29. Dla dużych i małych

Marcin Pieńkowski

Niezmiernie rzadko pojawia się w tym miejscu recenzja filmu animowanego, jednak warto przyjrzeć się bliżej efektownej produkcji George’a Millera „Tupot małych stóp”. Każda filmowa bajka jako fabularny konstrukt wykorzystuje prosty schemat. Tu mamy postać bohatera, który nie potrafi się przystosować do otaczającej go rzeczywistości, musi być poddany wielkiej próbie, by móc zostać zaakceptowanym przez swoje naturalne otoczenie. „Tupot małych stóp” to oczywiście opowieść o puszystych, słodziutkich pingwinach, które na dodatek świetnie śpiewają (głosami Nicole Kidman czy Robina Williamsa). Nieopierzony Mambo ma w nosie wokalne tradycje swojej rodziny, pragnie jedynie stepować… Jest w tym naprawdę świetny, jednak wszyscy uważają go za odmieńca, zwyrodnialca i odsuwają się od niego. Pretekstowa fabuła służy tu jednak nie tylko do krzewienia wzniosłych morałów. „Tupot małych stóp” porusza kilka naprawdę trudnych kwestii, dotyczących relacji rodzic – dziecko. Ojciec Mambo to klasyczny przykład zaborczego tatusia, który chciałby, żeby jego syn był dokładnie taki sam jak jego rodziciel. Z kolei na ojca wpływa pseudo-inteligentna starszyzna, która siedzi na swoim wygodnym „stołku” jedynie z racji swojego słusznego wieku. Skąd my to znamy? Wszelka problematyka jest tu pokazana w sposób niebanalny, często niełatwy w odbiorze dla dziecka. „Tupot małych stóp” jest dla maluchów, ale raczej od

7 roku życia. Mniejsze dzieciaki nie będą miały zielonego pojęcia, co się na ekranie dzieje i puszystymi pingwinami znudzą się momentalnie. Film trafia szczególnie do uczniów podstawówki i starszych (dorosłych również). Genialna ścieżka dźwiękowa powoduje, że film ogląda się niczym najlepszy musical. Do tego dochodzi świetna animacja i zabawne dialogi. Kolejne brawa zebrała polska wersja językowa. Polskie tłumaczenia wydają się być fenomenem na skalę światową. Warto obejrzeć „Tupot małych stóp” jeszcze ze względu na zakończenie. Uważniejsi widzowie dostrzegą, że film tak naprawdę kończy się dwukrotnie. Raz bardzo smutno, wręcz tragicznie. Drugi raz bajkowo, słodko, wręcz absurdalnie. Mambo trafia do zoo, gdzie doznaje psychicznego urazu. W tym momencie filmowcy krążą na orbicie tematyki proekologicznej, w dość bezpośredni sposób pokazują, co się może stać z naszymi zwierzakami, zamkniętymi

w ciasnej klatce. Z dala od swego środowiska naturalnego, przyjaciół, rodziny, ukochanej… Antropomorfizacja na całego, ale czyż zwierzaki nie mają własnych uczuć? Jednak film nie mógłby skończyć się w tak czarnych barwach. Dzieciaki chyba wybiegłyby z kina

z głośnym rykiem i więcej do niego nie wróciły. A o niedzielnych wypadach do zoo rodzice mogliby zapomnieć. Bajkowy happy-end jest w tym miejscu obowiązkowy. „Tupot małych stóp” jest szalenie inteligentną zabawą dla całej rodziny, daje dużo uśmiechu, kołysze w rytm przebojów, lecz także uczy. Nie daje prostych morałów, banalnych pouczeń, lecz zmusza do refleksji.

Happy Feet:

Tupot małych stop

Australia/USA, 2006

Reż.: George Miller

Obsada (oryginalna):

Elijah Wood,

Nicole Kidman,

Robin Williams

Dystrybutor:

Warner Bros