W Wołominie żyje wielu pasjonatów, ludzi żyjących swoim „hobby”. Jednym z nich jest Michał Dunin-Wąsowicz, członek 2. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego.
– Pochodzisz z Wołomina i zajmujesz się…?
– Tak mieszkam w Wołominie. Obecnie zajmuję się meblarstwem, choć z wykształcenia i z pasji jestem historykiem
– Dlaczego bitwy napoleońskie? Co sprawiło, że wybrałeś właśnie ten okres? Dlaczego ten a nie inny pułk?
– Drugi Pułk Piechoty Księstwa Warszawskiego? – bo jest najlepszy, a najlepszy jest dlatego, bo zwerbował właśnie mnie – to tak żartem ;). Prawda wygląda jednak nieco inaczej. Okres napoleoński wcale nie jest dla mnie sam w sobie szczególnie fascynujący natomiast Księstwo Warszawskie, będące jedynym niepodległym polskim aparatem państwowym w XIX wieku, i osoba księcia Józefa Poniatowskiego jak najbardziej. Bez Bonapartego nie byłoby Księstwa. Wcześniej byłem krótko związany z grupą z okresu drugiej wojny, ale była to znajomość raczej koleżeńska i niesformalizowana, wynikająca z mojej fascynacji sprzętem wojskowym i nie wiązała się z chęcią przyłączenia się. O tym, że przystałem do 2. Pułku zaważyła kwestia ludzi z których on się składa. Fajnie jest mieć wokół siebie ludzi podobnie zakręconych.
– Jak trafiłeś do grupy rekonstrukcyjnej? Opowiesz nam o niej?
– Od dawna podziwiam ruch rekonstruktorski jednak do pułku trafiłem przypadkiem. Mój brat i mój obecny sierżant pracują razem na poczcie w Wołominie. W listopadzie 2008 wypadło spotkać się przy kufelku zupki chmielowej no i zaczęło się. Dariusz Szpakowski vel Działyńczyk rozpoczął ostry werbunek. Szybko okazało się, że bardzo starać się nie musiał, bo spotkał takiego samego entuzjastę historii. Niespełna dwa miesiące później wylądowałem na szkoleniu w Krakowie wraz z większością sekcji wołomińskiej.
Zimowe warunki. Zimowe mundury. Podejście w szyku na Kopiec Kościuszki. Musztra, pierwsze ćwiczenia w regulaminowym strzelaniu z broni czarnoprochowej. Sama radocha. No i Kraków…
– Skąd bierzecie stroje, ekwipunek?
– Już sam początek pytania odtwórców epoki napoleońskiej drażni, to nie są stroje! To są mundury! Część ekwipunku wyrabiana jest własnym sumptem. Część to rzeczy zakupione, natomiast mundury są szyte wedle wzorów z 1810 roku. Część z nas odkrywa w sobie nowe talenty. Jedni znajdują w sobie zacięcie kaletnicze, inni krawieckie, jeszcze inni rusznikarskie ( broń kupujemy autoryzowaną, ale część napraw można wykonać własnym sumptem), a niektórzy aprowizacyjne. Zracji wykonywanego obecnie zawodu i dostępu do maszyn wykonuję klocki do ładownic czy na przykład drewniane przetyczki zastępujące guziki plus zlecenia specjalne ale o tym potem.
– Czy jest to niebezpieczne? Jakie masz inne zainteresowania?
– Oczywiście, że jest to niebezpieczne zajęcie. Odtwarzamy wojsko, co prawda z przed dwustu lat, ale wojsko. Nasza broń jest absolutnie sprawna. Proch prawdziwy a bagnety ostre. Każdy nowy rekrut przechodzi szkolenie i nie od razu może strzelać w bitwach. Oczywiście jest to forma zabawy. Mamy też poczucie pewnej misji. Teraz, kiedy wszędzie mowa jest tylko o XX wieku a po za tym pamiętana jest tylko data 15 lipca 1410 warto chyba w fajny sposób przypominać, że było coś jeszcze. Poza świetną zabawą to przede wszystkim ludzie, bo choć różnych zawodów (policjanci, listonosze, tłumacz, elektryk, historyk, stolarz, nauczyciel wychowania fizycznego) to historia we wszelkich jej formach jest dla nas pasją. Ja oprócz rekonstrukcji i historii jestem zagorzałym wielbicielem fantastyki we wszystkich jej podgatunkach ze szczególnym wyróżnieniem tego który łączy moje pasje – to jest historii alternatywnej.
– Ciągnie Cię do wojska? Jesteś a może chciałeś być żołnierzem?
– Do dzisiejszego raczej nie, choć staram się być na bieżąco z najnowszą techniką wojskową. Żołnierzem nie byłem i raczej nie zostanę ale nigdy od służby się nie uchylałem. Wojsko współczesne obdarzam szacunkiem ponieważ cenię oddanie ojczyźnie, jednak współcześnie wolę stosować wojskowe rzeczy w cywilu.
– Jakie wydarzenia najlepiej wspominasz? Czy w waszej działalności wydarzyło się coś co szczególnie zapadło w pamięci?
– Cały zeszły rok przebiegał pod dyktando rekonstrukcji, pułki odtwarzające wojska Księstwa Warszawskiego musiały dać z siebie wszystko. Wynikało to z dwusetletniej rocznicy Bitwy Raszyńskiej i po niej następującej jedynej w XIX wieku w pełni wygranej, samodzielnie przeprowadzonej przez wojska polskie, kampanii. Oczywiście największe wrażenie robią duże bitwy takie jak nasz Raszyn czy czeskie Austerlitz, jednak mnie najbardziej podobają się bitwy miejskie w tym nasz Sandomierz i Zamość, czy austryjackie Drassenhofen.
– Jakie najciekawsze dokonania macie na swoim koncie i co planujecie w przyszłości?
– Najciekawszym dokonaniem 2 Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego jest już ponad dwunasto letnie trwanie. Przez szeregi pułku przewinęło się ponad osiemdziesięciu ludzi w tym spora grupa kadry innych obecnych pułków jak 3, 4, 12 Księstwa Warszawskiego. To największa zasługa dzisiejszego i dawnego trzonu pułku. Natomiast zasługi naszego obecnego dowódcy kapitana Waldemara Zubka vel kapitan Zubek (jeszcze na początku tego roku porucznik Zubek), w zorganizowaniu rocznicowych obchodów kampanii roku 1809, są nieocenione. Tylko dzięki jego staraniom, pobudzeniu i wręcz zmuszeniu podległych mu ludzi oraz nieustannym dopingowaniu miejscowych władz, takie imprezy rekonstrukcyjne jak Raszyn, Zamość, Kraków czy Bendomin doszły do skutku i zakończyły się finalnym sukcesem. To właśnie ?wodzu? doprowadził do tego, że pułk rozpoczął działalność wydawniczą i własnym sumptem wydał już cztery tytuły.
Angażujemy się również w działalność edukacyjną.
Co do planów przyszłościowych – to przed nami utworzenie kompanii grenadierskiej w pułku oraz plutonu artylerii pułkowej. Jest również oficjalny rozkaz dowódcy, wynikający z próśb podkomendnych oraz naturalnej potrzeby poszerzenia działalności historycznej, nakazujący obszycie się w elementy munduru wojsk Królestwa Polskiego z 1831 roku w związku z nadchodzącymi obchodami 180 rocznicy Powstania Listopadowego. Pragniemy również wprowadzić na stałe etaty dobosza i flecisty, jednak to plany nie sprecyzowane.
– Opowiedz trochę o życiu żołnierza rekonstruktora…
– Tutaj wcisnę troszkę prywaty. W pułku może nie tak jak w prawdziwym wojsku ale jednak działa się na rozkaz. Nasz kapitan to jednak ludzki pan i niekiedy zezwala na inicjatywy oddolne. Głównie dzięki niemu jesteśmy coraz lepsi w bitwach, jednak wojsko z przed dwustu lat sporą część czasu spędzało w obozie i właśnie w tym roku zamierzamy więcej czasu poświęcić na odtwórstwo obozowe. Teraz prywata… z racji wieloletniego śpiewania w chórach brakuje mi w wojsku Księstwa śpiewu. Zamierzam więc w tym roku wdrożyć siebie w etat zapiewajły (jest to nazwa z armii carskiej – polskiego odpowiednika nie znalazłem choć być musiał) to jest osoby podającej tekst i melodie reszcie pułku.
Rozmawiał WOJ