Z raportu przedstawionego przez ministerstwo polityki społecznej wynika, że w ubiegłym roku, na mocy urzędniczych decyzji, z rodzicami rozłączono ponad 1800 dzieci. Są to alarmujące dane. Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, której nowelizacja przyjęta została cztery lata temu, pozwala bowiem na odbieranie dzieci z domu przez urzędników, nim zadecyduje o tym sąd!
Judyta Kruk z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, Koordynator Telefonu Wsparcia dla rodzin zagrożonych odebraniem dziecięcych: ?Co piąte dziecko w Polsce jest odbierane wyłącznie z powodów socjalnych tzn. biedy w rodzinie. To skandal, bo wielu rodziców nie jest winnych takiej sytuacji, a państwo zamiast im pomóc jeszcze ich prześladuje. Warto wiedzieć, że za przemoc w tej ustawie jest również uznawane niezapewnienie dziecku odpowiednich warunków materialnych!
Ostatni Raport Najwyższej Izby Kontroli wykazał, że sytuacja ofiar przemocy w rodzinie od czasu wprowadzenia tej ustawy się pogorszyła. Szczytne założenia ustawodawcy zweryfikowała rzeczywistość. Szerokim echem odbiła się historia rodziny Bajkowskich z Krakowa, którym odebrano dzieci, choć szukali wsparcia, zgłosili się na zajęcia terapeutyczne, by rozwiązać problemy wychowawcze. Głośno było też o pięciolatku z Korzyc, którego chciano odebrać dziadkom, ponieważ, jak uznała kuratorka, dziecko miało nadwagę. Do tragedii doszło kilka tygodni temu w Suwałkach. Rozłąki z matką nie zniósł siedemnastolatek, który popełnił samobójstwo w miejskim centrum interwencji kryzysowej.
Prawo w zakresie ścigania przemocy domowej jest skrajnie nieprecyzyjne, zawiera zasadę domniemania winy i zostawia zbyt dużą dowolność urzędnikom. Nie zawsze urzędnicy zadają sobie kluczowe pytanie: czy dziecko, które zostanie odebrane będzie faktycznie bezpieczniejsze i szczęśliwsze w nowym miejscu. Czytając raporty dotyczące przemocy w domach dziecka wiemy, że zwykle jego sytuacja jeszcze się pogorszy.
Jeśli w rodzinie pojawi się problem, zakładając, że nie jest to skrajnie patologiczna sytuacja, nie dochodzi do zagrożenia życia lub zdrowia dziecka, państwo ma obowiązek wesprzeć taką rodzinę, nie tylko finansowo, ale i wychowawczo. Jeśli kłopotem jest bieda, brak pracy, urzędnik powinien wesprzeć rodziców w wyborze ścieżki zawodowej, skierować do placówki, specjalisty, który pomoże w znalezieniu pracy, przebranżowieniu się. Ale zależy od woli urzędnika. Jedni są zaangażowani, podchodzą twórczo do problemów, w tym bezrobocia, starają się wykorzystać najróżniejsze sposoby znalezienia wyjścia z sytuacji. Inni wykonują pozorne ruchy i zależy im tylko na tym, aby nikt nie mógł formalnie zarzucić im błędu. Dla urzędnika najważniejsze jest to, czy zgadza się wszystko w papierach. Jednocześnie absurdem jest to, że odbierając dzieci państwo ponosi ogromne koszty utrzymania dzieci w placówkach. Urzędnicy posługują się procedurami, co powoduje, że pojęcie dobra dziecka staje się abstrakcyjne. Rodzice, którym trudno obiektywnie zarzucić zaniedbywanie dzieci, opowiadają o tym, że są traktowani jak przestępcy, nikt nie liczy się z ich zdaniem. Donos sąsiada, dalekiej rodziny, nauczyciela nie zawsze jest uzasadniony. Czasem wynika z chęci zemsty czy udowodnienia swojej racji. Niestety ustawa pozwala na rozpoczęcie wobec rodziny działań już po jednym niesprawdzonym sygnale!?
… witamy w Polsce!