Kiedy przed pięcioma laty zaczęto głośno zastanawiać się nad dalszym funkcjonowaniem Instytutu Pamięci Narodowej, ówczesny jego prezes, Janusz Kurtyka, wszczął ? z głośnym przytupem ? dochodzenie prokuratorskie w sprawie śmierci generała Władysława Sikorskiego. Przyjęto założenie, że generał zginął ?z ręki Moskwy?. O tym zaczęli wszyscy mówić! Badano archiwa, przesłuchiwano świadków, powoływano ekspertów. Wydano duże pieniądze. Powstał nawet film fabularny mający uwiarygodnić to dochodzenie: ?Generał. Zamach na Gibraltarze? Anny Jadowskiej. W końcu prokuratorzy IPN zdecydowali się na przeprowadzenie ekshumacji zwłok generała! Mimo tego okazało się, że nie są w stanie obronić postawionej na wstępie tezy. Wielki wstyd… lecz Instytut został ocalony!
W podobnej sytuacji, jak kiedyś IPN, znalazł się dziś Jarosław Kaczyński. Tegoroczne sondaże dają mu bowiem znikome poparcie. Co prawda profesor Karol Modzelewski i redaktor Adam Michnik są wciąż nim zafascynowani, ale nie sądzę, by ci panowie poprawili mu notowania. Podobnie rozumuje chyba i sam prezes, gdyż wszczął… kolejne śledztwo smoleńskie. Zaczął od zawiadomienia Prokuratora Generalnego o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej generała Krzysztofa Parulskiego. Chodzi o rozmowę telefoniczną, jaką według autora zawiadomienia odbył prokurator w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 r. z ówczesnym ministrem sprawiedliwości. Miała ona dotyczyć stanu zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. ?Minister Krzysztof Kwiatkowski był osobą nieuprawnioną do otrzymania takiej informacji, bowiem od dnia 31 marca 2010 r. przestał pełnić funkcję Prokuratora Generalnego, a tym samym nie był przełożonym Krzysztofa Parulskiego?. Jak wskazano w piśmie, ujawnienie tej informacji przez prokuratora Parulskiego ?naraziło na szkodę prawnie chroniony interes wyrażający się w pozostawieniu w tajemnicy okoliczności związanych ze stanem zwłok Prezydenta RP, a które to informacje zostały przekazane osobie nieuprawnionej. Działanie prokuratora Parulskiego należy ocenić nie tylko jako naganne z punktu widzenia etycznego, ale także wypełniające znamiona przestępstwa ujawnienia tajemnicy służbowej?.
Pomijając absurdalność stawianego zarzutu, zaczynam odczuwać niesmak do autora zawiadomienia, gdyż jeszcze dobrze pamiętam grozę tamtej chwili. Przecież każdy z nas miał świadomość ?stanu zwłok? ofiar tej katastrofy! Współczuliśmy rodzinom, podzielaliśmy ich ból, byliśmy z nimi. Dziś okazało się, że naruszyliśmy ?prawnie chroniony interes wyrażający się w pozostawieniu w tajemnicy okoliczności związanych ze stanem zwłok?, gdyż… o tym wiedzieliśmy, o tym rozmawialiśmy!
Ale to nie wszystko. Politycy prawicy poszli dalej. By na dłużej zaistnieć w mediach, przywołali osobę generała Andrzeja Błasika, ofiarę tego tragicznego lotu. Niby go broniąc, przypomnieli opinii publicznej wszystkie bzdury, jakie o generale kiedykolwiek powiedziano! Po co? Wydaje mi się, że chyba wiem dlaczego ? patrz: ?Życie? nr 26/2011 ? ?Praprzyczyna?. Lecz tak nie można uprawiać polityki. Nie kosztem generała! Polityk powinien być ? mimo wszystko ? przyzwoitym człowiekiem. I tylko taki ma prawo na dłużej pozostać na scenie!