20. Mistrz Tupetu

Powstali w roku 2000 – już rok później, po nagraniu pierwszego materiału demo, stanęli na scenie jako suport zespołu Hey. Od początku swojego istnienia zagrali ponad 250 koncertów. Muzyka Plateau może się podobać lub nie, ale z pewnością należy ich cenić za konsekwencję i upór…

– Pierwszą płytą zaskoczyliście fanów – nowe brzmienia, zmienione teksty. Czy to wpływ wytwórni, czy wasze „autorskie pomysły”?

– To nasza idea. Ingerencja wytwórni (Universal) była zerowa. Jedyną ich ingerencją było to, że zlecili nam powtórny jej mastering i skrócili solówkę w „Sto lat samotności”- ale tylko w wersji singlowej…

Ludzie znali nasze demówki sprzed kilku lat, a w międzyczasie my siedzieliśmy na próbach, potem w studiu, a prywatnie cały czas słuchaliśmy nowych rzeczy… Ostatnie słowo ma jeszcze producent płyty – którego też sami wybraliśmy. Akurat niezależność bardzo sobie cenimy.

– Po powrocie Ariego do składu i jego rozszerzeniu o kolejnego gitarzystę nastąpiła kolejna mała rewolucja… Wszystko wskazuje na to, że nowy krążek będzie wesoły, prześmiewczy, taneczny i melodyjny. W materiałach informacyjnych określacie ten materiał jako kpinę z branży – to wynik doświadczeń scenicznych?

– Materiał jest inny niż na pierwszej płycie. W warstwie muzycznej wymaga od słuchacza pewnej elastyczności i osłuchania w muzyce. Jeśli ktoś jest zamknięty w jakiejś niszy muzycznej, np słucha tylko punk rocka, czy death-metalu i nie dopuszcza innych rzeczy do siebie, to nie zrozumie tego materiału, a już na pewno po wysłuchaniu np piosenki „Igorek” będzie trochę skołowany. Można powiedzieć, że jest to muzyka gitarowa… na parkiet!

Jest też takie modne powiedzenie „indie rock” – chyba właśnie taka jest ta płyta. Dodaj jeszcze trochę elektronicznych i świadomie użytych kiczowatych brzmień a’ la lata 80-te i będziesz miał obraz całości. Natomiast w warstwie tekstowej, to efekt naszych obserwacji tzw. polskiego show-biznesu od środka, bo od jakiegoś czasu mamy tę, „przyjemność” funkcjonować w tym od wewnątrz i dokładnie się temu przyjrzeć. Są więc na płycie opowieści o gwiazdce serialowej, która zoperowała sobie nos i została bohaterką mediów, o starych piosenkarzach, którzy sami nie mogą zejść ze sceny, czy też o balu, na którym trzeba być i się lansować… Oczywiście staraliśmy się być złośliwi, ale bez wskazań, o kogo w danej piosence chodzi. Liczymy na inteligencję odbiorców.

A co do własnych doświadczeń, to miałem na przykład okazję być ostatnio na imprezie nominacji do Eska Music Awards i obserwować jak to słynne polskie gwiazdki po otwarciu baru rzuciły się łapczywie na darmowe sushi… Piękny widok! Dlatego na tej płycie chcemy spuścić trochę powietrza z tego nadętego balonu i pokazać pewne mechanizmy, które są dookoła nas.

– Pierwsza odsłona – piosenka „Zupa” – ma ponad 1500 pobrań po tygodniowej obecności w Necie. Doczekaliście się już pierwszych komentarzy?

– Generalnie ludziom się podoba. Dodam, że w warstwie tekstowej ta piosenka nie zdradza jeszcze tego, co będzie na płycie. Piosenka powoli się rozkręca, ale już teraz jej odbiór zaskakuje nas pozytywnie- na przykład dzisiaj dostaliśmy informację od wytwórni, że „Zupa” jest na playlistach ponad 20 stacji radiowych w kraju, a utwór jest już trzeci tydzień w propozycjach do Listy Przebojów Marka Niedźwieckiego w Trójce.

– A może to po prostu zasługa tekstu w refrenie? („A teraz pij, szczęśliwym stawaj się”) – Wszak to bardzo „polski” refren.

– Taaaa… Być może to jedyne, co zapadnie w pamięć słuchaczy. Wszak słyszą, to co chcą usłyszeć, a znajomość tekstów piosenek (nawet kolęd i polskiego hymnu) ogranicza się do pierwszych dwóch linijek zwrotki i mniej-więcej refrenu.

– Tak czy inaczej – gratuluję, bo początek dobry. Czy, w związku z tym, wasz terminarz koncertowy zaczyna się zapełniać?

– Na razie pogramy tylko kilka koncertów, potem jakieś plenery na wakacjach, a prawdziwe „uderzenie” koncertowe planujemy na jesieni. Chcemy zagrać trasę, która obejmie ok. 20 miast.

– Kto będzie wydawcą „Mistrza tupetu…”?

– Wydawcą będzie MJM/EMI MUSIC POLSKA.

– Czyli nastąpiło rozstanie z Universalem – w wyniku wspomnianej „zerowej ingerencj”, a więc może i zerowego wsparcia w działania promocyjne poprzedniego krążka? Zerwaliście kontrakt czy wygasł?

– Po prostu trafiliśmy u nich na zmiany kadrowe i nie za bardzo nam szła współpraca, bo nie wiadomo było z kim właściwie rozmawiać o promocji. A my lubimy jak ktoś się angażuje w coś, przynajmniej w połowie, tak jak my w ten zespół. Dogadaliśmy się z nimi polubownie, i jesteśmy zadowoleni, bo teraz, przy drugiej płycie lepiej na tym wychodzimy – i finansowo i promocyjnie.

– Czego może się spodziewać wołomińska publiczność w maju? Tańców pod sceną? „Nowego, lepszego” Plateau?

– Nowe piosenki są rytmiczne jak cholera, więc wszystko się może zdarzyć… Wiesz, to nie będzie zwykły koncert, bo w związku z premierą naszej „cyrkowej” płyty, szykujemy nową formułę koncertów. Widzowie będą mogli zobaczyć przede wszystkim widowisko. Będą cyrkowe elementy, będą wizualizacje, może nawet clowni będą. „Nowe, lepsze „Plateau? Jasne! Przede wszystkim zaś posłuchają przedpremierowo prawie całej nowej płyty, a także piosenek z „Megalomanii”. Będzie i „Pomiędzy złem a dobrem”, którą to piosenkę część osób zna z radia. Damy z siebie wszystko, jak zawsze zresztą na koncertach.

Łukasz Rygało

www.wolomin.net.pl

Jedno przemyślenie nt. „20. Mistrz Tupetu

Możliwość komentowania jest wyłączona.