Jan Żebrowski
Wydarzeniem listopada jest uchwalone przez Radę Powiatu stanowisko biorące w obronę kupców. Czy będzie to czas przełomu i kupców przestanie straszyć zmora hipermarketu w Wołominie i na terenie innych miast naszego powiatu, zobaczymy. Z jednej strony cieszy postawa radnych, chciałoby się rzec, tak trzymać, ale podejrzenia budzi fakt, że nie znalazł się ani jeden „niesprawiedliwy” i stanowisko uchwalono jednogłośnie. Czy gdyby delegacja kupców była mniej liczna i mniej hałaśliwa, to głosowano by podobnie?
Jeśli są w Wołominie i powiecie inne grupy nacisku, jest dobry czas, aby coś ugrać, kupą mości panowie (i panie), pomachać groźnie szabelką, pokrzyczeć, nasi samorządowcy tylko czekają, aby wam ulżyć.
Tylko, że w tej grze nikt nie jest do końca uczciwy, ani grupy nacisku, wykorzystujące słabość władzy dla wymuszania korzystnych dla siebie decyzji, ani radni, gotowi dla zachowania swoich pozycji uchwalić przeniesienie stolicy z Warszawy do Wołomina.
Byłem całkiem niedawno w Wołominie na zebraniu Związku Kupców Powiatu Wołomińskiego, wybierających swoje nowe władze. Atmosfera była dosyć nerwowa, bo szykowało się przejęcie władzy przez nową grupę. Każdy z pretendentów zaprosił swoich zwolenników, sala pękała w szwach. Argumenty zwolenników przejęcia władzy latały w powietrzu ciężkie jak kamienie.
Tuż przed samą procedurą głosowania rozległ się głos
z sali, aby kandydaci przedstawili swoje programy. Reakcja oponentów była histeryczna, żadnych wystąpień, my i tak wiemy na kogo będziemy głosowali. To nic, że główni kandydaci do przejęcia władzy, zarzucający dotychczasowemu prezesowi wszystko co najgorsze, sami fałszowali podpisy na dokumentach i ich prywatę czuć było na kilometr, szybko głosujmy
i idźmy do domu. Żadnych dyskusji, zatupać i zakrzyczeć,
a potem jakoś to będzie.
Polskie piekiełko to straszna rzecz. Mija rok, dwa i okazuje się, że nowe władze „znowu dbają tylko o swoje interesy”, a my znowu na nich pomstujemy i nie chcemy pamiętać, że wybraliśmy „najlepszych, uczciwych Polaków, patriotów, katolików”.
Zebranie to było niestety typowe, znowu zabrakło merytorycznej dyskusji o istocie sprawy, a przecież istota ta ma na imię: Plan Przestrzennego Zagospodarowania.
To Plan, a nie kupcy, czy inna grupa nacisku powinien określać, czy na danym terenie można budować domy mieszkalne, hipermarket, czy obiekty sportowe. Koniec, kropka. Niestety, pełzanie żółwia to sprint w porównaniu z tempem opracowania planu w Wołominie, a przecież jasne określenie, czy na spornych terenach ma być hipermarket, rozwiązałoby sprawę ostatecznie. Przecież za chwilę pojawią się inne lokalizacje i znowu trzeba będzie zmieniać władze związku.
Ostatnie wydarzenia dają przedsmak tego, co może dziać się już niedługo. Mój apel na koniec: nie wierzmy tym, którzy zawsze wszystko wiedzą najlepiej i nigdy nie mają żadnych wątpliwości, zazwyczaj nie mają też żadnych skrupułów.