Rozpoczął się sezon siatkarski 2010/2011. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Wołomin – miasto mające zapisaną tak piękną kartę w dziejach polskiej męskiej siatkówki, nie będzie miało swojego przedstawiciela na żadnym szczeblu rozgrywek seniorów i juniorów.
Siatkówka – dyscyplina sportu, która w ciągu ostatnich 50 lat przysporzyła Wołominowi najwięcej sukcesów. Dzięki nim o Wołominie mówiło się głośno w całej Polsce, a nawet poza jej granicami. Przypomnijmy choćby lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, kiedy to do Wołomina na mecze z siatkarzami Huraganu przyjeżdżały silne zagraniczne drużyny, a nawet reprezentacje państw, m.in. Meksyku, ZSRR. Również nasz zespół wyjeżdżał do różnych krajów, gdzie odnosił liczne sukcesy. W latach 2000 – 2002 drużyna wołomińskiej Stolarki występowała z dużym powodzeniem w ekstraklasie. Wołomin był dumny ze swoich siatkarzy, na mecze przychodziły tłumy kibiców. Nawet widoczny w ostatnich latach regres ich nie zrażał. Jeszcze w kwietniu 2008 roku zapełnili oni halę OSiR Huragan w Wołominie na turnieju półfinałowym o wejście do II ligi. Liczyli zapewne, że w związku z dobrą postawą ówczesnej perspektywicznej drużyny Junior Stolarki, zacznie się odbudowa pozycji rodzimej siatkówki. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Doczekaliśmy się natomiast rzeczy do niedawna jeszcze niewyobrażalnej. W rozpoczętym właśnie sezonie 2010/2011 Wołomin zniknął zupełnie z siatkarskich rozgrywek seniorów i juniorów.
Osobiście dla mnie sytuacja ta nie jest jakimś szokiem. Od dłuższego czasu bowiem bacznie obserwuję, co się dzieje w wołomińskiej siatkówce, a ściślej w poczynaniach jej władz. Pisałem o tym kilkakrotnie na łamach naszej gazety, wskazując jasno, że bierność i brak woli działania władz klubu doprowadzą niechybnie do kompletnego upadku siatkówki w Wołominie. Z tą krytyką nie zgadzał się zupełnie wtedy prezes klubu p. Jarosław Szerszeniewski. Dzisiaj moje prognozy sprawdzają się w całej pełni, ale nie czuję z tego powodu żadnej satysfakcji. Odwrotnie, jest we mnie żal, gniew i niezrozumienie, jak można było doprowadzić wołomińską siatkówkę do takiego dna. Wszak zawsze mieliśmy i mamy dobrych trenerów, utalentowaną młodzież. W tym sezonie 2 wychowanków Junior Stolarki występuje w czołowych zespołach I ligi – Michał Chaberek w Treflu Gdańsk i Piotr Milewski w Avii Świdnik. Chaberek zresztą występował już wcześniej nawet w ekstraklasie. Dwóch innych wołominiaków gra obecnie w II lidze – Rafał Sędek w Camperze Wyszków i Łukasz Szewczyk w AZS Uniwersytet Warszawa. Kilku zawodników z drużyny walczącej w 2008 roku o II ligę miało także realną szansę stać się wartościowymi siatkarzami, gdyby klub chciał zadbać o ich rozwój. W 2009 roku młodzicy Junior Stolarki wywalczyli 7 miejsce w Polsce, ale i ten zespół już się praktycznie rozsypał – niektórzy zawodnicy poodchodzili do innych klubów.
Jak można, mając taki potencjał, nie posiadać dzisiaj w ogóle drużyny seniorów i juniorów? Na kim mają wzorować się kadeci i młodzicy, których na razie jeszcze nie rozwiązano? Nie wiem kiedy i czy w ogóle nastąpi odrodzenie wołomińskiej siatkówki, ale jedno wiem na pewno, że odpowiedzialni za jej obecny stan powinni jak najszybciej przyoblec się w wory pokutne i siąść na popiele. Może wtedy coś zrozumieją.
Jedno przemyślenie nt. „Zbigniew Milewski – Wołomińska siatkówka sięgnęła dna”
Możliwość komentowania jest wyłączona.
Dla mnie to jest szok!!! Włodarze naszego miasta,działacze sportowi i wszyscy którzy się do tego przyczynili nazywają siebie godnymi obywatelami Wołomina.Ja tak nie uważam i wielu mich znajomych, którym siatkówka była i jest bliska. Wstyd Panowie!!!!!! Pozostały nam tylko wspomnienia,bo przyszłość to czarna dziura!!!!