Akcja filmu osadzona jest w XIX-wiecznej Anglii. Grany przez Benicio Del Toro Lawrence Talbot, jest znanym i cenionym aktorem. Kiedy przebywa w Londynie, przychodzi do niego z wizytą młoda kobieta, oświadczając, że jest narzeczoną jego brata, który właśnie zaginął. Prosi aby Lawrence wrócił do rodzinnej posiadłości i pomógł jej odnaleźć mężczyznę. Bohater początkowo odmawia, ze względu na trudne relacje łączące go z ojcem i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa, przybywa jednak do rodzinnego domu, gdzie okazuje się, że jego brat został już znaleziony, tyle że martwy. Obrażenia jakich doznał pokazują, że został zabity w bestialski sposób. W tym samym czasie w okolicy zginęły jeszcze dwie osoby. Mieszkańcy ich śmierć łączą z przyjazdem Cyganów, Talbot odwiedza więc ich obóz w poszukiwaniu prawdy o śmierci brata. Bestia atakuje obóz i urządza krwawą jatkę. Bohater zostaje ugryziony przez potwora, ale udaje mu się przeżyć. Rany goją się zaskakująco szybko, ale Talbot czuje, że istota, która go ugryzła, odcisnęła na nim piętno.
Film z złożenia miał być klimatycznym horrorem. Wiktoriańska Anglia, las, mgła ? miały budować nastrój grozy i właściwie scenografia spełniła swoją rolę. Twórcy jednak zapomnieli o podstawowej zasadzie filmów grozy, a mianowicie o tym, że widz najbardziej boi się tego, co dyktuje mu jego wyobraźnia, a rolą reżysera jest dać mu coś na czym będzie swój strach budował, a nie pokazywać potwora w całej okazałości. Ten, wyglądający jak zmutowana małpa, wywołuje bowiem w widzu tylko uśmiech politowania. Niestraszny wilkołak to niestety nie jedyny mankament filmu Joe Johnstona. Pierwsza część obrazu niemiłosiernie się ciągnie, natomiast druga stawia na efekciarstwo. Może gdyby wyciąć kilka scen snucia się po mrocznych korytarzach, lasach, zamglonych łąkach, film miałby lepszą dynamikę i byłby łatwiejszy do przełknięcia.
To dość zabawne, ale pierwszym filmem, jaki przychodzi mi na myśl w związku z ?Wilkołakiem? jest nie ?Dracula?, czy chociażby ?Wilk?, ale ?Hulk?. Choć pozornie nie łączy tych obrazów wiele, z grubsza jest to ta sama historia, tylko przystrojona w inne szaty. Więc jeśli widzieli Państwo film o zielonym mutancie, śmiało możecie wyobrazić sobie, iż Hulk zamiast zielenieć porasta futrem, a akcja toczy się w wiktoriańskiej Anglii i darować sobie oglądanie ?Wilkołaka?. Efekt będzie pewnie ciekawszy.
Jedno przemyślenie nt. „Beata Kielczyk – Nie taki ?Wilkołak? straszny…”
Możliwość komentowania jest wyłączona.