczaj, ale nie A.D.2005. Tegoroczny sierpień, oprócz obchodów rocznic wydarzeń historycznych, ubarwiony był również kampanią wyborczą. Na początku o rocznicy Powstania Warszawskiego i smutnych po niej refleksjach. Po ubiegłorocznych uroczystościach z tłumem „okolicznościowych patriotów”, w tym roku do kościoła M.B. Częstochowskiej w Wołominie przyszła nieliczna grupa wiernych. Ci, którzy przyszli zrobili to z potrzeby serca i szacunku dla poległych w walce z okupantem i niewinnie skazanych. Cicha Msza św. (nie grały nawet organy) zmuszała do przemyśleń. Władze gminne o rocznicy pamiętały, organizacje kombatanckie nie. A przecież wiedza historyczna o tym okresie jest duża, chociaż dostęp do opracowań utrudniony. To się zmienia, pojawiły się zwiastuny poprawy.
Ukazała się książka wydana i sfinansowana przez Urząd Miejski pt. „Rocznik Wołomiński t.1 Wołomin 2005”, która po wydanym w 2004 roku „Kalendarium Wołomina do 1939” autorstwa Jarosława Stryjka stanowi duży krok w przybliżeniu wiedzy historycznej o naszym mieście. Ale jak jest róża są i kolce, czyli ograniczony nakład (podobnie jak książki J. Stryjka). Powinna być sprzedawana w księgarniach, bo w tej chwili kupić jej nie można. Sądząc po ilości pojawiających się wydawnictw, książka też może być interesem dochodowym. Myślę, że kupcy wołomińscy zamiast narzekać na cały świat mogliby się uaktywnić przy promowaniu naszego miasta, bo kupienie prezentu „z Wołomina” jest praktycznie niemożliwe, a wiadomo, że najlepszą pamiątką dla każdego wołominiaka, który osiadł gdzie indziej jest koszulka z herbem miasta, gadżety z Huraganu, książka o Wołominie itp. U nas taką rzecz się załatwia a nie kupuje. Chciałbym nastania czasów, kiedy pamiątkę z Wołomina dostanę w wołomińskim sklepie, a nie wyżebrzę od znajomych tak jak w czerwcu, gdy jadąc do byłej wołominianki mieszkającej w Szwajcarii uprosiłem (odpłatnie) koszulkę i szalik okolicznościowy Huraganu. Mniej szczęścia miał mój kolega, goszczący rodzinę z USA, który podobnie jak ja poszedł „po prośbie” o koszulkę i usłyszał w odpowiedzi, że ostatnią wycyganił Rączka. W imieniu zainteresowanych zwracam się do kupców wołomińskich o skuteczne rozwiązanie tego problemu.
Jan Rączka