Daria Galant to niezwykle utalentowana pisarka. Podstawą jej twórczości jest proza, a także film a co za tym idzie scenopisarstwo. Pasją Pani Darii są też konie. Stworzyła nawet Szkołę Jeździecką. Artystka dała się poznać ze swych najlepszych stron w Skansenie w Kuligowie. O książkach, koniach i reszcie pasji rozmawiam z tą niezwykłą postacią – Darią Galant.
– Jest Pani osobą wszechstronną. Pisarka, autorka filmów dokumentalnych, scenopisarka, twórczyni Szkoły Jeździeckiej, miłośniczka koni… Jak znajduje Pani czas na te wszystkie pasje?
– Moje pasje są moim zawodem. Tak żyję. Dlatego wszystko dzieje się, jak ma się dziać. Wynika z marzeń z dzieciństwa. A na nie powinien być zawsze czas.
– Czy któreś z tych zamiłowań jest najbliższe Pani sercu?
– Pisanie. Potem konie.
– Tworzy Pani literaturę pełną psychologicznego napięcia, metafizyki, zjaw, ale i piękna przyrody. Skąd u tak pogodnej osoby bierze się chęć dzielenia się z czytelnikami mroczną stroną życia?
– Naturę mam refleksyjną, zadumaną. Dużo we mnie życia, ale i zastanowienia nad życiem, i śmiercią. W twórczości zajmuję się rachunkami, jakie człowiek musi zapłacić za swoje postępowanie. Za niszczenie drugiego człowieka. Za swoje złe myśli. Za złe intencje. Jego los wyznacza jego drogę życia. Przyroda albo pomoże, albo przeszkodzi w uzyskaniu szczęścia. To rodzaj filozofii. Tak podchodzili do sztuki Emmerson, Mickiewicz, twórcy powieści poetyckiej, którą teraz nazywa się psychologiczną. Mrok na zewnątrz jest mrokiem wewnątrz człowieka.
– Którą ze swoich książek, jako pierwszą, poleciła by Pani do przeczytania czytelnikowi, który nie zna Pani twórczości?
– Równolegle ?Południcę? i ?Siostry Opposto?. Nie mam swoich ulubionych książek. Każda z nich jest osobnym, zamkniętym rozdziałem w moim życiu. I na szczęście żyje swoim życiem już dalej.
– Dużo posiada Pani koni?
– Obecnie opiekujemy się dziewięcioma końmi.
– Na jakich zasadach działa Szkoła Jeździecka?
– Prowadzimy stajnie artystyczną. Nasze konie występują w filmach dokumentalnych i artystycznych. Pozują znakomitym twórcom do zdjęć, obrazów. Dają pokazy dla osób, które potrzebują wsparcia ze strony świata zwierząt, ze strony duchowej. Wiąże się to z moją filozofią jeździecką. Uważam, że to też sztuka. I adeptów jeździectwa uczę pięknej prezencji na koniu i szanowania go, jako istoty. Poza tym uczę dobrych manier w jeździectwie, o co trudno, jak zauważam.
– Nakręciła Pani sporo filmów dokumentalnych. Z którego jest Pani najbardziej dumna?
– ?Daniel i konie? – film o pasje jeździeckiej Daniela Olbrychskiego. I moje ostatnie dziecko ?Nadbużański Teatr Konny?. Lubię ich atmosferę.
– Jak pracowało się Pani z Danielem Olbrychskim?
– Wspaniały jeździec. Ciekawy człowiek. Doskonale rozumieliśmy się na planie filmowym.
– W sierpniową niedzielę można było zapoznać się z Pani twórczością w kuligowskim Skansenie. Skąd zna Pani Wojtka Urmanowskiego – twórcę tego miejsca?
– Poznaliśmy się niedawno przez mojego drogiego przyjaciela kowala -artystę Edka Danaja.
– Nad czym obecnie Pani pracuje?
– We wrześniu wychodzi moja następna książka ?Kobieta o oczach rzeki?- dwanaście symbolicznych opowiadań. I dokańczam film dokumentalny o malarzu Henryku Musiałowiczu.
Rozmawiała Sylwia Kowalska