Niezwykły wernisaż i koncert były udziałem licznie przybyłych do Powiatowego Centrum Dziedzictwa i Twórczości w Wołominie. Galeria przy Fabryczne zaprezentowała bajecznie kolorowe prace Wiesława Sawickiego, w samej zaś Fabryczce zabrzmiał wysmakowany jazz w wykonaniu kwintetu B-flat Mood kierowanego przez Leszka Kupca.
Miejsce przy Orwida ma już wyrobioną markę ? nie zdarzają się tu wernisaże ani koncerty, na których nie było by kompletu widzów. Stali bywalcy wiedzą, że wydarzenia w Fabryczce zawsze stoją na wysokim poziomie i często przychodzą na nie ?w ciemno?, nie znając twórców.
? Zapraszam dziś państwa na spotkanie z artystą o niezwykłej wyobraźni… i niezwykłej pracowitości ? rozpoczęła spotkanie dyrektor Jolanta Boguszewska. ? Ja w pracach Wiesława Sawickiego widzę zarówno malarstwo Paula Gauguina jak i tradycje niemieckiego ekspresjonizmu, ale najbardziej autentyczne i własne są te prace, które przedstawiają naturę ? od razu widać, że kolor odgrywa w nich istotną rolę. Równie charakterystyczne jak paleta barw jest wymieszanie świata realnego z nierealnym ? prace Wiesława Sawickiego zaludniają ludzie-ptaki, ludzie-motyle, kobiety-rośliny, mężczyźni-lwy. Są równie zróżnicowane jak emocje, które budzą ? przy niektórych uśmiechamy się mimowolnie, inne budzą wyraźne zaniepokojenie.
? Od razu polubiłem panią Boguszewską… Przy pierwszym spotkaniu obejrzała mój album dwa razy, i to dokładnie – a to mi się raczej nie zdarza ? wyznaje autor ? Muszę wyjaśnić, że jestem autentycznym samoukiem ? nie dostałem się do szkół plastycznych, ale to, co robię, sprawia mi radość od dwudziestu pięciu lat. Nie od razu też zacząłem malować. Niektórzy artyści mówią o sobie, że zaczęli malować zanim nauczyli się mówić – a ja zacząłem późno… Dopiero w pracy jedna z koleżanek poradziła mi, żebym się zgłosił do ogniska plastycznego, gdzie moje obrazy się spodobały i tam się nieco poduczyłem, bo chciałem zdać na studia plastyczne. Światłocienia i perspektywy nauczyłem się sam, przyglądając się zdjęciom w kolorowych magazynach. Na egzaminie praktycznym w szkole plastycznej w Łodzi zabrakło mi punktów… Jedna profesorka doradziła mi, żebym się nie starał dostać na studia, tylko po prostu robił swoje – i tak robię. Po wernisażu zaciemniona scena Fabryczki wypełniła się muzyką – klasycy jazzu pięknie brzmią w tym miejscu. Oszczędna oprawa, przemyślany dobór utworów, łagodnie poprowadzone improwizacje – chętnie spędzałbym w Fabryczce każdy sobotni wieczór.
Łukasz Rygało