Rzadko
oglądam telewizję, ale wakacyjnie spowolnione tempo życia, a i
wydarzenia sportowe wielkiej miary skłoniły mnie do obejrzenia kilku
programów poświeconych olimpiadzie. Zadowolony włączam
telewizor i …. mało mnie szlag nie trafił! Początek ciekawy,
reportaż ze sztafety niosącej ogień olimpijski, dowiaduję się, że
tylko garstka Polaków dostąpiła tego zaszczytu. Po
doniesieniach prasowych o wielkiej tajemnicy organizatorów
igrzysk, który to z Greków zapali olimpijski znicz
staram się zgadnąć, kto z naszych sportowców dostąpił tego
wyróżnienia? I co? Uśmiechnięte twarzyczki bohaterów
telenoweli, ich radosne szczebiotanie jakie to wielkie przeżycie, że
oni to do końca życia, że zawsze będą pamiętać te wzruszające
chwile…Zaraz, myślę sobie. Przecież w Atenach nie rozdają
Oskarów, Złotych Palm czy Fryderyków. Dlaczego ci,
przez których głównie przestałem oglądać telewizję
wyskakują jak Filip z konopi i bezczelnie kradną mi moje nadzieje na
ponowne zobaczenie sztafety weteranów, dawnych wielkich
mistrzów naszego sportu? Było dla mnie oczywistym, że władze
sportowe będą chciały jeszcze raz uhonorować tych ludzi, dać możność
przypomnienia ich dawnych triumfów, powspominać. Tymczasem
oniemiały oglądałem jak zachwycona sobą biegnie Pani Doktor (żona
powiedziała mi, że ze szpitala z Leśnej Góry), za nią Pan
Doktor (a może i odwrotnie za złości nie zapamiętałem) potem chyba
Salowa czy diabli wiedzą kto tam jeszcze byleby ze znanego serialu.
Przypomniał o sobie także „Piasek” Piaseczny, którego
ostatni raz na srebrnym ekranie oglądałem, gdy na konkursie piosenki
Eurowizji po pamiętnym rzucie futrem zajął przedostatnie miejsce.
Zaplątany w tym dziwacznym towarzystwie Jacek Wszoła nie uspokoił
mnie ani trochę. Dosyć skutecznie przyzwyczaja się nas, że rzeczy
nienormalne są w istocie normalne, że głupota po dokładnej analizie
jest jednak mądrością, że bandyta w świetle obowiązującego prawa jest
właściwie niewinny (no…może w zawieszeniu). We mnie jednak
dalej budzi to bunt i sprzeciw. Nie chce nieodpowiednich ludzi, w
nieodpowiednich miejscach, w nieodpowiednich sytuacjach. Na tej
olimpiadzie, dla mnie osobiście, absolutnie na miejscu jest Otylia
Jędrzejczak na najwyższym stopniu pudła, wzruszona słuchająca Mazurka
Dąbrowskiego, a moja żona i ja prawie ze łzami w oczach obserwujący
to wydarzenie. I takich chwil sobie i Czytelnikom życzę jak
najwięcej.
2 przemyślenia nt. „Olimpiada made in Poland.”
Możliwość komentowania jest wyłączona.
Witam! Mój komentarz będzie krytyczny… Zastanawiam się co świadczy o poziomie pisma i dochodze do wniosku że artykóły w nim zamieszczone. Gdy czytałem ów artykół, na początku wcale go nie zrozumiałem, po przeczytaniu drugi raz wyodrębniłem dwie części: To co Pan Wiesław Kazana chciał obejrzeć i to co oglądał. Chyba kazdy rozumie co to jest czas antenowy a w tym przypadku zrozumiałem ze Pan ma pretensje to TVP, że emituje akurat seriale, dalej krytykuje pan Obsadę i Pana Piasecznego. Ale gubie w tym momencie temat artykułu, przecież tytuł brzmi Olimpiada… . tak padają słowa o mądrości: „głupota po dokładnej analizie jest jednak mądrością”. Ja uważam ze ten artykół do Mądrych nie należy. Osobiście nie wiem po co został napisany. Jest jedno proste rozwiązanie, skoro nie można zrozumieć że TVP ma ramy czasowe i musi nadawać to co chcą ludzie a nie tylko Pan Kazana, wykupienie telewizji i ogladania sportu na „Eurosporcie”, wtedy Pan będziemógł do woli ogladać momenty w których sportowiec zdobywa pierwsze miejsce, a ludzie którzy chcą „Leśnej góry” będą ją mieli… Wydaje mi się że ten artykół jest pod adresem wszystkich biednych Polaków, dla których jedyną chwilą radości w te wakacje było zobaczenie Otylii Jędrzejczak. No trudno, można liczyć tylko na to że artykóły będą na wyższym poziomie, bo mimo ż epismo jest bezpłatne to nie będzie sie chciało wyciągnąć po nie ręki. Pozdrawiam
Najważniejszym przesłaniem artykułu jest stwierdzenie, że „Nie chcę nieodpowiednich ludzi, w nieodpowiednich miejscach, w nieodpowiednich sytuacjach”.Uważam, że w sztafecie niosącej ogień olimpijski biec powinni wielcy sportowcy, a nie bohaterowie telenoweli(do których oczywiście nic nie mam). A że stało się inaczej winię władze sportu, a nie telewizję! Najgorsze jest to, że historia olimpiady – zła waga łódki, pozostawiony bez informacji o przebiegu meczu bokser – potwierdziła brak profesjonalizmu naszych „menadżerów sportu”.
P.S.Moja życzliwa rada – słowo „artykuł” lepiej pisać przez u „zwykłe”