– Rankiem 5 września 1944 roku, na ulicach Zielonki pojawiło się wojsko niemieckie z karabinami przygotowanymi do strzału. Z domów wyprowadzono około 4000 ludzi ? wspomina Bronisław Włodarczak, przedstawiciel wypędzonych 63 lata temu mieszkańców Zielonki.
– Żołnierze chodząc od domu do domu wzywali do szybkiego opuszczania domów. Ulice opróżnione strzeżone były przed ewentualnym powrotem. Pędzono wszystkich na ulicę Kolejową i dalej w kierunku poligonu. Ludność wypełniła całą szerokość ulicy postępując w kurzu i pocie, z zabranym pośpiesznie dobytkiem. Nieliczni wieźli swoje mienie na rowerach lub na wózkach. Matki z małymi dziećmi w wózkach z wielkim trudem nadążały za pochodem. Smutny i tragiczny był widok ludzi starszych i kalek, którzy mimo pomocy młodszych upadali ze zmęczenia ? tak wspomina ten tragiczny dzień Bronisław Włodarczak, uczestnik wydarzenia sprzed 63 lat.
– Na trasie dołączali do pochodu mieszkańcy wszystkich przyległych ulic. Tłum kierowany był w stronę Ząbek i Warszawy, lecz kiedy z przeciwka nadjeżdżały czołgi i samochody, wygnańcy spychani byli do rowów. Tłum mieszkańców Zielonki dotarł w końcu szosą Radzymińską i ul Zygmuntowską do Kościoła Św. Floriana na Pradze, gdzie rozmieszczono wygnańców na nocleg w kościele i na trawnikach wokół świątyni. Niektórym udało się zatrzymać i ujść z pochodu w Ząbkach, lecz już następnego dnia popędzono ich w tym samym kierunku. Noc spędzili na trawnikach i ławkach w praskim ZOO, mając przed oczyma panoramę płonącej Warszawy ? kontynuuje swoją opowieść.
Pierwszą grupę mieszkańców Zielonki popędzono przez most Kierbedzia, ruiny Warszawy i Saski Ogród na Dworzec Zachodni a drugą, 6 września na Dworzec Wschodni. Stamtąd pociągami dowiezieni zostali do obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie, zorganizowany przez wojsko niemieckie dla wypędzonych z Warszawy i miejscowości podstołecznych, na terenie opróżnionych z urządzeń Warsztatów Naprawczych Taboru Kolejowego PKP.
Tutaj od pierwszej dekady sierpnia lokowano warszawiaków, którzy uszli z życiem ze stolicy. Transporty wypędzonych mieszkańców Zielonki dołączono do dziesiątek tysięcy koczujących w brudnych halach warsztatowych uchodźców z powstańczej Warszawy. Przy wyładunku w Pruszkowie następowała segregacja przybyszy i najczęściej podział rodzin według przydatności i kryteriów wojennych Trzeciej Rzeszy. I tak osoby młode podejrzane o działalność antyniemiecką trafiały do transportów kierowanych do obozów koncentracyjnych. Osoby zdolne do pracy w wieku od 15 do 60 lat gromadzono w jednej z hal, skąd wysyłano je do pracy na terenie Rzeszy. Młode kobiety przeznaczano również do pracy Niemczech. Szczególnie strzeżona i otoczona drutem kolczastym była hala gromadząca powstańców, kierowanych do obozów jenieckich.
Jedną z hal przeznaczono dla pracowników kolei, tramwajów i służb komunalnych, gdzie wyjątkowo nie rozdzielano rodzin i wysyłano jako siły fachowe do pracy w Rzeszy.
W dwóch halach lokowano chorych przeznaczonych do leczenia szpitalnego.
– Mieszkańcy Zielonki po przybyciu do obozu, przepełnionego ponad wszelką miarę, z trudem znajdowali miejsca na betonowej, zaoliwionej smarami posadzce hal, by spocząć po kilkunastokilometrowym marszu. Dopełnieniem tej katorgi było żywienie a właściwie jego brak. Kawa i zupa dowożona wozami konnymi spoza obozu przez organizację charytatywną RGO wystarczała dla niewielu. W ciągu dwóch, trzech dni od przybycia, odprawiano transporty ludzi po dokonanej segregacji. Liczna grupa Zielonkowian trafiła do obozów zagłady w Dachu, Mauthausem, Stutthof, Oranienburg i innych. Ludzie w wieku produkcyjnym kierowani byli dalej do obozów przejściowych pod Wrocławiem, Berlinem, Hannoverem oraz innych rejonów Niemiec. Z obozów przejściowych werbowano do konkretnych zakładów, rozpraszając Polaków po terenie całych Niemiec. Ludzie starzy, matki z małymi dziećmi, kaleki i osoby niesprawne wywożono w wagonach krytych bądź w węglarkach, pozostawiając ich na łaskę i niełaskę mieszkańców Generalnej Guberni. W efekcie tego barbarzyńskiego działania niemieckiego Wehrmachtu i żandarmerii, cała bez mała ludność cywilna Zielonki, czyli ok. 4000 osób, pozbawiona została brutalnie swoich domostw, dorobku życiowego i warunków normalnej egzystencji.
Ojców rodzin oddzielono od żon i dzieci, dzieci od rodziców, ludzi starych, chorych pozbawiono opieki i rzucono na poniewierkę w obce środowisko. Wszystkich rozsiano po Europie od Renu do Wisły.
Poszkodowani do dzisiaj nie doczekali się rekompensat i odszkodowań oraz zadośćuczynienia ze strony sprawców ich cierpień i nieszczęść.
Dziś mieszkańcy Zielonki oddają hołd poległym w tych wydarzeniach rodakom. W Zielonce z tej okazji odprawiana jest rokrocznie msza święta, składane są kwiaty pod pomnikiem poświęconym ofiarom tragicznych wydarzeń, odbywają się okolicznościowe koncerty.