Gorączka przedwyborcza zaczyna opanowywać media. To rodzaj sezonowej choroby, atakującej skołowane organizmy co cztery lata. Tym razem skrócony o połowę cykl wyborczy spowodować może dodatkowe powikłania. Należy przestrzec społeczeństwo, by zachowało niezbędną higienę obcując z nosicielami szkodliwego bakcyla.
Jan Pietrzak
Naturalnie, nie jest szkodliwe lansowanie swoich poglądów przez kandydatów. Nie jest chorobą polityczna pasja. Nie jest naganne przekonywanie elektoratu do swojej wizji Polski. Chorobą są: brak umiaru, histeria, złość, zawiść i tym podobne paskudne przypadłości.
Z powodu historycznych zaszłości, w branży politycznej często lądują u nas ludzie słabo przygotowani do tego zawodu. A zatem pokrywający rozmaite niedostatki wiedzy o problemach państwowych i społecznych biciem piany, gadatliwym natręctwem, i podniesionym tonem. Na to nakładają się obyczaje niektórych mediów, w których oglądalność, czy słuchalność mierzy się poziomem decybeli podczas pozornych dyskusji… Dyskusja rzetelna wymaga rozsądnych, spokojnych argumentów. Dyskusja chorobliwa polega na tym, by nie dać rozmówcy dokończyć zdania. Stąd najczęściej padające słowa to: ? ja panu nie przerywałam! ? proszę pozwolić mi dokończyć! ? jeszcze nie skończyłem!
Usadzeni przed kamerami i mikrofonami osobnicy na ogół nie zamierzają dyskutować. Oni chcą wykrzyczeć przodem do przodu swoje racje, obsesje, a także kłamstwa, niestety. Pośród skonfliktowanych polityków rej wodzi tzw. moderator. Zadaje pytania, podrzuca tematy… Ale on też sroce spod ogona nie wypadł i ma ambicję przebić się przez szum i udowodnić, że wszystko wie dużo lepiej od zgromadzonych w studio gamoni. Sposób w jaki traktują niektórych swoich gości przykładowo: Tomasz Lis, lub Monika Olejnik – wywołuje tęsknotę za Ireną Dziedzic, elegancką panią redaktor w nieeleganckich czasach. Teraz czasy europejskie, ba, światowe a obyczaje z remizy ? kto bardziej nachalny, napastliwy, wrzeszczący ten ważniejszy!
Zwracam tu uwagę jedynie na obyczaje, na styl… A przecież to dopiero powierzchnia problemów wynikających z przedwyborczej gorączki, której źródło tkwi znacznie głębiej.
Przypomina się anegdotka… Krzyczy kobieta do telefonu – pogotowie, proszę natychmiast przyjechać! – Co się stało? – Mąż ma 50 stopni gorączki. ? Przy takiej temperaturze niech pani dzwoni do straży pożarnej!
Inny pacjent przerażony patrzy na termometr ? panie doktorze, mam przeszło 40 stopni ? Najważniejsze by pan nie tracił zimnej krwi!
Bardzo dobra rada: gorączkując nie tracić zimnej krwi!