Wioletta Gut kilka miesięcy temu zdobyła tytuł Miss Regionu Wołomińskiego. Sukces ten otworzył jej drogę do kolejnych etapów konkursu. Dziś mieszkanka Czarnej jest na zgrupowaniu mającym na celu przygotowanie jej do niedzielnego finału Miss Polski 2010. O uczestnictwie w wyborach z naszą pretendentką do korony rozmawia Emilia Chąchira– Czy po sukcesie osiągniętym na szczeblu powiatu spodziewała się Pani, że weźmie udział w tak prestiżowych wyborach na miss?
– Wygrałam wybory zdobywając tytuł Miss Regionu Wołomińskiego i było to dla mnie tak duże zaskoczenie, a zarazem taki ogromny sukces, że przez najbliższe dni nie docierał do mnie fakt, że przecież mam szansę na wybory ogólnopolskie. Niesamowicie cieszyłam się z tego co zdobyłam do tej pory! Kolejne etapy w konkursie traktowałam po prostu jako obowiązek. Ale krok po kroku, zostawiając po drodze koleżanki z wyborów regionalnych, przechodziłam do dalszej gry. Eliminacje, na etapie półfinałów związane były z wyjazdami na zgrupowania, które odbyły się w Olsztynie, Dobrym Mieście, Augustowie i Płońsku. Tam wiele dni spędziłam poznając zaczątki choreografii, którą należało opanować do perfekcji, ponadto na nauce chodzenia, kursie makijażu, a przede wszystkim na obyciu się z kamerami i aparatami, które towarzyszą nam na co dzień. Uśmiech z twarzy nie może znikać, skóra nie może wyglądać na zmęczoną i nogi mimo chodzenia przez cały dzień na obcasach nie mogą stracić nic ze swojej urody. Przeszłam do finałowych rozgrywek jako jedyna z powiatu wołomińskiego i okolic i w całości wzięłam na barki godne reprezentowanie tego regionu. Aktualnie jestem na zgrupowaniu finałowym, które będzie trwało pół miesiąca. Za mną jest już tygodniowy pobyt w Wieliczce i Krakowie, zaś obecnie jestem w Ciechocinku, skąd dojeżdżam na próby do Płocka. To właśnie w płockim amfiteatrze odbędą się wybory Miss Polski 2010. Transmisja odbędzie się 29 sierpnia, na żywo, w Polsacie o godzinie 20.00.
– Czy ciężko jest się przebić spośród licznego grona dziewczyn, gdzie każda chce zostać Miss Polski?
– Zgrupowanie finałowe jest już na etapie, kiedy z dziewczynami jesteśmy zintegrowane (po ćwierćfinałach, półfinałach). Jednak nie oznacza to, że teraz jest łatwiej… Każda dziewczyna w głębi duszy jest indywidualistką. Wydajemy się być zgraną ekipą, a mimo to zdarzają się nieporozumienia. Najważniejsze jednak jest to, by być pewnym siebie i z uśmiechem na twarzy podążać do celu! Osobiście nazywam ten zjazd „szkołą przetrwania”- nie można tutaj ujawniać swoich słabości, inaczej koleżanki skutecznie dopomogą w tym, by się z tego stanu nie podnieść. Mimo wszystko, w pokoju mam dwie koleżanki, na które nie narzekam, choć w przyjaźnie po konkursie nie wierzę.
– Jak wygląda dzień na zgrupowaniu? Czy jest to miły wypoczynek czy raczej ciężka praca mająca na celu doprowadzić was do sukcesu?
– Dni spędzone na zgrupowaniu są albo pełne ćwiczeń, albo (co zdaje się być przyjemne), pokazów. Kiedy zapowiada się dzień ćwiczeń wstajemy ok.6.00 o 7.00, jemy śniadanie, później idziemy na próbę, następnie jemy obiad, po którym następuje kolejna próba, potem jest kolacja, zaś na zakończenie dnia znowu próba, i tak niemal każdego dnia. Kiedy zaś mamy pokazy, dzień zaczyna się od zrobienia wszystkim dziewczynom profesjonalnego makijażu i fryzury, doboru każdej dziewczynie z osobna odpowiedniego stroju. Często ze względu na nas organizowane są wtedy festyny, na których gościnnie występujemy i wtedy całe miasto zostaje postawione na nogi. Zdaje się to być przyjemne, jednak w drodze powrotnej czujemy się równie wyczerpane, jak po całodziennych ćwiczeniach. Ale przypominam – uśmiech z twarzy nie znika a sylwetka pozostaje wyprostowana i dalej uparcie wędrujemy po koronę z mianem najpiękniejszej. Najpiękniejszą jest oczywiście nie ta, która wyróżnia się z tłumu, ponieważ wszystkie dziewczyny są tutaj naprawdę ładne – każda coś w sobie ma. Wygra ta dziewczyna, która oprócz piękna zewnętrznego uwidoczni swoje piękno wewnętrzne. Zresztą, organizatorzy często powtarzają, że dawno tak wyrównanej konkurencji nie było, a ja tym bardziej się cieszę i mam nadzieję, że region wołomiński razem ze mną, iż dotarłam tak daleko. Ten konkurs to ciężka praca, ale każdego wieczoru, kiedy kładę się do łóżka na nowo ładuję baterie i rano budzę się wypoczęta, pełna zapału i naprawdę chce mi się uśmiechać i walczyć! Czuję się odpowiedzialna za nasz region i daję z siebie wszystko, aby godnie go reprezentować. Efekt będzie widoczny, choćby w taki sposób, iż zostałam wyróżniona przez panią choreograf i obsadzono mnie w atrakcyjnych wejściach i układach. Proszę pamiętać, że wszelkie np. puszczane buziaki, pozdrowienia kierowane są głównie w stronę Wołomina i okolic.
– Jak ocenia Pani swoje szanse w niedzielnym finale? Będą panią oglądać miliony Polaków, czuje Pani tremę?
– W niedzielę już są wybory i z ręką na sercu – nie obawiam się niczego. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem perfekcyjnie przygotowana. Tremy nie czuję żadnej, być może dlatego, że już mam obeznanie ze sceną. To, że będzie mnie oglądało tak wielu widzów, dodaje mi tylko energii. Nie mogę się doczekać finałowej niedzieli! Podczas gali będzie mnie dopingować kilkunastoosobowa grupa przyjaciół oraz rodzina. Proszę czytelników Życia o trzymanie kciuków i o życzenia: połamania obcasów. Aha i oczywiście, obiecuję, że na scenie dam z siebie wszystko, aczkolwiek jak to się skończy, kompletnie mi nie wiadomo. Jedno jest pewne o Wołominie będzie głośno, gdyż reprezentując ten region nie dam o nim zapomnieć.
Jedno przemyślenie nt. „Trema? Nie w moim przypadku”
Możliwość komentowania jest wyłączona.
masakra ślepy ta GUT wybrał