Znów się zaczęło! Portalowa zimna wojna na zdjęcia pod palmami. Niby wszystko fajnie, gratulujemy znajomym udanego wyjazdu i cudownej opalenizny, ale wrzody rosną! Nerwowe poszukiwanie okazyjnych cen, sprawdzanie opinii o nieznanych hotelach, rezerwacje, zaliczki, trudne decyzje o dodatkowych atrakcjach i codzienne wyrzeczenia, żeby tylko wyjechać na wymarzony urlop na plażę „jak z obrazka” i zaimponować szwagrowi i koleżankom z pracy. Czy mi się wydaje, czy kiedyś do pełnego relaksu wystarczała nam prosta świadomość, że przez jakiś czas z naszego słownika znikało słowo „muszę”? Tornister szedł w odstawkę, do życia wystarczało słońce i kanapka z pomidorem…
Co ciekawe – o ile w roku szkolnym ciężko było dotrzeć do budy na ósmą rano, o tyle w wakacje pobudka o 6.30 nie stanowiła żadnego kłopotu! Od bladego świtu toczył się mundial na wydeptanym do czarnej ziemi trawniku między blokami, strzelało się z czarnego bzu przy użyciu szklanych rurek, gadało o głupotach do zmroku na osiedlowej ławce. Przeżyciem była wizyta w mieszkaniu kolegi albo emocjonująca wyprawa za tory, na inne osiedle. Szczęśliwcy znikali nam na jakiś czas z oczu – jechali do rodziny na wieś albo z rodzicami na zakładowe wczasy do Rabki. I to były wakacje, które pamięta się długie lata! Nie wspominając o pierwszym wyjeździe pod namiot, z przyjaciółmi. O jakimś muzycznym festiwalu. O zachłyśnięciu się wolnością, pierwszą miłością i poczuciem, że właśnie zaczyna się coś nowego, coś wielkiego.
Ciężko odnaleźć te emocje w wakacjach „last minute”, nawet w Egipcie czy Tunezji, choć tak łatwo ulec złudzeniu, że „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Uśmiechnięte dziewczyny z folderów reklamowych to nie przypadkowe turystki, to modelki – taką mają pracę… Chwile beztroski, cień tych szczeniackich, niekończących się wakacji możemy odtworzyć niewielkim kosztem, właściwie nie ruszając się z miasta. Szybka decyzja – wybór miejsca, menu i – co najważniejsze – towarzystwa. Od starych przyjaciół w tym wypadku lepsi są nowi znajomi, mogą być z pracy, najlepiej z dziećmi i psem. Nasi małżonkowie się nie znają? To dobrze. Mamy dzieci w różnym wieku? Znakomicie! Rozkładamy kocyk, wyciągamy termosy, jajka na twardo, rakietki do badmintona – i zaczynamy!
Wakacje to przecież nie miejsce – to stan ducha!
Łukasz Rygało