Niespełna rok temu stałem oniemiały na środku hali sportowej w Żyrardowie i próbowałem jednocześnie filmować i fotografować szaleństwo, które ogarnęło kibiców, zawodniczki i trenerów koszykarskiego teamu dziewcząt z Wołomina.
Obie ręce miałem zajęte a kibic z Gdyni, która wracała do domu ze srebrnym medalem Mistrzostw Polski pomimo moich próśb jakoś nie chciał mnie uszczypnąć i odszedł naburmuszony. Choć wierzyłem w te dziewczyny, to nie mogłem uwierzyć w to, co się stało: potwierdziły, że w roku 2013 nie było od nich lepszych. Wygrały z kontuzjami, zmęczeniem, nerwami, z rywalkami. Czułem, że jestem maleńką cząstką tego zespołu, jednym z setek zaciśniętych kciuków.
Kilka dni temu młodsze koleżanki naszych Mistrzyń podejmowały u siebie trzy zespoły z Polski – Wołomin był organizatorem turnieju ćwierćfinałowego kadetek. Wydawało się, że mamy dość mocny i wyrównany skład, że będzie walka i są szanse na awans. Niestety – turniej przebiegł według piłkarskiego scenariusza: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Kadetki przegrały wszystkie spotkania na własnej hali, co musiało zaboleć… Stało się –
i nie ma co rozdrapywać ran, to już się nie „odstanie”. Wciąż jestem wiernym kibicem tego klubu, prawdziwa próba charakterów dopiero przed nami…
Wszyscy doświadczyliśmy jakichś przegranych, porażek, może nawet klęsk: począwszy od zawalonych klasówek i egzaminów, konkursów w których nikt nas nie zauważył, przez spotkania w sprawie o pracę, po których nikt nie zadzwonił (choć przecież obiecywali) po nagłe i niespodziewane bezrobocie czy równie nieoczekiwane zasilenie szeregu singli. Zdarza się, to nie jest powód do porzucenia szkoły, przejścia na permanentną kuroniówkę czy zostanie ascetycznym eremitą. Nie ma się co obrażać na świat…
Spektakularne powroty to domena nie tylko zimy, która już niejedną Wielkanoc popsuła! Wracają po latach zapomniani muzycy i pisarze, którzy znów tygodniami okupują szczyty list bestselerów. Choć niektórych to raczej martwi, potrafią też przypomnieć o sobie politycy, którzy stracili sympatię i poparcie wyborców. Niejeden heros stadionów powrócił na podium po poważnej kontuzji – choć zazwyczaj upływający czas nie działa na korzyść sportowców, to w wypadku zawodniczek tak młodych, jak koszykarki Huraganu jest na szczęście odwrotnie. „Jeszcze w zielone gramy” z tekstem Wojciecha Młynarskiego to stara piosenka, ale warto ją znać – choćby dla tych dwóch linijek: „I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął / Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął”.
Wciąż ściskam kciuki.