Poruszona przez ?Życie” sprawa gwałtownego wzrostu rachunków za spalany gaz spotkała się z zainteresowaniem ogólnopolskich mediów i już dzisiaj wiemy, że ?coś” tu śmierdzi. A śmierdzi w całej Polsce. Wszędzie bowiem zauważono ogromny przyrost zużytego gazu.
I tak dowiedzieliśmy się, że Europejczycy płacą za wartość energetyczną spalonego gazu a Polacy za metry sześcienne jakie przelatują przez licznik. W tych metrach sześciennych powinien być tylko metan ale już wiadomo, że jest azot i powietrze. To oznacza, że na ugotowanie czajnika wody Europejczyk zużywa, na przykład, dziesięć centymetrów sześciennych gazu a Polak dwadzieścia. Wydaje się, że to prosta sprawa. Wymienić liczniki na takie same jakie są w Europie, czyli mierzące kaloryczność i płacić tylko za zużytą energię. Ale okazuje się, że nie jest to możliwe, bo o tym jakie liczniki są w naszych domach decyduje sprzedający nam gaz, czyli gazownia. A możemy się tylko domyślać, że wybrany przez gazowników rodzaj licznika nie był przypadkowy. Stąd jeszcze długo będziemy płacić – dosłownie – za powietrze! Naturalnie, gdyby istniały w Polsce urzędy rzeczywiście broniące interesu konsumenta to nigdy by nie doszło do takiej sytuacji, bo gazownie by zbankrutowały po zapłaceniu nałożonych kar. To, że dzisiaj coś wiemy o tych niecnych praktykach zawdzięczamy wyłącznie ciepłej zimie i gapiostwu gazowników którzy tego nie zauważyli i starym zwyczajem zaczęli ?uszlachetniać” gaz w rurach. Mam nadzieję, że rzucony przez ?Życie” kamyczek wywoła lawinę.
W przeddzień ubiegłorocznych wyborów do parlamentu, w Warszawie, ulubionym tematem ludzi źle życzących miastu było utyskiwanie na rozkopane ulice i trudności z dojechaniem do pałacu Pana Prezydenta. Mieszkańców te bałamutne argumenty nie przekonały, bo w głosowaniu dali straszne baty tym zatroskanym o ich los politykom. Minęło kilka miesięcy i podobnie zaczyna się dziać w Wołominie. Jakieś bliżej nieznane siły zaczynają się burzyć przeciwko trudnościom jakie spotykają na ulicach miasta kierowcy. Na początku była to ulica Armii Krajowej o której to wypisywano, że nie powinno się zaczynać prac na tej ulicy, bo stwarza to ogromne kłopoty. To prawda, ale coś za coś. Dzisiaj już nikt tych prac nie pamięta a tylko widzi ładny odcinek drogi. Pojawił się więc w mediach nowy temat. Trudności z objazdem ulicy Przejazd. Już wskazano winnych! A sprawa jest prosta do rozwiązania. Wystarczy przywrócić dwukierunkowy ruch pojazdów na ulicy Wileńskiej, od Legionów do Fieldorfa. Tylko tyle! Mam nadzieję, że inicjatorzy tych ?spontanicznych” protestów zostaną w dniu wyborów sprawiedliwie rozliczeni.
Na koniec wiadomość dla Czytelników ?Życia”. Będziemy się spotykać co tydzień! Nie ukrywam, że mówię o tym fakcie z dużą satysfakcją. To było naszym celem od pierwszego numeru gazety. Ale by tak się mogło stać, musieliśmy przebyć długą drogę. Mieliśmy szczęście! Spotkaliśmy wielu przyjaciół i to oni nas przekonali, że to co robimy jest wielu ludziom potrzebne i należy to kontynuować.
Mam nadzieję, że starczy nam sił na tej drodze a Wam, Czytelnicy, wyrozumiałości dla naszych słabości.
Szanowny Panie, czy oczy Pana zawodzą, gdzie widzi Pan „ładny odcinek drogi”? Ulica robiona szybko – fakt, ale czy porządnie – nie! Jakość jest typowo wołomińska, dziury po 3 tygodniach od oddania, łatane – fakt, ale są już nowe wykruszenia. Jakość nawierzchni skandaliczna, łuszcząca, rozpadająca się z wybojami. Gdy się coś opisuje trzeba być Drogi Panie obiektywnym. Mam nadzieję, że wieczni krytykanci przegrają ale hurra optymiści podwiną rękawy i robiąc nowe nie będą dewastować i tak podłej jakości starego.
Po pierwsze gratuluje uwag dotyczących gazu.
Po drugie, na utrudnienia w jeździe ulicami Wołomina skarży się chyba co drugi mieszkaniec i to nie ma ścisłego związku z wyborami, to jest po prostu utrudnienie w komunikacji a nikt tego nie lubi. Jeśli podłapał to ktoś zajmujący się polityką to świadczy o tym, że ten ktoś po prostu słucha ludzi. Problem polega jedynie na intencji w jakiej została wykorzystana ta wiedza.
Po trzecie gratuluję przekształcenia Życia w tygodnik. Niestety w związku z tym pojawiają się obiekcje. Czy ta gazeta nie straci na jakości? Po ostatnim numerze można się nad tym zastanawiać ale mam nadzieję, że ta słabość wynika z nowych warunków pracy i wkrótce poziom się podniesie. Powinniście się też zastanowić nad tym czy poświęcanie tak olbrzymiej ilości miejsca na reklamy jest dobrym rozwiązaniem marketingowym. Wierzcie czy nie ale siła tej gazety leżała w merytoryce a w momencie kiedy ta powoli przestaje istnieć możecie się domyślać jakie będą tego konsekwencje. Ktoś powie, że to nieprawda. Dobrze, niech broni ale w przeciwieństwie do poprzednich numerów w ostatnich nie ma nawet na czym oka zawiesić – a szczególnie w najnowszym. Ktoś dalej może powiedzieć, że to kwestia gustu, każdego interesuje coś innego i dobrze, niech dalej broni ale im więcej artykułów tym większa możliwość, że ktoś znajdzie coś dla siebie. Tutaj niestety ilość artykułów ulega zmniejszeniu.
Inna jeszcze obiekcja dotyczy aktualizacji strony internetowej – jeśli mieliście problem z aktualizacją dwutygodnika to jak to będzie wyglądało w przypadku tygodnika? Przypominam, że już mija 4 dzień od nowego wydania a aktualizacji wciąż nie ma.
Do „Mankind” – Zacznę może od aktualizacji strony – aktualizacja dwutygodnika była w miarę opanowana, opóźnienie owszem pojawiło się chyba 3 razy. Od najbliższego wydania również tygodnik zacznie się pojawiać regularnie. Myślę, że zarówno Ty jak i inni Czytelnicy będą zadowoleni. Co do pozostałych kwestii jakie tu poruszyłaś/eś to czas pokaże jak sobie z nimi poradzimy – pozdrawiam
Moje gratulacje że jesteście już tygodnikiem, może w końcu monopol jednej tygodniowej prasy minie bezpowrotnie.”Mankind” pisze że za duzo reklam, i ma rację, rozumiem ze z tego sie utrzymujecie ale gazeta musi mieć treśc, historyczną, społeczną , gospodarczą ,polityczna,zdrowotną i kulturalną i o tym nie zapominajcie.Komercji w życiu mamy aż nadto – więcej artykułów . Zniknął Pan Janek, brak polityków ,kiedyś pisał Pan Zawisza,Oksiuta oj coś nie tak. Tylko Pan Zych jest niezawodny i Pan doktor Stanczak. Życzę sukcesów.
Jeśli jest takie zapotrzebowanie pomyślimy o powrocie opinii polityków ;)na nasze łamy