Mieszkańcy Warszawy szybko się dowiedzieli o przyjeździe Piłsudskiego. Na ulicy Moniuszki zebrały się tłumy. Wzruszony, wyszedł na balkon i powiedział tylko kilka słów: „Obywatele! Warszawa wita mnie po raz trzeci. Wierzę, że zobaczymy się niejednokrotnie w szczęśliwszych jeszcze warunkach.
O 7 rano w niedzielę 10 listopada 1918 roku, w mglisty i pochmurny ranek, na dworzec wiedeński w Warszawie przyjechał z Berlina Józef Piłsudski. W towarzystwie Kazimierza Sosnkowskiego, wysiadł z wagonu chory, o ziemistej cerze, bardzo zmęczony Brygadier.
Witało go zaledwie osiem osób, w tym książę Lubomirski, regent Rady Regencyjnej, ciała sprawującego władzę w imieniu okupanta na ziemiach polskich. Po powitaniu na dworcu i złożeniu krótkiej wizyty w domu ks. Lubomirskiego, Józef Piłsudski pojechał do pensjonatu panien Romanówien na ulicę Moniuszki 2, gdzie miał zarezerwowany pokój i mógł zjeść pierwszy posiłek po przyjeździe do Warszawy.
Jakież było zdziwienie obecnych w pensjonacie osób, gdy okazało się, że ani Piłsudski, ani Sosnkowski, nie mają ze sobą żadnej bielizny, poza przyborami toaletowymi. Dlatego też Kazimierz Stamirowski i Wacław Jędrzejewicz poszli do sklepu galanteryjnego Ignatowskiego na Nowym Świecie w hotelu Savoy i wzięli kilka koszul i innych części garderoby, a że nie znali rozmiarów Piłsudskiego, kilka z tych wybranych rzeczy musieli później zwróć. Za zakup bielizny zapłaciła komenda Polskiej Organizacji Wojskowej, bo ani Piłsudski, ani Sosnkowski, nie posiadali żadnych pieniędzy. Gdy Piłsudski się kąpał, panny Romanówny wyczyściły jego mundur, jedyny, który miał i nosił od dnia aresztowania, czyli od 22 lipca 1917 roku.
Mieszkańcy Warszawy szybko się dowiedzieli o przyjeździe Piłsudskiego. Na ulicy Moniuszki zebrały się tłumy. Wzruszony, wyszedł na balkon i powiedział tylko kilka słów: „Obywatele! Warszawa wita mnie po raz trzeci. Wierzę, że zobaczymy się niejednokrotnie w szczęśliwszych jeszcze warunkach. Zawsze służyłem i służyć będę życiem swoim, krwią, ojczyźnie i ludowi polskiemu. Witam was krótko, gdyż jestem przeziębiony – bolą mnie gardło i piersi”.
Nie dane mu było tego dnia odpocząć. Wielu znajomych i polityków chciało z nim rozmawiać, ale i on też musiał złożyć kilka wizyt. Zwłaszcza musiał pojechać na Pragę, by zobaczyć Aleksandrę Szczerbińską i ich córkę Wandę, która urodziła się, gdy był w więzieniu w Magdeburgu i mógł ją dopiero po raz pierwszy w tym dniu zobaczyć. Odwiedził również arcybiskupa Kakowskiego i regenta Józefa Ostrowskiego prowadząc z nimi konsultacje polityczne. Wieczorem przeprowadził długą rozmowę z przedstawicielami lewicy. To było ważne spotkanie. Powiedział, że da im władzę, ale ostrzegł: „ Jeżeli wy tego okresu, gdy będziecie mieć władzę w ręku, nie wykorzystacie na to, by stać się realną, zorganizowaną siłą – to ja panów ostrzegam, ja was z błota za uszy wyciągać nie będę”.
Dopiero około 22 mógł się położyć spać. Jednak ten pierwszy w Warszawie sen nie trwał długo. O północy przyszła delegacja niemieckiej Rady Żołnierskiej sprawującej dowództwo nad wojskami niemieckimi w Warszawie. Oświadczyli, że są gotowi ustąpić z miasta, byle by mieli zagwarantowany swobodny przejazd do Niemiec. Piłsudski złożył żołnierzom niemieckim następujące oświadczenie: „Ja, jako przedstawiciel narodu polskiego, oświadczam wam, że naród polski za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie chce i nie będzie”.
Rankiem 11 listopada w Warszawie rozpoczęło się rozbrajanie tych Niemców, którzy nie podporządkowali się porozumieniu Piłsudskiego z niemiecką Radą Żołnierską. Nastał pierwszy dzień wolności.
Opracował
Edward M. Urbanowski