Jerzy F. Kielak
Rzecz jest o drodze. Droga jest w gminie. Ale jest drogą powiatową, albo wojewódzką. Dokładnie nie wiem. Ale na pewno nie jest drogą gminną. Od czasu do czasu widzę i obserwuję panów reperujących drogi, a tę drogę w szczególności. Z trwałością różnie bywało, ale zazwyczaj wytrzymywało to jaskiś czas.
Immanuel Kant napisał, że dwie są rzeczy, które budzą Jego zdziwienie: „niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”. Prawda, że mądre to
i zmuszające do refleksji. Ciekawe co jeszcze zdziwiłoby Kanta, gdyby żył w naszych czasach? Tego niestety nie wiemy. Nas już nie dziwią różne kretyństwa wyprawiane przez rządzących, kompromitacje, „wszystkowiedzenie”, tropienie rzekomych wrogów, i tak na okrągło, i tak bez przerwy. Nie, nie liczcie drodzy „władcy”, że ten tekst będzie o was. Nic
z tego. Z własnego, wolnego, wyboru, piszę o sprawach gminnych, a jak wiadomo gminne widzenie do najwyższych lotów nie należy. Więc, gdzie mnie tam na salony. Ja chcę pozostać takim właśnie, gminnym, obserwatorem życia. Mnie tak dobrze.
A teraz, do rzeczy. Rzecz jest
o drodze. Droga jest w gminie. Ale jest drogą powiatową, albo wojewódzką. Dokładnie nie wiem. Ale na pewno nie gminną. Od czasu do czasu widzę i obserwuję panów reperujących drogi, a tę drogę
w szczególności. W poprzednich latach widziałem, jak taką specjalną piłą, najpierw wycinali asfalt wokół dziury, osuszali to wszystko palnikiem, po czym dziurę zalepiali. Z trwałością tego różnie bywało, ale na ogół wytrzymywało to jakiś czas. Teraz widzę, jak bez żadnego tam wyrównywania, wycinania
i osuszania jeden pan wrzuca do dziury trochę czegoś, co wygląda jak asfalt, a drugi udeptuje to butami. Wszystko. Technologia prosta i szybka. Tania. Czy skuteczna? Nie wiadomo. Na chwilę pewnie tak. Pomyślałem sobie
o tym brzydko, ale zaraz przyszła myśl druga, łagodniejsza. Zawsze to lepsze, niż nic. Kiedy wracałem, po jakimś czasie, tą samą drogą, panów, zalepiających dziury,
w opisany wyżej sposób, już nie było. Wtedy zauważyłem, że nie zalepiali oni wszystkich dziur tylko niektóre i to wcale nie te największe, najbardziej uciążliwe, najbardziej niebezpieczne.
Usiłowałem dojść, według jakich to reguł, jedne dziury zostają zakwalifikowane do zalepienia
a inne nie. Nic nie ustaliłem. Nie udało mi się znaleźć jakiejś reguły, prawidłowości. Bliski rezygnacji i załamania niepowodzeniem, pomyślałem sobie tak:
a może ci panowie zaklejają według jakiejś wyliczanki zapamiętanej jeszcze z przedszkola. Ot na przykład takiej: ene, due, like, fake itd. I jak dochodzą do końcowego „i morele baks” to oni chlup ten asfalt, i dalej, i znów od początku. Albo może tak; że tym razem zalepiają dziurę; pierwszą, trzecią
i piątą, a następnym drugą, czwartą i szóstą. Mnie raczej wychodzi, że jeśli taką metodą przebiega ta kwalifikacja, to porządek jest następujący: pierwszą, dziesiątą, dwudziestą itd. A może kryteria te są zupełnie inne, niż myślę? Możliwości jest wiele a pomysłowość, oj, ona to nie zna granic. Może być też tak, jak przed dwoma laty, kiedy bobry zrobiły sobie tamę na rzece, na wysokości mojej działki, a panowie, którzy kosili brzegi tej rzeki rozwalili tę tamę, bo podobno ona im przeszkadzała w koszeniu. Proszę sobie wyobrazić; kilku facetów, którzy mieli za zadanie wykosić chwasty zaczęło realizować swą własną, niezwykle „twórczą”, wizję „ochrony środowiska”. Oni poczuli się uprawnieni do tego, by swój prymitywny osąd uczynić regułą czymś, co ma powszechnie obowiązywać.
Może to jest tak, właśnie, że
i o tym, która dziura w jezdni będzie zaklejona, a która nie, decyduje czyjeś widzimisię, A moje bezpieczeństwo, a mój samochód? A kogo to właściwie obchodzi? Ode mnie się wyłudzi jakieś akcyzy, jakieś opłaty recyklingowe, niepotrzebne przeglądy techniczne, kartę pojazdu za pięćset złotych, a wszystko podobno w zgodzie
z prawem. Tylko później wychodzi na to, że to niby kraj unijny. Niby, bo nikt tu nie szanuje prawa.
A i Trybunał Europejski ma z tym kupę roboty!
Zacząłem od przypomnienia słów Kanta. Oprócz wielu zawiłych, niezwykle trudnych do zrozumienia zdań, ogłosił On i takie, które znamy jako imperatyw kategoryczny. Brzmi ono: „Postępuj tak, jakbyś chciał, by zasada twego postępowania stała się prawem powszechnie obowiązującym”. Powszechnie to znaczy: i mnie,
i ciebie, i nas wszystkich. W każdym, bez wyjątku, przypadku.
I każdego, bez wyjątku, człowieka. Prawda, że to proste?
Tak naprawdę, to dziura w drodze, czy cwaniackie „prawa”, dużo bardziej nam doskwierają, niż czyjaś, domniemana, agenturalna przeszłość. I to jest nasz kierunek działania. Tym się zajmijmy. Nie ekscytujmy się tym, kto kogo
i na kogo, dziś poszczuł! Walczmy
o swoje. I to by było wszystko. Oczywiście, tym razem!