?Okno na świat można zasłonić gazetą? ? zauważył słusznie swego czasu Stanisław Jerzy Lec. Może i ryzykownym jest cytowanie tej akurat myśli w prasie, ale… zaryzykuję. Mam nadzieję że dziś, w dobie Internetu, portali społecznościowych i telewizji Lec wyraziłby tę myśl inaczej. Z pewnością dosadniej…
Każdy dzień zaczynam cieniutką kawką i ?prasówką?, choć w moim przypadku to raczej ?ekranówka?. Ciśnienie zaczyna mi rosnąć już przy pierwszych odebranych mailach: wśród zupełnie niepotrzebnych mi reklam znajduję prawie codziennie przesłany przez kogoś znajomego ?łańcuszek?: bezmyślnie skopiowany, dramatyczny w formie i treści krzyk o pomoc dziecku, fundacji czy bezdomnemu psu. Pomijam już wątpliwą aktualność takich apeli (najczęściej krążą po internecie całymi latami), ale nigdy jeszcze nikt nie napisał mi jednego, prostego zdania od siebie: ?Wpłaciłem im dwie dychy. Dołóż coś, jeśli możesz?. Przesłanie dalej według nadawcy załatwiło sprawę ? sumienie uspokojone!
Za to na portalach społecznościowych królują ostatnio głodujące dzieci z dopiskiem, że za ?lajka? czy też udostępnienie obrazka coś tam nieszczęśnikom skapnie. Nie wiadomo od kogo ani jakim cudem, ale nakarmisz ich, powielając obrazek. Kilka miesięcy temu było to schronisko dla zwierząt w dramatycznej sytuacji… Wystarczyło odnaleźć jego oficjalną stronę internetową ? już na głównej stronie wielkimi literami tłumaczyli się, że to jakieś nieporozumienie! Klikanie nie zmienia niczego, a świata to już na pewno nie. Nie na lepsze.
Telewizora nie włączam zbyt często ? gapienie się na cudze nieszczęścia nad talerzem pomidorówki jakoś nie poprawia mi humoru. Oglądanie reżyserowanych ?trudnych spraw?, kłopotów wychowawczych i spraw sądowych niczego w moim życiu nie zmienia. Nawet telewizyjne reportaże coraz częściej są już ?sztuką dla sztuki? ? sportretowanym w nich nieszczęśnikom nie możemy pomóc, chodzi tylko o zatrzymanie nas przy telewizorach podczas przerw na reklamy.
Żyjemy w świecie wirtualnych problemów serwowanych przez media i chyba zupełnie odruchowo próbujemy potem znajdować wirtualne rozwiązania w życiowych sprawach: udostępniamy, ?lajkujemy?, dzielimy się, ale mało kto jest w stanie podjąć rzeczywiste działania. A wystarczy wyjrzeć zza tej ?gazety? i wychylić się przez okno ? może zobaczymy bezpańskiego, głodnego psa, którego uszczęśliwią choćby resztki z naszego obiadu? Może staruszkę z sąsiedztwa, której zrobimy zakupy w drodze z pracy do domu?
Wiem, że to niewiele ? więc może spróbujecie? Napiszcie potem o tym… macie mojego ?lajka?!
Łukasz Rygało