Edward M.Urbanowski
Dzień zakochanych. Siedzę samotnie i słucham radia. Słuchacze opowiadają o swoich wielkich, a w ich mniemaniu bardzo wielkich, miłościach swojego życia. To przyjemne w odbiorze wyznania. I tyle tylko. Bo dla mnie, to tylko ckliwe, banalne historie snute o wyjątkowych zaletach wybranki (wybranka) serca, dającej (dającego) szczęście i radość. Bo ponoć to tylko jest najważniejsze; szczęście i radość! Mam wątpliwości, czy tylko o to chodzi w miłości dwojga ludzi.
Jak powiedział mój ulubiony Myśliciel: „Jedyna miłość, która naprawdę uszczęśliwia, to ta, która wyjść umie ponad nieuchronny niemal spór o przewagę, o posiadanie. A umie ona to tylko wtedy, gdy jest zorientowana dynamicznie, na zewnątrz; gdy jest jakąś formą wspólnego duchowego postępu ku czemuś, co jest kochane wspólnie. (…) Zdolność kochania jest zatem zdolnością do afirmacji i akceptacji każdej ludzkiej osoby, tak własnej, jak i cudzej. Nie jest więc prawdziwą miłością takie uczucie, jakie przeżywa się wyłącznie wobec jednego człowieka; wtedy bowiem mamy do czynienia jedynie z przywiązaniem. (…) Celem miłości jest przedłużenie istnienia nie poszczególnych osobników, lecz tego, co one osiągnęły. I tylko ci mają prawo do kochania, których miłość prowadzi do doskonalenia się, bo prawdziwe szczęście jest szczęściem wzrastania”. By dalej nie zanudzać; kochają tylko ci, którzy chcą i są zdolni zrobić coś dla innych, nawet obcych sobie ludzi. A ilu jest takich?
Kilka dni temu w tygodniku Solidarność ukazał się artykuł poświęcony SPZZOZ (szpitalowi) w Radzyminie kierowanemu przez doktor Elżbietę Główkę, radną powiatową. Jest to jedyna w powiecie, a chyba i w kraju, tak duża placówka medyczna prowadzona przez gminę, która nie ma zadłużenia. To nowoczesny, bardzo dobrze wyposażony w sprzęt medyczny ośrodek z którego usług pacjenci są zadowoleni. I chyba o to chodzi! Niezadowolonymi są tylko pracownicy szpitala, którzy uważają, że za mało zarabiają, bo Pani doktor prowadzi złą gospodarkę finansową, myśląc wyłącznie o własnym interesie.
Pracownicy mają prawo tak osądzać pracodawcę, bo to w końcu nijaki Marks już 150 lat temu pisał coś o źle dzielonej wartości dodatkowej (zysku). Rzecz jednak w tym, że szpital nie ma być przytulnym gniazdkiem dla pracowników a wyłącznie dla chorych ludzi. To kodeks pracy ma regulować interesy pracowników i powołane do tego państwowe służby, a w spornych już sprawach, sądy. W przywołanym tekście z tygodnika Solidarność mowa jest tylko o zarzutach wobec Pani dyrektor a nie o rozstrzygnięciach czy wyrokach sądowych. Odniosłem wrażenie, że pracownicy są źli, tylko dlatego, że szpital nie ma długów i brak jest podstaw do prowadzenia akcji protestacyjnej w sprawie umorzenia zadłużenia które mogłoby powstać, gdyby na czele szpitala stał ktoś inny. W tym zamieszaniu nikt już nie mówi o chorych, którym wszystkie strony sporu winne służyć. Mały budynek a kilka światów; chorzy, personel i Dyrektorka.
Jestem przekonany, że w środowisku w którym nie ma miłości, wszyscy czują się źle. A jedynymi którzy na tym tracą najwięcej, to ci najsłabsi, chorzy, dla których 14. lutego to tylko kolejny dzień pobytu w szpitalu.
Panie Edwardzie!
Nie mam ostatecznie wyrobionej opini na temat pana atykulu poniewaz nie znam sprawy bardziej doglebnie.Tak wiec znajac tylko z grubsza sprawe z panskiej strony moge powiedziec ze ma pan racje i ze artykul trafia w sedno sprawy a glownym jego celem bylo pobudzenie u czytelnika roli milosci w zyciu kazdego czlowieka.
Przy tej okazji chcialbym gdyby ktos na lamach waszej gazety poruszyl temat narkotykow ,ktory moglby pozwolic na glebsza zadume nad jakze trafnym panskim zdaniem:”Jestem przekonany, ze w srodowisku w ktorym nie ma milosci,wszyscy czuja sie zle”.Nawet gdyby ten temat nie dotyczyl mieszkancow naszego miasta, gdyz z braku artykulow na ten temat mam wrazenie ze narkomania nie dotarla do Wolomina…..
Panie Edwardzie!
Nie mam ostatecznie wyrobionej opini na temat pana atykulu poniewaz nie znam sprawy bardziej doglebnie.Tak wiec znajac tylko z grubsza sprawe z panskiej strony moge powiedziec ze ma pan racje i ze artykul trafia w sedno sprawy a glownym jego celem bylo pobudzenie u czytelnika roli milosci w zyciu kazdego czlowieka.
Przy tej okazji chcialbym gdyby ktos na lamach waszej gazety poruszyl temat narkotykow ,ktory moglby pozwolic na glebsza zadume nad jakze trafnym panskim zdaniem:”Jestem przekonany, ze w srodowisku w ktorym nie ma milosci,wszyscy czuja sie zle”.Nawet gdyby ten temat nie dotyczyl mieszkancow naszego miasta, gdyz z braku artykulow na ten temat mam wrazenie ze narkomania nie dotarla do Wolomina…..
Z duza uwaga przeczytalem panski artykul i przyznam ze wywarl on na mnie duze wrazenie.Nie dlatego ,ze dotyczy on sytulacji w radzyminskim szpitalu ,ale poprostu ze poswiecil w nim pan tyle uwagi i w tak delikatny sposob uczuciu ,ktore powinno laczyc a nie dzielic ,nawet w miejscu pracy a szczegolnie takim jak szpital.
Panie Edwardzie. Nie zgadzam się z Panem. Moim zdanie nic nie dzieje się bez powodu. Cały problem polega na tym, że Dyr. Główka podzieliła personel zoz-u na ten lepszy i ten gorszy. Ten lepszy to ludzie ślepo jej oddani, ci gorsi to członkowie zakładowej Solidarności(często pracownicy, którzy zapisali się tylko w obawie przed nieuzasadnioną utratą pracy, a wywiązujący się dobrze ze swoich obowiązków i chcących pracować). Nie może być takich dysproporcji – lekarz z ponad 12 – letnim stażem pracy z II stopniem specjalizaji dostaje na rękę 1500 zł (i wcale nie członek „S”), podczas gdu pielęgniarka (określana mianem „człowiek Główki) dostaje na rękę 3400 zł (informacja pewna. Jak Pan widzi łatwo wskazać kto ma większą motywację do pracy. A cy jest to uczciwe ze strony dyrekcji pozostawiam to Pańskim rozwarzaniom.
który z lekarzy pracuje w przychodni 12 lat ?
A to już w kadrach wiedzą. Jednego ci mogę podać jest pediatra.