? 10 marca na świat przyszedł mój najmłodszy syn ? Kacperek. Nie potrafię słowami wyrazić wdzięczności jaką czuję do osób, dzięki którym zarówno dziecko jak i moja żona ? Mariola żyją. Mieszkamy w miejscowości Jasierówka koło Łochowa. Nasze pierwsze dziecko ? córeczka ? zmarła. Mamy starszego ? jedenastoletniego dziś syna i Kacperka, który urodził się trzy tygodnie temu w Wołominie ? opowiada Zbigniew Sadowski
Ponieważ wcześniejsze ciąże mojej żony nie przebiegały bez komplikacji, żona dbała o stały kontakt i wizyty u lekarza prowadzącego. Od czwartego tygodnia ciąży była na zwolnieniu lekarskim. Wydawało nam się, że tym razem ciąża przebiega prawidłowo, bez specjalnych problemów. Wydawało nam się też, że regularne wizyty u lekarza położnika zapobiegną niespodziewanym problemom. Wprawdzie żona kilka razy wyrażała zdziwienie, że podczas wizyt nie jest ważona i lekarz nie mierzy jej ciśnienia. Była jednak uspokajana, że wszystko jest w porządku i pozornie było aż do 10 marca.
Tego dnia byłem w pracy. Żona była pod opieką swojej matki, którą zaniepokoiło, że Mariola długo nie wstaje. Zajrzała do niej, były trudności, aby ją dobudzić. Żona zachowywała się dziwnie, traciła świadomość, zachowywała się tak, jakby nie wiedziała co się z nią dzieje i gdzie jest. Teściowa wezwała karetkę pogotowia, która na szczęście dla nas dotarła bardzo szybko. Lekarz podejrzewał problemy neurologiczne. Zarówno w Węgrowie jak i w Wyszkowie nie ma odpowiedniego oddziału, postanowiono przewieźć ją do wołomińskiego szpitala. Tu trafiła na bardzo dobrą opiekę lekarską. Na oddziale ginekologiczno-położniczym zajął się nią doktor Ryszard Stańczak. Zrobiono jej cesarskie cięcie a potem tomografię komputerową. Na szczęście nie stwierdzono wylewu ani krwiaka. Kacperek trafił do inkubatora a żonę przeniesiono na Oddział Położniczy. Tu otrzymała również bardzo dobrą opiekę medyczną ze strony samego ordynatora jak i całego zespołu. Chcemy tą drogą serdecznie podziękować wszystkim osobom z wołomińskiego szpitala, którzy przyczynili się do tego, że nasza rodzina otrzymała tak dobrą i fachową pomoc w tak szybkim czasie, że nie doszło do większych powikłań i dzięki temu zarówno żona jak i nasze dziecko żyją i mają się dobrze.
Powoli zaczyna do nas docierać co się wydarzyło. Jeszcze nigdy nie widziałem tak dużej liczby lekarzy i pielęgniarek, którzy zajmowaliby się jednym pacjentem. Moja radość z tego, jak się to wszystko zakończyło i wdzięczność do wszystkich, którzy pomogli mojej żonie jest tym większa, że mam świadomość jak niewiele brakowało, abym nie miał pełnej rodziny. Nie wiem nawet jak mam tę radość i wdzięczność wyrazić ? mówię więc tylko ? z całego serca dziękuję.
Zbigniew Sadowski
? Jesiorówka koło Łochowa