Donald Tusk oświadczył, że jego rząd nie jest rządem gwiazd, czy coś w tym stylu, rzeczywiście ? to widać. Komplementu swoim wybrańcom nie powiedział. Poza jedną gwiazdą powołaną na przekór prezydentowi, same odległe planety i blade księżyce, świecące odbitym blaskiem.
Daj im Boże jak najlepiej, bo daj Boże nam wszystkim jak najlepiej. Ale czuje się pewien niedosyt. Tyle było gadania przez dwa lata o kompetencjach i fachowcach z gabinetu cieni, a jak przyszło co do czego gabinet cieni okazał się cieniem gabinetu. Trzeba było sięgnąć do terenowych rezerw. Oby przyuczanie do zawodu nowych ministrów trwało jak najkrócej i nie odbiło się na jakości podejmowanych decyzji. Bo zarządzanie państwem sprowadza się w zasadzie do sprawnego decydowania.
Dla osób kompetentnych to łatwizna, bo po prostu wiedzą co powinny wiedzieć. Dla ministerialnej świeżonki to kłopot. Zanim się nowicjusze dowiedzą z mediów co mają myśleć o jakiejś sprawie – czas ucieka. Czynnik czasu najbardziej działa na społeczną wyobraźnię przy EURO 12, co jest dość oczywiste. Dobrze by było, aby decyzje w tej materii podejmowane były nie nazłość ustępującemu rządowi, lecz dla dobra sprawy.
Kilku ministrów wyznaczono wyraźnie po to, by zagrać na nosie PiS-owi. Celowo, z niskich pobudek zrobiono przykrość senatorowi Romaszewskiemu. Złośliwie ograniczono liczbę członków komisji d/s służb specjalnych. Również na złość poprzednikom marszałek Komorowski zapragnął ?odzyskać? Muzeum Powstania Warszawskiego, zarzucając posłowi Ołdakowskiemu łączenie stanowisk.
Ten zamysł akurat się nie udał i dobrze, bo był wyjątkowo przykry dla warszawiaków. Już zaczęły kursować dowcipy o nowej dyrekcji placówki, którą powołać by miano w porozumieniu z niemiecką centralą wypędzeń. Chodziło o wzbogacenie powstańczej ekspozycji dramatem wypędzonych z Warszawy Niemców. Nie jest to, prawdę powiedziawszy, stosowny temat do żartów, tym bardziej władze powinny być powściągliwe w personalnych roszadach.
Przez dwa lata opozycji prowadziła Platforma Obywatelska agresywną kampanię przeciw PiS-owi. Teraz po wyborczym sukcesie, wypadało by już przestać. Cieszyć się zwycięstwem i robić coś pozytywnego, ?by żyło się lepiej wszystkim?, jak głosił slogan wyborczy. A poza tym, chciało by się doczekać takich obyczajów politycznych, w których następcy będą rzetelnie oceniać poprzedników. Ale do tego jeszcze nasza demokracja nie dorosła…
Nie moge sie nadziwic jak to mozliwe ze partia uwazana za „prawicowa” idzie w konszachty z lewacka nomenklatura z ich nalogom poddanym do klamstw, machinacji,czy oczerniania tych ktorzy maja podobny rodowod, ale tak jak malpa od czlowieka jednak sie rozni…
Bez watpienia, w szeregi roznych partii – i tej nalezacej do Prawa, wcisnely sie elementy skrajnego lewactwa – udajacych
„naszych” ale bedac ktoratams kolumna dywersyjna, wykonujaca swoje nakazy.
Nawet gdy nie zgadzamy sie w pewnych arkanach, to nie jest powodem zeby jeden drugiego oczernial. To tak jak w „Gulliver Travels” wojny wybuchla z powodu niezgody – jak rozbijac jajko: ze strony „tepej” czy tez „ostrej”. Czyz to nie jest dawanie amunicji prawdziwym wrogom, tym pomiotom komunistycznej nomenklatury? To dla nich to jest pozywka do rekrutowania zagubionych,
tych na rozdrozu, „niezdycedowanych”, karierowiczow, tumi-wisielcow, jak rowniez tych, dla ktorych olbrzymie poswiecenia ojcow i dziadkow „Zeby Polska byla Polska”, nic nie znaczy. Kariera – „Uber alles” jest jedynym celem uswiecajacym wszystkie srodki.
Narod ktory zagubi i zapomni swa historie, zaginie. Polska nie zasluguje na ten koniec.
Leonidas.