12. Jak, gdzie i po co?

Jan Pietrzak

Powiada ludowe przysłowie: w marcu jak w garncu… i cokolwiek by to nie znaczyło – trudno się nie zgodzić!

Na przykład zreprymendowany został przez premiera minister Giertych. Premier przy okazji wyjawił, że niechętnie przebywa

z Gertychem i to nie z powodów różnic politycznych, lecz z powodu różnicy centymetrów. Tę autoironię należy odnotować z uwagą. Nigdy dotąd żaden Kaczyński nie pozwalał sobie na żarty z siebie… Jakaś odmiana się szykuje na przednówku, czy co? Wracając do reprymendanta Giertycha – na zebraniu europejskich ministrów oświaty nieco narozrabiał był on. Coś mu się pomieszało. Sądził, że przemawia na konferencji kółka ideologicznego w Zapudliszkach Leśnych. Tak, jak każda lekcja ma swój odrębny temat, tak spotkania europejskich ministrów służą omówieniu ważnych dla Europy tematów, a nie wywlekaniu wszystkiego, co komu w duszy gra od Rumunii po Irlandię. Równie ważne bowiem, jak to co się mówi jest: jak, gdzie i po co się mówi.

Tak się u nas porobiło, że kiedy wypływa sprawa zmiany przepisów aborcyjnych w konstytucji, wiadomo iż chodzi nie o meritum, lecz o wzniecenie medialej rozróby.

W ostatnich kilkunastu latach wielokrotnie wszczynano w tej sprawie awantury. Na ogół czynili to harcownicy śp. komuny, w trakcie rządów solidarnościowych, by jątrzyć judzić, napuszczać na siebie zaperzonych prawicowców. Dylematy moralne nie dają się łatwo rozstrzygać na gruncie prawa. Szalenie trudno osiągnąć tu kompromis. A żyć razem w jednym państwie trzeba. I jeszcze popychać to państwo do przodu. Dlatego wartością społeczną są nie tylko szlachetne idee, ale również ich kompromisowe poukladanie

z wartościami odmiennymi.

Jak trudno u nas o kompromis pokazuje sytuacja prezydenta Warszawy. Niby jest pani Gronkiewicz Waltz prezydentem, a jednocześnie nie jest. Jaki tu można osiągnąć kompromis, jeżeli rzecznicy obu poglądów powołują się na istniejące prawo? Czy w normalnym kraju coś takiego może się zdarzyć, by prawo usprawiedliwiało dwa przeciwstawne poglądy? Przypomina się żydowska anegdota, jak to przychodzą do Rebego dwaj bracia. – Rebe, powiedz mu, że sklep po ojcu należy do mnie – Masz rację – Ależ Rebe, przecież wiadomo, że ten sklep należy do mnie – Masz rację. Ktoś z boku mówi: nie mogą obaj mieć racji! – Rebe na to: ty też masz rację!

To co bawi w anegdocie, nie koniecznie musi bawić w życiu,

o czym z ubolewaniem przypominam.